Translate

czwartek, 20 października 2016

zator u kota

Opisze co przytrafilo sie naszej Zuzi poniewaz bardzo malo jest informacji na temat zatoru u kotka a jeszcze mniej takich z zycia wzietych. Szukalam informacji w facebookowych grupach gdzie wlasciwie tylko jedna Pani miala doswiadczenie z ta choroba, w dodatku zakonczone tragicznie.

W czwartek  na koniec pracy dostalam sms od synka :,,cos nie tak z Zuzia nie rusza tylnymi lapkami i strasznie krzyczy,co mam robic,, Natychmiast zadzwonilismy do lekarza i w piatek z rana Zuzia trafila na badanie. Wlasciwie diagnoza padla od razu, doktor nie mial watpliwosci to ZATOR, krew nie doplywa do dolnej czesci ciala. Zuzia wlokla za soba tylne lapki, ktore byly calkiem juz zimne. Doktor podal leki, zeby ustabilizowac oddech, poniewaz Zuzia nie mogla zlapac oddechu, to byla jej reakcja na stres. Raczej nie zabieramy jej na spacerki autem. A tu i niedowlad i jeszcze godzinna  podroz do doktora. Doktor obdzwonil szpitale i zdobyl heparyne, podal jej leki i kazal isc na obiad, poczekac na reakcje na leki. Jeszcze wtedy naiwnie sadzilam,ze po naszym powrocie Zuzka podbiegnie do nas i wrocimy szczesliwie do domu. A tu Zuzek siedzi grzecznie naladowana silnymi lekami przeciwbolowymi ale polowa kotka zimna. Doktor przybyl z mlodszym kolega zobaczyc niezwykle rzadki na Islandii przypadek zatoru. Nastepnie zaczal wyjasniac sytuacje. A ja wolalabym nic nie rozumiec niz uslyszec to co uslyszalam. Doktorek widzial tylko raz taki przypadek, odeslali kotka do kliniki w Szwecji a i tak skonczylo sie tragicznie, dzwonil do swojej bylej zony, ktora pracuje w klinice weterynaryjnej w Danii i ona powiedziala,ze w takim przypadku usypiaja kotki...wzielam delikatnie Zuzke na rece, usiadlam na krzeselku, wtulilam nos w biale futerko i zaczelam wyc jak bobr...Obaj panowie dowrocili sie do nas tylem dajac mi czas na wyjasnienia tego co nie udalo mi sie zrozumiec i czas na podjecie decyzji. A niezrozumialam najwazniejszego. Starszy syn zrozumial doskonale i wyjasnil mi,ze  Doktor chce zamowic leki dla Zuzki i chce sprobowac ja ratowac! Poprosil zeby zostawic ja u niego i czekac na reakcje na leki. W sobote pojechalismy zobaczyc co tam u naszego Kocurka. Dobrze reaguje na leki ale ciagle stan ciezki, zalecil zabrac kicie do domu ,podawac leki i byc dobrej mysli.Nie mogla u niego dluzej zostac ze wzgledu na koszty, ktore i tak juz byly niemale.



8.10 SOBOTA
przywiezlismy do domu, cala droge byla pod wplywem lekow i lezala bezwladnie na  mioch kolanach. Jej reakcja na widok domu to potwierdzenie,ze warto walczyc o to zwierzatko. Uniosla lepek, rozejrzala sie i wyraznie ozywila.
9.10 NIEDZIELA
 o 3.00 w nocy wyczolgala sie do lazienki, rano o 10.00 karmiona strzykawka, troszke popila wody,
o 14.54 karmienie strzykawka, zabralam do lazienki, postawilam na zlewie i pozwolilam napic sie wody tak jak lubila, wydawalo mi sie,ze poczulam ruch nozka, balam sie,ze to tylko moje marzenie,ale godzine pozniej Zuzia uniosla tylna nozke! po 21.00 uciekala z koszyka, nie zrozumialam jej i wkladalam z powrotem az w koncu oddala mocz w koszyku. To pierwszy raz od powrotu do domu i kamien z serca. W dodatku jej proby opuszczenia koszyka swiadcza o tym,ze czula w dole cialka.



