Translate

czwartek, 5 grudnia 2019

nocleg we Wrocławiu

Wakacje w tym roku spędzaliśmy w Trójmieście, potem wpadliśmy na tydzień do Międzyzdrojów a na koniec postanowiliśmy odwiedzić Wrocław.  Rok temu nocowaliśmy w Hostelu Vanilla , mieliśmy czteroosobowy pokój z łazienką . Plusy to położenie , wszędzie (czyli do miejsc nas interesujących ) blisko. Minusy to brak ręczników w łazience, (lądowaliśmy w nocy więc po pierwszym prysznicu wycieraliśmy się w bawełniane koszulki, na szczęście centrum  handlowe bardzo blisko i mogliśmy dokupić ręczniki) i niewygodne najtańsze chyba na świecie łóżka. Trzeszczały niemiłosiernie nawet pod najlżejszą osobą w rodzinie.  Dlatego w tym roku zdecydowaliśmy się poszukać innego noclegu. W Trójmieście mieliśmy mieszkanie , nazywało się Happy Apartament były tam dwie sypialnie, BYŁY  obydwie jak w  opisie, salon z otwartą kuchnią , balkon. Wszystko bez zarzutu co uśpiło naszą czujność. Na bookingu  znalazłam "Apartament z jedną sypialnią" na starym mieście. Miało być jedno małżeńskie łóżko i jedna rozkładana kanapa w salonie, dla  trzech osób idealnie. To mi w zasadzie wystarczyło i zamiast przeczytać komentarze poprzednich lokatorów natychmiast zamówiłam Apartament na ul.OŁAWSKIEJ 23, zapłaciłam i myślałam , że będzie tak idealnie jak w Gdańsku. Jednak idealnie nie było. Żadnego kontaktu z właścicielem. Jakiegoś "dziękuję , klucze dam potem" , nic . Po rezerwacji w Gdańsku ,którą robiłam w lutym na lipiec pani skontaktowała się natychmiast, wszystko wytłumaczyła a na dwa dni przed przylotem podała kod do drzwi.
  We Wrocławiu robiłam rezerwację na tydzień przed przyjazdem więc oczekiwałam szybko informacji na temat meldowania,  ale nie w tym przypadku. Wysłałam dwa emaile  i nic, zaczęliśmy się niepokoić i dzwonić do właściciela, tyle się słyszy o oszustach a tu chodzi o 600 złotych za dwie noce ale bardziej o to żebyśmy mieli gdzie spać. Najwyżej pójdziemy znowu do Vanilli, wiemy gdzie.
  Po kilku  głuchych telefonach i wiadomości,że skrzynka pocztowa jest zapchana wreszcie szanowny pan oddzwonił. Oznajmił,że  kod do klucza poda w dniu przyjazdu bo takie ma zwyczaje, ale  żeby się nie martwić bo wszystko jest ok. Uspokoił nas na kilka dni. Nadszedł dzień przyjazdu.  Cieszymy się na nocleg w oddzielnej sypialni, dziecko prześpi się w "apartamencie" na rozkładanej kanapie, a stare miasto już za oknem.  Jedziemy sobie pociągiem i znowu zaczynamy się niepokoić, w dniu przyjazdu poda kody czyli poczeka do ostatniej sekundy? A jak mi się komórka rozładuje? A jeśli zgubię telefon?  Albo ktoś mi go ukradnie?  Pilnuje więc telefonu jak oka w głowie i zamiast cieszyć się podróżą czekam na esemesa ... mąż próbował się do właściciela dodzwonić ale bez skutku i wreszcie łaskawie przysłał. Jak widać na zdjęciu o 11.07 , bo on nie przysyła kodu dopóki poprzedni lokator nie wyjdzie...no trudno, może chociaż sypialnia nam to wynagrodzi.  Właściciel ostrzegł też przed klatką schodową ale co tam na klatce nie będziemy mieszkać taki szczegół nie zepsuje nam pobytu w "apartamencie z jedną sypialnią" . Wchodzimy, rzeczywiście klatka koszmarna, od malunków na ścianie gorszy tylko zapach, duchota niemiłosierna ale co tam ? w "apartamencie z jedną sypialnią " na pewno duchoty nie ma. Wspinamy się podekscytowani mieszkaniem na  starym mieście, wspinamy się i wspinamy....nie doczytaliśmy ,że to będzie trzecie piętro, bo nie było jak się okazało tej informacji, wreszcie dotarliśmy dysząc do "apartamentu z jedną sypialnią" . I teraz przyszła pora wyjaśnić dlaczego ciągle podkreślam ,że "apartament z jedną sypialnią" . Wchodzimy i chcemy postawić walizki w tej sypialni..hmmmm gdzie ONA?? nie ma... trzeba czytać między wierszami jak się okazuje bo pan  właściciel tak sobie pisze co papier przyjmie ale przecież na