Translate

środa, 6 lipca 2022

Kristiansand , wycieczka do zoo , wakacje w Norewgii

 Synowa zaproponowała zwiedzanie ogrodu zoologicznego, w którym była jako małe dziecię.  Stavanger od Kristiansand  dzieli 250 kilometrów. Nasza szóstka nie zmieści się do auta syna wiec musieliśmy poszukać auta do wynajęcia. Wypożyczalnia w Norwegii oferowała autko za 100 000 isk na jeden dzień, drogo ale czego nie robi się dla synowej? Okazało się jednak, ze dzieci znają tańszą możliwość. Jest aplikacja cos jak uber , gdzie wynajmujesz auto od prywatnego właściciela. Znaleźliśmy Picasso , auto na trzy dni z pełnym pakietem ubezpieczenia i za 33 tys isk a nie za 100 tys z wypożyczalni na lotnisku . Bilety do zoo kupiliśmy przez Internet 369 norweskich koron czyli 4980isk , 167 pln (Dla porównania Wrocławskie zoo ma tzw. normalny za 60 zł) oczywiście za osobę, dziecko za darmo. 

Dopiero kilka kilometrów od Stavanger zrozumieliśmy zachwyty nad Norwegia. Droga prowadziła na skraju gór , nad woda. Ciągle natrafialiśmy na tunele wykute w skalach. W drodze powrotnej liczyliśmy i na pewno było ich ponad trzydzieści. W  tunelach były zjazdy w dol do domów, rozwidlenia .  A te domy położone nad woda w otoczeniu gór, cos wspaniałego. 

Dwieście pięćdziesiąt kilometrów malowniczej trasy upłynęło migiem i już mogliśmy przekroczyć bramy zoo w Kristiansand. Czyściutko, przestronnie ale podczas takiej pogody ciepłolubne zwierzaki szukały ciepełka a my musieliśmy szukać ich. Koniec maja i już były bardzo cieple dni. my trafiliśmy na pogodę w sam raz dla nas . Nie wiało i nie padało ale tez nie było upału, czyli dokładnie tak jak lubimy. Lubią ja tez zwierzątka tamtejsze, wilki podeszły pod samo ogrodzenie i tak pięknie nam pozowały , ze  trudno  było oczy oderwać.

Ogród ma dużo innych atrakcji oprócz zwierząt , karuzele, zjeżdżalnie , saneczki, jest miasteczko miniaturowe i sklepiki ,amfiteatr i pokazy dla dzieci, jest jakieś jedzonko ale większość nieczynna. Byliśmy rozczarowani, bo liczyliśmy na  obiadek na miejscu. Kupiłam tylko magnesiki i plecaczek na pamiątkę dla mojej Wnusi. Wspominam o tym bo ciągle ten płacz o ceny w  Norwegii a ten plecak kosztował  150 koron czyli ok 70 pln czyli ok 2000 islandzkich koron za pamiątkę z norweskiego zoo to uważam , ze naprawdę niedrogo a jakość produktu wysoka.

W drodze powrotnej znaleźliśmy w najbliższym miasteczku włoską restauracje gdzie obsługa była imigrantami i raczej nie z Włoch a kebab można się spodziewać miał smak bliski oryginału. Czyli znowu nie skosztowaliśmy norweskiego jedzonka, znowu kebab i pizza. 

Teraz mamy porównanie byliśmy już w Benidorm  teraz w Kristiansand nie licząc polskich ogrodów. mam nadzieję nasza najmłodsza podróżniczka zapamięta wrażenia z tej wyprawy i będzie to pierwsze zoo z  długiej listy.


 



rozwidlenie w tunelu 

zdjęcie zrobione w ostatniej chwili i w czasie jazdy ale na zbliżeniu widać , ze ktoś ma zjeżdżalnię prosto do wody!



Warto wspomnieć, ze w pomieszczeniach nie śmierdzi , jest czyściutko i bardzo ładnie.








Te atrakcje są w cenie biletów , wystarczy postać w kolejce.