10.10 PONIEDZIALEK DZIEN 5
duzo pije i zaczela wreszcie jesc, swoja karme, nie chce tej od doktora. Otworzylam inna puszke i z tej zjadla sama. To male ilosci ale juz nie trzeba wpychac do pysia na sile strzykawka.Wode podajemy tak czesto jak to jest mozliwe i w dzien i wnocy. Nozki wyraznie sa cieple, niewladne ale sa cieple i nie czarnieja...Wyslalam doktorowi zdjecie Zuzki zajadajacej samodzielnie karme,zadzwonil od razu i pytal jak ona sie czuje...cieszyl sie z postepow.


11.10 WTOREK DZIEN6
w nocy 2.20 przekreca sie na plecki, potrafi usiasc w koszyku, lize brzuszek jest wyraznie ciepla , o 4.40 uciekla z koszyczka,poniewaz miala mokro. Postawilam wreszcie kuwete w poblizu koszyka.
O 15.12 robilam film o tym jak Kotek korzysta z kuwety!
12.10.2016 SRODA
sama korzysta z kuwety, wychodzi i wraca do koszyczka, je coraz chetniej, wode proponujemy jak dotychczas, pije duzo i coraz wiecej je.
13.10.2016 CZWARTEK
nowoscia jest,to ze probowala isc do slonecznego(oranzeria,  w ktorej spedzala duzo czasu przed choroba) i rowniez to,ze wygryzla sobie ok2cm futerka na chorej lapce. Rana jest paskudna, jesli nie przestanie trzeba bedzie jechac do doktora.
14.10.2016 PIATEK DZIEN 9
zostaje tylko kovar, przciwzakrzepowy, Doktor twierdzi,ze uratowalismy Kicie! Jest niesprawna ale cieplutka. Wieczorem pierwsza kupa, cieszyliscie sie kiedys z kociej KUPY?? ja wyslalam nawet sms do Starszego Synka, ktory akurat byl w pracy. Co za wiadomosc!


20.10.2016 CZWARTEK dwa tygodnie od zatoru...
Zuzia dostala sie w jakis sposob na ulubione krzeselko. Caly czas czekamy na postepy. Nozki sa ciagle niesprawne od polowy a jednak dostala sie na krzeselko. Musiala odbic sie od podlogi, bo nie sadze zeby potrafila przednimi lapkami wciagnac sie na wysokosc swojego  wyprostowanego cialka...

Bede teraz dopisywac postepy Zuzi, jestesmy cala rodzina pelni wiary w to,ze Zulek bedzie z nami jeszcze dlugie lata. To mama wszystkich naszych kotow, jest z nami od 8 lat i nie wyobrazamy sobie domu bez niej. Zrobimy wszystko co w tym kraju mozna zrobic zeby ratowac kotka z chorym serduchem

24.10.2016
mamy kryzys...Zuzia zaczela ciezko oddychac, chcielismy od razu jechac do lekarza ale wcale nie odbieral telefonu...
o 9.49 dostalam zdjecie z Zuzia w lepszym stanie niz byla rano, troszke wypila wody i zjadla suchej karmy, jednak nie przyjela dawki leku przeciwzakrzepowego.
Dopiero po 16.00 udalo sie skontaktowac z doktorem , Zuzia dostala FURIX 0,3ml ( w Polsce to pewnie furosemid) i mamy czekac godzine na reakcje. Zwrocila trzy razy, raz jeszcze zanim wyszlam do pracy, drugi raz gdzies przed 16.00 i  trzeci po moim powrocie z pracy po 17.00, Dwa razy byl to sluz z krwia...nie mam sily na to patrzec...zastanawiam sie czy byl sens podejmowac probe ratowania Kotka. Kiedy patrze w jej cierpiace dzisiaj oczka nie moge tego zniesc...moze postapilam samolubnie, pakujac w nia przez tydzien leki,zeby tydzien cieszyc sie z jej poprawy,z postepow a dzisiaj patrzec na to jak cierpi...okropnie jest podejmowac trudne decyzje...

