Translate

sobota, 6 czerwca 2015

kupno domu na Islandii

Opowiem historię naszego kupowania. Mieszkaliśmy w wynajętym od firmy domku. Ma to niewątpliwie plusy i minusy. Plusy były do momentu zmiany szefa. Nowy nie tylko niekompetentny(to problem właścicieli firmy) ale do tego szuja nie z tej ziemi. Postanowiliśmy zmienić pracę. I wtedy wyszedł największy minus wynajmowania od firmy.Nie muszę mówić jaki. Zbyszek zdezerterował pierwszy, ja zostałam tylko ze względu na mieszkanie. Myśleliśmy naiwnie,że szybko znajdziemy jakiś wygodny domek. Poszliśmy do Pietura ,który zajmuje się nieruchomościami( i firmą ubezpieczeniową). Obejrzeliśmy kilka domów i jeden postanowiliśmy kupić na  Hjallabrekka .Był styczeń, niestety nie rozumieliśmy wszystkiego co mówił do nas Pietur, tylko tyle,że trzeba czekać. Po kilku miesiącach nic się nie zmieniło, za każdym razem kazał czekać  i tylko dopytywał kiedy MUSIMY się wyprowadzić.
Szuja od razu po odejściu Zbyszka z pracy podniósł czynsz z 45 na 90 tysięcy, więc troszkę nam się jednak spieszyło. W wakacje pojawiła się oferta pracy przy świeżej rybce w rodzinnej fabryczce. Postanowiłam z tego skorzystać ale co z domem?Obejrzeliśmy kolejne domy albo to były rudery albo mocno przekraczały nasz budżet. Ten na Hjallabrekka ciągle ta sama sytuacja ale przynajmniej  wyjaśniło się dlaczego musimy czekać. Właściciel był mocno zadłużony i bank kazał spłacić część długów. Umówiliśmy się,że spłaci to do sierpnia i wtedy kupimy jego dom. W firmie czułam się coraz gorzej, chociaż otoczona przyjaciółmi, nie mogłam znieść nowego szefa. Wtedy zaczęliśmy już troszkę panikować. Był lipiec, dni Olafsviku. Pamiętam, bo zamiast iść z przyjaciółmi korzystać z atrakcji, pojechaliśmy do Borgarnesu  ,zobaczyć ile kosztują materiały budowlane itd. Już tłumaczę dlaczego.
 Domek, który wynajmowaliśmy był wystawiony na sprzedaż, nie chcieliśmy go,ponieważ  wymaga za dużo remontu ale był tani.Obliczyliśmy ile musielibyśmy wydać natychmiast i  złożyliśmy ofertę. Wychodząc  od Pietura spotkaliśmy szefa szuję i zrozumieliśmy, że łatwo nie będzie. Mieliśmy rację. Zdrajca podbił znacznie cenę, kontaktu z właścicielem nie było , ponieważ to starszy człowiek mieszkający w Reykjaviku.Jeszcze troszkę walczyliśmy wytykając wszystkie usterki i osiągnęliśmy tylko tyle,że szef szuja musiał troszkę podremontować i zwrócił nam za poniesione wydatki(mieliśmy rachunki na wszystko co sami naprawialiśmy)Pietur wyjechał na tydzień a po powrocie mieliśmy podpisać dokumenty. Jednak po powrocie oświadczył,że sprzedający się rozmyślił! Chcę wierzyć,że szuja nie maczał w tym palców.
Jak zwykle, przy każdej wizycie z milutkim uśmieszkiem Pietia pytał"to kiedy MUSICIE się wyprowadzić"?