Miniaturowe miasteczko

ciuchcia dookoła mini zoo, oczywiście w cenie biletu




niedziela, 3 lipca 2022

preikestolen zdobyty

 Do Norwegii pojechaliśmy 29 maja 2022. To tylko dwie godzinki lotu z Islandii a Play właśnie otworzył bezpośrednia linie do  Stavanger. Oczywiście robiliśmy rozpoznanie co warto w okolicy zobaczyć i padło na  Preikestolen. Wiktorie zostawiliśmy w przedszkolu , wspominam o tym ponieważ ten fakt decydował o przebiegu całej wyprawy .I to prawie dosłownie PRZEBIEGU. Ze Stavanger trzeba jechać ok 45 minut samochodem, potem marsz pod górkę dwie godzinki według opisu wyprawy na jaki natrafiłam w "internetach". Pan tam twierdził, ze na pewno jemu ta droga aż tyle czasu nie zajmie bo taka łatwa i przyjemna i zróżnicowana. Nie wszystko w tym opisie się zgodziło. Przyjemna i zróżnicowana owszem tak ale łatwa to już zdecydowanie nie. Zaparkowaliśmy auto i z kopyta na trasę. Mój ślubny ruszył na swoich długich nożyskach jak na wyścig wiec już po kilku metrach musiałam prosić o litość bo nie dam rady . To bite dwie godziny marszu, rzeczywiście i po ścieżce i po moście i po płaskim i ostro w górkę , po drodze wspaniale widoki , pogoda się zmieniała , raz zdejmowaliśmy kurtki żeby w pewnym momencie wejść w chmurę deszczu. Mijaliśmy jeziorka, w których można się kąpać , stromizny ,z których można spaść, bagienka, w których można się zamoczyć. Na trasie spotykaliśmy ludzi w rożnym wieku od maleńkiego dziecka w plecaku po staruszków starszych ciut ode mnie. Mijaliśmy tez pieski , jednego dwa razy bo jak wspominałam trochę nam się spieszyło wiec tak w dol to prawie biegliśmy. 

Jak opisać wrażenia ze szczytu... strach , radość, zachwyt, duma ,ze udało nam się tam dotrzeć ...        Na podstawie zdjęć , które wcześniej widziałam wyobrażałam sobie to troszkę inaczej, było jakby ciut mniejsze i ciut mniej gładkie, jakieś pęknięcia , wypukłości.  Widzieliśmy helikopter krążący nad górami , może dla ochrony? Złapie jak ktoś będzie leciał w dol? Bo będzie leciał długo , 600 metrów ! Cale życie zdąży przylecieć przed oczami i to w dwie strony ! Wszystko robi niesamowite wrażenie. W dole pływał statek , może wycieczkowy? Można wybrać się na zwiedzanie fiordów stateczkiem ze Stavanger. Z góry wyglądał jak malutka łódeczka.                                                                         Spotkaliśmy dwa razy Polaków i pozdrowiliśmy się kilka razy z mijanymi turystami. W Polskich górach to normalne , ze pozdrawia się mijane osoby tu jakoś nie, ale uśmiech zawsze mile i często widziany. Nie było specjalnego tłoku na trasie, może dlatego ,ze to był maj? Ale i tak sporo ludzi.

Na dole chcieliśmy cos zjeść ale kawiarenka była zamknięta, tylko sklepik z pamiątkami , jakieś napoje i kawka. Obejrzałam pamiątki i okazało się , ze ceny naprawdę nie ubijały , przypominam ,ze przyjechałam z Islandii. U nas wszystko dużo droższe. Nawet magnesiki na lodówkę, wybór wielki i ceny od 20 norweskich koron czyli jakieś 9 polskich i 270 islandzkich koron. U nas magnesiki kosztują od 700 isk (fragment kolekcji na zdjęciu niżej). 

   Pewnie, ze warto wybrać się na Preikestolen, Chociaż jeszcze dwa dni po wyprawie chodziliśmy na sztywnych nogach to i tak warto. Zakwasy były na własne życzenie , polecam przygotować się troszkę do takiej wyprawy a nie prosto z kanapy w wysokie góry ! To troszkę nierozsądne ale da się , sprawdzałam ,boli ale się da . 

 Dojechaliśmy ze Stavanger własnym autem ,(to znaczy syna ) ale już na druga wyprawę po Norwegii musieliśmy skorzystać z wypożyczalni . Zapraszam do opowieści z odwiedzin w zoo w Kristiansand.

moje ulubione 


      kawka przed sklepikiem z pamiątkami
fragment kolekcji magnesików, te z Lublina nie są tu przypadkiem, kocham miejsce gdzie urodziły się nasze dzieci 


moje starsze dzieci, na samym szczycie, (mieszkają jeszcze w Stavanger )
sam początek trasy








 






moja bułeczka cynamonowa, bo prowiant z domu nie ma sobie równych, a jak smakuje po takim spacerku! 


nie miałam torby z biedry ale w Islandii mamy bonus , taki sklep jak biedra ale ze świnka a obciachowe odjęcie musi być


wysoko, mowie Wam



Zdjęcia nie są chronologicznie ale starałam się pokazać różnorodność trasy i pogody , trzeba być gotowym na wiele ale jednak polecam zarezerwować sobie więcej czasu i nie pędzić tak jak my. Cieszę się ze nie zabraliśmy Wiktorii w góry , bałam się o te dorosłe dzieci a strach o to maleństwo na pewno  nie pozwoliłby mi tam wejść. Male dziecko ma czas na zwiedzanie takich miejsc. Oczywiście to moja opinia uwzgledniająca temperament mojej wnuczki. lepiej niech biega po przedszkolnym placu zabaw niż po wysokich górach na skraju 600 metrowych przepaści.

