Translate

niedziela, 26 listopada 2017

dlaczego BONUS??




Mieszkam w miasteczku w rozumieniu Islandzkim. Podkreślam to,  ponieważ tu wszystkie miejscowości nazywane są miastami a wieś to tam, gdzie jest gospodarstwo składające się z jednego albo kilku zabudowań. W moim miasteczku jest tylko sklep na stacji benzynowej, taki awaryjny jak zabraknie nagle mleka, ze względu na ceny "rozbójnickie", takie dla turystów. Na zakupy spożywcze jeździmy do Stykkisholmur jakieś 60 kilometrów od domu. Te zakupy to koszmar, ładujemy zapasy jak na wojnę, czasami na dwa wózki, żeby nie jechać znowu wcześniej niż za dwa tygodnie.  Pisałam kiedyś o cenie chleba TU a dzisiaj mam inny przykład. Zabrakło w domu cebuli, w Olafsviku jest Verslun, całkiem spory market. Tam odkupujemy jeśli czegoś zabraknie a  wyprawa  do BONUSA  dopiero za kilka dni. Kupiliśmy dwie cebulki za 71 isk (358 gram) . To nie ważne,że 2, 50 zł ale , że w BONUSIE kilogram kosztuje 79 iks! Ja nie rozumiem ich kalkulacji! Dlaczego taka różnica? Często nie chce mi się jechać na trzygodzinną wyprawę po produkty, ale wkurza mnie taka spekulacja. W tym roku akurat od wakacji robimy zakupy w Reykjaviku, przy okazji odwiedzin w Landspitali. W stolicy są Costco, Bonus , Korona, Kostur duży wybór i całkiem inne produkty.
Po Bonusie w Stykkisholmur możemy już chodzić z zamkniętymi oczami i wrzucać do koszyka z pamięci, więc kiedy tylko to jest możliwe wybieramy inne markety. Marzy mi się robienie zakupów z jedną siatą...

nowa praca na Islandii czyli nie rezygnujcie z marzeń

Muszę w końcu opowiedzieć co słychać w życiu zawodowym, bo słychać dużo. Od 18 września do pracy mam jakieś 18 kroków, wychodzę za trzy minuty dziewiąta i jeszcze nigdy się nie spóźniłam.

Na przedszkole w Hellissandur patrzyłam codziennie, ponieważ jest dokładnie przez płot z moim ogrodem. Podanie o pracę nosiłam już nawet nie pamiętam ile razy, aż w końcu zrozumiałam ,że mnie tam nie chcą. Zaakceptowałam  pracę z rybą i tak chciałam doczekać emerytury zwłaszcza,że po strajku rybaków TU w naszej fabryce zapanowała naprawdę dobra atmosfera. Patrzyłam na nasze przedszkole i już nie reagowałam na ogłoszenia o pracę, może ciut obrażona? Tyle razy odmówili pewnie mnie nie chcą... I wtedy do naszej fabryki wróciło "nieszczęście" , naczelna plotkara naszej gminy wróciła ze zwolnienia lekarskiego. Wróciła w czwartek a następną środę mieliśmy wolną. Listonosz podrzucił pocztę ,zajrzałam więc do naszej lokalnej gazetki a tam ogłoszenie o pracę w przedszkolu! Jak to ? Przecież nie chcę...nie chcę...a może? Przecież mam dyplom uznany przez tutejsze ministerstwo, to mój zawód, marzenie. Myślałam,że pewnie znowu mnie nie zechcą, ale jak nie spróbować w sytuacji kiedy w fabryce katastrofa wisi na włosku? Zaniosłam podanie o pracę, zaniosłam CV to ,które pisałam do szkoły rybnej(opowiem o tym niedługo), nawet nie poprawiałam uzasadnienia na końcu dokumentu więc było troszkę nieadekwatne.  W piątek  niespodziewanie zadzwoniła do mnie Pani Dyrektor z przedszkola i zaprosiła na rozmowę. Pojechałam tak jak stałam, ciut z zapachem rybki na sobie. Już kiedyś  prawie dostałam  pracę w przedszkolu, już rozmawiałyśmy o obowiązkach a potem przyszedł email z wiadomością,że jednak nie.
Teraz pierwsze zdanie było MASZ PRACĘ. Ale jak to? Roześmiałam się i pytam czy dobrze rozumiem? No dobrze, mam zacząć od poniedziałku. Pani Dyrektor pokazała mi całe przedszkole , zapoznała ze wszystkimi pracownicami. Mała trudność polegała na tym,że obowiązuje mnie 3 miesięczne wypowiedzenie. Takie jest islandzkie prawo, po 6 latach w fabryce na mocy "cyrografu" na koniec mam odpracować trzy miesiące. Trudna rozmowa z Szefem pokazała ,że nie zmarnowałam tam  sześciu lat, że warto było pracować dla tego człowieka. Nie zawiodłam się na nim. Uzgodnił z Panią Dyrektor przedszkola,że popracuję jeszcze dwa tygodnie, żeby znalazł kogoś na moje miejsce i mogę nie tylko iść ale i wrócić jak umowa w przedszkolu się skończy.
Co jeszcze mogę dodać w tym temacie? Pracuję z grupką 3 latków , staram się więcej słuchać , mniej mówić. Zdaję sobie sprawę,że mój zasób słów różni się od tego dotychczas najczęściej używanego.  Jest w tej grupce jedno dziecko Polskie, w innych grupach jest ich więcej. Mam umowę do końca lipca a o przedłużeniu jej zdecyduje sytuacja po wakacjach. Nawet jeśli będę musiała wrócić do fabryki to wrócę bogatsza o niesamowite doświadczenie. Pracę z dziećmi trudno mi nazywać pracą, to prawdziwa przyjemność. Nigdy nie trzeba rezygnować z marzeń, trzeba próbować i wierzyć ,że kiedyś się uda. Nawet jeśli to będzie tylko na chwilkę.