25.10.2016
dostawala leki....ale co moga pomoc na kolejny zator... tym razem w sercu. Doktor zbadal Zuzie i stwierdzil,ze serce nie pracuje prawidlowo, slyszalam to w niedziele wieczorem...to wtedy sie zaczelo... to byl taki szmer dziwny...myslalam,ze to woda sie zbiera w plucach...skad mialam wiedziec,ze to serduszko ....nie moglismy zrobic nic wiecej....doktor powiedzial,ze zrobilismy wszystko co mozliwe i to co niemozliwe... przyjechal specjalnie zbadac Zuzie do domu....wszystko na nic....14.20 dostala zastrzyk na sen a potem dwa .... umarla we snie....tak wyglada, jakby spala...




6 komentarzy:

  1. biedna kicia :( Nie wiadomo jaka była przyczyna tego zatoru? Tutaj powinniście zrobić jeszcze dodatkowe badania, żeby zapobiegać takim sytuacjom na przyszłość.
    Super, że udało się ją uratować, bardzo cenię weterynarzy, którzy nie poddają się kiedy zobaczą trudniejszy przypadek. Poobserwuj czy faktycznie wskakuje na krzesła, stołki itp, czy przytrzymuje się przednimi, a odpycha tylnimi. Kocurek mojej koleżanki nie chodzi (ma czucie w łapkach, ale nie na tyle, żeby sam stać - wada genetyczna). Nie potrafi wskakiwać, ale wszędzie włazi tak trochę "jak po drabinie".
    A czy kiedykolwiek cieszyłam się z kupy? Jasne, kto ma kota ten zrozumie ;) Moja kotka po zabiegu kilka dni nie załatwiała się, kiedy wreszcie jej się udało też dzwoniłam do mojej mamy z tą jakże radosną wiadomością ;)
    Zdrowia dla Zuzi i trzymajcie się! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. zdrowiej Zuziu. Ja też mam kotkę o tym imieniu, więc tym bardziej trzymam kciuki, by paraliż całkowicie ustąpił

    OdpowiedzUsuń
  3. Boże tak mi przykro :( Czuję się jakby to był mój kociak :( Nie postąpiła Pani samolubnie, tylko z miłością! Też bym tak robiła, walczyła choćby wszyscy dookoła krzyczeli, że to na nic. Zawsze warto próbować, choćby miałby być to tylko jeden dzień więcej. Mimo wszystko cieszę się, że trafiła na kochających opiekunów a nie na jakiegoś zwyrola, który by ja wrzucił na ulicę bo się "popsuła". Teraz jest za tęczowym mostem i na pewno biega i gania się z innymi kociakami :) I wspomina jaką miała cudowna rodzinkę! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Doskonale to rozumiem Moniko. Mój Nikuś odszedł w czwartek. wszystko trwało 4 godziny. Po naszym powrocie z pracy leżał i przerażliwie miauczał. Szybko do weta ale myslę że diagnoza nie była dobra,sama wpadłam na to że może zator. mMimo walki musiałam skrócić jego cierpienie. Tak jak piszesz te przerażone oczy wpatrzone w człowieka jak gdyby szukające pomocy i ciężki oddech. Nie zapomnę do końca życia, Żegnaj kochany

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziś odszedł mój kotek Albercik miał zator .... wszystko takie puste bez niego

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bardzo mi przykro, niby to TYLKO kotek ale tej miłości się nie zapomina , mam zdjęcie Zuzi na desce do prasowania siedzi tak dumna z takim jakby uśmiechem , i za każdym razem jak rozkładam deskę widzę tą mordkę uśmiechniętą ... mam jeszcze jej dwóch synków , rządzą całą rodziną

      Usuń