zdjęciach było widać,że tam żadnej sypialni nie ma ! No było widać , ale ja nawet nie obejrzałam dokładnie tych wszystkich zdjęć ,skoro booking i Wrocław i apartament i 600 złotych za dwie noce to po co wnikać ? Luksus gwarantowany! Stawiamy więc te walizy w przejściu i ustalamy kto w większej potrzebie do toalety i okazało się, że pierwszy przegrał bo nie było w ubikacji papieru toaletowego! To we Wrocławskich apartamentach nie wycierają pupy? W Vanilli  się nie wycierają na ulOławskiej 23 nie podcierają... trudno. Jakieś chusteczki zawsze człowiek w podróży ma. Obejrzeliśmy nasz nocleg pobieżnie , trudno, będziemy spać obok dziecka(dorosłym nie muszę tłumaczyć dlaczego to słabe) i z przyjemnością opuściliśmy nasz luksus i poszliśmy uzupełnić braki w zaopatrzeniu. Ulica Oławska naprawdę jest dobrym miejscem na nocleg, centrum handlowe bardzo blisko, wystarczy wyjść na ulicę i można zjeść pyszny obiad , kilka kroków dalej  jedliśmy przepyszne śniadania , sklepy i za parę kroków pomnik  Aleksandra Fredry na starym mieście , który koniecznie kazała odwiedzić Bratowa. Po długim spacerze wróciliśmy na nocleg. Emocje troszkę opadły, obejrzeliśmy wszytko dokładnie. Drzwiczki w szafce kuchennej odpadły z jednej śrubki,  obydwa okna wychodzą na jedną stronę więc o przewiewie nie ma mowy,  po otwarciu okien mimo wysokości straszny hałas z ulicy ,gorąc niesamowity... próbujemy rozłożyć nasza kanapę do spania , rozjechała się na środek pokoju...już nawet nie ma siły się złościć , siadam z laptopem na kolanach i przyglądam się ofercie , z której w  wakacyjnym szle , jakimś zaćmieniu skorzystałam i wpakowałam całą rodzinę. Teraz dociera do mnie ,że  w opisie była sypialnia ale na zdjęciach jej nie było, opinie poprzednich gości tez niezbyt wylewne delikatnie mówiąc. Ale przeczytałam,że żelazko jest. Na poprawę humoru postanowiłam z tej  okazji skorzystać. Otwieram szafę, najpierw atakuje mnie mop , potem widok żelazka a na koniec widzę papier toaletowy! Ale odkrycie! We Wrocławskich apartamentach po papier lata się do szafy!  Kpię oczywiście teraz ale za chwilę  się wyjaśni dlaczego jestem taka złośliwa.  Moja Bratowa u której gościliśmy w Międzyzdrojach bardzo lubi Wrocław i było jej smutno,że nie może tam być z nami , na pociechę wysłałam jej zdjęcia z naszego luksusowego noclegu  sama często podróżuje i pracuje w hotelu wiec wie jak ten biznes powinien wyglądać, to ona pierwsza zasugerowała mi  napisanie szczerej opinii o "apartamencie".  Siedząc na tej kanapie poczułam dziwny zapaszek, gorąc wiec może moje nóżki? Byłoby fajnie bo je można umyć ale nie tą kanapę! Zapaszek unosił się z tej rozkładanej kanapy wyglądającej jak zjeżdżalnia . Jakie to szczęście,że  to tylko dwie noce...i ,że ten Wrocław jest taki piękny... na pewno jeszcze tu wrócimy nie raz ale już nigdy, przenigdy nie pospieszę się z wyborem noclegu. Chociaż zapłaciliśmy za trzy osoby pościel dostaliśmy dla dwóch , czyli na niewygodnej ,rozklekotanej kanapie czeka mnie walka o kołdrę , nie dlatego ,że w nocy zimno ale dlatego ,że trzeba dziecku oszczędzić widoku rozkopanego człowieka a nasze "spania" są przecież o dwie stopy. Pod prysznicem czaił się grzyb ale za to woda była ciepła.
  Booking sam upomniał się o opinię , nie mogłam napisać inaczej. Chwilkę po wysłaniu opinii dostałam esemesa od właściciela apartamentu. Delikatnie mówiąc wyraził swoje niezadowolenie z mojej opinii , oczywiście nie odpowiedziałam mu nic . Cała moje opinia została opublikowana na bookingu i jeszcze tu na blogu opowiedziałam dokładniej jak doszło do tej pomyłki wakacyjnej. Uważajcie  bardzo proszę przy wyborze noclegu. Można się mocno rozczarować jeśli oferta nie będzie zgodna z oczekiwaniami. Na dole kilka zdjęć , których nie było na bookingu i esemesy od "uprzejmego właściciela".