Wreszcie dopuściliśmy Hellissandur.  Na Naustabud nie zwróciliśmy wcale uwagi, nawet myślelismy, że dopiero co pojawił się w ofercie. Dopiero długo później dowiedzieliśmy się ,że był wystawiony od 5 lat!Naustabud 19  było obejrzane nawet niedokładnie i targowaliśmy cenę też tak od niechcenia( ustaliliśmy 17 milionów z 19 i wzięliśmy numer telefonu od właściciela.), szukaliśmy mniejszego , tańszego domku. Obejrzeliśmy dwa domy na Munadarholl i jeden na Berdaras. Wybór padł na bliźniaka na Munadarholl. Właścicielka wystawiła za 14 milionów, ale i tu trzeba by wkroczyć od razu z remontem, zaproponowaliśmy 13 żeby chociaż na nową kuchnię zostało. Oczka jej się zaświeciły i kazała jutro iść do Pietura on będzie wiedział! Taa wiedział! Od razu powiedział,że nawet 14 to za mało za TAKI cudny dom! ,że co najmniej 15 albo 16 nawet ! Bliźniak, bez garażu...taaa...możne dajmy od razu 100!I tradycyjnie nie zapomniał zapytać:  -to kiedy MUSICIE się wyprowadzić?
Niestety teraz już rzeczywiście było kwestią czasu kiedy nas wywali na ulicę z dziećmi, zaniosłam wypowiedzenie i od 1 września miałam zaczynać pracę w innym miejscu.
Mieliśmy dość tych gierek, Hjallabrekka pod koniec lipca powiedział,że wycofuje ofertę i nie sprzedaje domu(nie sprzedał do dziś , dobudował nawet garaż). Powiedzieliśmy Piotrowi,że chcemy jeszcze raz obejrzeć bliźniaka i nie wtajemniczając go zadzwoniliśmy do Naustabud. Wybór okazał się prosty! Ten dom ma garaż dla Zbyszka i oranżerię dla mnie i kosztuje niewiele więcej niż bliźniak do remontu.Decyzja podjęta ale jak to teraz zrealizować? Zadzwoniliśmy do właściciela domu i pytamy czy nie zmieniła się cena- NIE- więc chcemy kopić Twój dom, ale nie wiem jak?-Odpowiedział , nie pytając nawet o nasze nazwisko żeby iść do Pietura , on już będzie  na nas czekał. Kiedy weszliśmy do biura Pietura zobaczylismy jego normalny uśmieszek ale kiedy zrozumiał w jakiej sprawie tym razem przyszliśmy, upewnił się tylko -Monika, kupiłaś dom?- chociaż byłam z  Rodziną zwrócił się tylko do mnie , wstał od biurka i chodził z 5 minut w tę i z powrotem, a jego mina BEZCENNA! Ruszyła procedura kredytowa. Zakładaliśmy kupno domu do 15 milionów, ten był droższy ale jak wiadomo banki mają te swoje procedury, tabele i czas żeby to wszystko przeliczyć.Wkład własny 20%, to już nie te czasy ,że banki kredytowały bez opamiętania 100% wszystkiego. Kiedy teraz o ty myślę to chyba nie ten bank opóźniał decyzję, ale jeszcze wtedy miałam ciut szacunku dla Pietki i wierzyłam,że pomaga.
Od września zaczęłam pracę w Rifie, 3 kilometry od Olafsviku. No i czekaliśmy na decyzję banku... czekaliśmy...czasami po pracy jechaliśmy do Hellissandur pogapić się na dom...
Nasi przyjaciele byli wtajemniczeni we wszystkie procedury z wyjątkiem adresu. Wymyśliliśmy sobie taką przeprowadzkę z niespodzianką, zapakowane auta i tylko my wiemy dokąd jedziemy !
To PRZYJACIELE! akceptowali  i rozumieli. Wiedzieli ile znieśliśmy przeprowadzek(o tym kolejny post)i jak ciężkie były ostatnie miesiące.
Nie chcieliśmy zdradzić o  który dom chodzi również z innego powodu. Już trochę przeżyliśmy TU, szczerość nie jest wskazana.
Pod koniec września zauważyliśmy,że kobieta wynajmująca "nasz " dom  wyprowadza się! Od razu pojechaliśmy do Pietura, ale on dalej swoje ,że jeszcze bank nie zdecydował. Jak to? Dlaczego więc lokatorka, pracownik banku już się pakuje? Pietka,że nie wie, sprawdzi to. Tymczasem w pracy zapytano mnie czy to ja kupuję ten dom w Hellissandur! Zaprzeczyłam! Nie było decyzji z banku , nie wiedzieliśmy czy się uda a po drugie to Przyjaciele zasługują na to aby pierwsi poznać nasz nowy adres.Taki był plan! Pojechałam do Pietura i zapytałam skąd ta osoba wie o naszych planach! On powinien być dyskretny a nie plotkować.I zdecydowanie poprosiłam o kontakt z bankiem, za długo to trwa! Od tego momentu sprawy nabrały tempa, chyba zrozumiał,że już nic nie ugra.Jeszcze chciał przeciągnąć temat, powiedział,że lokator ma miesiąc na wyprowadzkę. My jednak  nie po to obserwowaliśmy dom ,żeby nie wiedzieć, że stoi już pusty.Dalej było jak sobie wymarzyliśmy, nasi przyjaciele jechali na przerwę obiadową kiedy my ładowaliśmy pudła(spakowane od miesiąca) do samochodu.Natychmiast po pracy podjechali swoimi samochodami i akcja ruszyła! Na koniec dnia juz wisiały firanki a my wznieśliśmy pierwszy toast. Jeden z najszczęśliwszych dni w naszym życiu!
 Pakowanie w starym domku....
 nosiliśmy pudła do zmroku...co 8 października następuje dość szybko...

 podobno świece na oknie odstraszają ze moce, ja w to nie wierzę, ale strzeżonego Pan Bóg strzeże ;)
 "szampanskoje" i wcześniej upieczone (i zamrożone) na ta okazję paszteciki
 Dobrze mieć wysokie przyjaciółki , z parapetu w mgnieniu oka zawiesiły firanki ,od razu zrobiło się przytulnie...widzicie TE miny, tak wyglądają szczęśliwi ludzie :) nowy dom i starzy przyjaciele, czego jeszcze można chcieć?








Zbyszek zapewnił atrakcje dzieciom, sztuczne ognie w
oranżerii :)

6 komentarzy:

  1. Zakup domu to bardzo powazna sprawa, ale ciesze sie ze sie udało :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo konkretnie napisane. Super artykuł.

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetna sprawa. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Solidnie napisane. Pozdrawiam i liczę na więcej ciekawych artykułów.

    OdpowiedzUsuń
  5. Gratuluję, może też kiedyś tam się przeprowadzę

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetnie jest ten artykuł. Mam nadzieję, że będzie ich więcej.

    OdpowiedzUsuń