nasza pierwsza wspólna praca, pająk z gazet



halloween :)

jesienne drzewka



a to już Bożonarodzeniowy klimat



łapki moich pociech

a ten bałwan ma wyjmowaną "twarz" , powstał z kartonu po telewizorze , mnóstwo zabawy z malowaniem tła a potem naklejaniem płatków

Piernik długo dojrzewający






PIERNIK DOJRZEWAJĄCY 
Na Islandii jest taka tradycja: w pierwszy weekend grudnia albo ostatni listopada idziemy do szkoły, kupujemy bryłkę ciasta piernikowego , przygotowujemy za pomocą przyniesionych foremek ciasteczka , Komitet Rodzicielski zabiera je do upieczenia. Gotowe ciasteczka dowolnie zdobimy i zabieramy do domu. Liczy się oczywiście nastrój świąteczny całej zabawy.  Okazja do spotkania ze znajomymi , wypicia kawy i degustacji świeżo upieczonych ciasteczek(chociaż są jeszcze twarde). 
W tle muzyka świąteczna , gwar rozmów, śmiech dzieciaków. Jednak tych pierniczków nigdy dość, dlatego postanowiłam przygotować długo dojrzewające ciasto piernikowe, w internecie jest dużo przepisów, po przeczytaniu wielu opisów i opinii na forach  wybrałam  przepis ze strony "moje wypieki".

SKŁADNIKI: 500 g miodu, 1 szklanka cukru, 250 g masła, 1 kg mąki pszennej, 3 jajka, 3 łyżeczki sody,130 ml mleka, 1/2 łyżeczki soli, 2 torebki przyprawy do piernika (po 40 g)

Miód, cukier , masło podgrzewać stopniowo , do zagotowania. Wystudzić. Sodę rozpuścić w mleku. Mąkę , jajka, sól, przyprawę dodać do wystudzonej masy, wyrobić ciasto. Ciasto przełożyć do szklanego lub kamionkowego naczynia, przykryć ściereczką odstawić w zimne miejsce np do lodówki na 5-6 tygodni, minimum dwa tygodnie. Piec 5-7 dni przed świętami. 

PIECZENIE: ciasto podzielić na trzy części, piec trzy placki w blaszce o wymiarach 39 x 26 cm. Piec w temperaturze 170C przez 15 - 20 minut można z termoobiegiem.
 Ciasto przełożyć  powidłami śliwkowymi (600 g ) polać polewą czekoladową lub lukrem. Gotowy piernik przekroić na trzy mniejsze, przechowywać zawinięty w ściereczkę, można upiec małe pierniczki, polukrować dowolnie i przechowywać w metalowym pudełku.




   na zdjęciu ciasto dojrzewające od dwóch tygodni a w misce zrobione przed chwilką , świeżo zrobione  ma luźną, lepką konsystencję i jaśniejszy kolor, dojrzałe wystarczy podsypać mąką, jest plastyczne, łatwe w obróbce

  Po dwóch tygodniach leżakowania upiekliśmy  na próbę troszkę pierniczków, ładnie rosną i są pyszne.

Kilka dni wcześniej przygotowuję   z lukru królewskiego cukrowe ozdoby, zostawiam na noc do wyschnięcia a potem w szkole układam na pierniczkach



foremki dokupuję systematycznie, jak tylko zobaczę coś nowego musi być moje :)