poniedziałek, 6 czerwca 2022

zakupy wełny w Norwegii

 Po artykule na  onecie na temat życia w Norwegii ( tu opowiadam o wrażeniach z lektury) jeszcze bardziej chciałam sprawdzić jak to jest naprawdę. Okazja nadarzyła się pod koniec maja .29 maja linia Play przeniosła nas na lotnisko w Stavanger. Na liście miejsc, które chciałam tam odwiedzić był sklep z wełna . Interesowały mnie wzory, wełnę mam u siebie. Zaraz przy porcie z ulicy widać taki sklep, pobiegłam tam jak na skrzydłach i zaraz za progiem trafiłam na  wielki regal z wzorami. Pani uprzejmie zapytała w czym pomoc i nawet zrozumiała , ze chodzi mi o klasyczne norweskie wzory , podała kilka gazetek i wskazała krzesełko żeby na nim zastanowić się nad zakupem. Nie zastanawiałam się długo, wzięłam wszystkie cztery gazetki i do kasy. A przy kasie pani mówi dozo a my rozumiemy tylko ,ze nie mogę kupić tych gazetek.  Nie rozumiemy z jakiego powody, (jednak trzeba przyłożyć się do nauki języka angielskiego ) wezwaliśmy na pomoc młodsze pokolenie. Moje dziecko wyjaśniło , ze możesz mamo kupić ale tylko jak kupisz wełnę u tej pani! Ale ja nie chce wełny! Mam inne plany co do bagażu , nie mam zamiaru zapychać walizek wełną, ale skoro nie można inaczej to proszę dziecko nich zapyta ile tej wełny musze kupić. Piec motków do każdej gazetki! Co takiego? Głęboki oddech, marzenie się oddala wiec je lap , zdecydowałam się na trzy gazetki , czyli 15 motków i poprosiłam żeby wskazała , którą to wełnę MUSZE wybrać żeby moc kupić gazetki z wzorami. Pokazała regal, na szybko bez przemyślenia wybrałam 10 granatowych, 2 białej i 3 czerwonej , bo takie kolory miała spodniczka na okładce pierwszej z brzegu gazetki. Ale babsztyl drąży , ze to za gruba wełna na ta spodniczkę, proszę o przetłumaczenie , ze to nie wełną na spódniczkę tylko 15 przypadkowych motków żeby kupić wzory , bo ja z Islandii jestem i nie chce mieć walizek wypchanych wełną i nie mam tez czasu na zastanawiania się nad zakupem teraz, cos tam z tej wełny wydziergam a teraz daj wreszcie te gazety kupić! Jak usłyszała , ze z Islandii to pokazuje ,ze ma tez islandzka wełnę niech sobie tej nakupię, ale mowie niech już da spokój bo ja tylko te gazety z wzorami chce ! Wreszcie dotarłam znowu do kasy , zdecydowałam się na trzy gazetki bo naprawdę 15 motków to maksymalna ilość do bagażu . Do pani chyba wreszcie dotarła cala dramaturgia tej sytuacji bo łaskawie dołożyła czwarta wybrana gazetkę już bez limitu wełny i piata gazetkę już gratis. I tak zamiast wydać 240 norweskich koron na gazetki wydalam 995 koron na gazetki i wełnę. 675 koron wydanych bez sensu. Mam tylko nadzieje , ze z tej wełny wyjdzie piękny sweterek a pani naciągaczce moje  pieniądze uratują biznes.


 Kilka dni później trafiliśmy w centrum handlowym Kvadrat na inny sklep z wełną , troszkę się bałam co mnie tu spotka ale ostrożnie weszłam i znalazłam już nie gazetki ale książki , na których właśnie szczególnie mi zależało, wybrałam nieśmiało jedna i pełna obaw na co mnie teraz naciągną podeszłam do kasy . Uśmiechnięta Pani przyjęła należność i bez tłumacza i bez problemów kupiłam tylko wzory. 

Czyli niepotrzebnie dałam się naciągnąć na ten pierwszy zakup, Nie polecam sklepu Magiske Masker na ulicy Ostervagkaien 5 w Stavanger, jeśli po norweskie wzory to do centrum Kvadrat. 

Można tez zajrzeć na pobliskie śmietniki jak radzi onet i tam poszperać , może jakaś pani akurat wywaliła gazetki z wzorami , będzie tanio ,co tam tanio ? darmowo! uratuje tropikalne lasy przed wycięciem na papier . Zamiast wiec  tracić czas w robocie na zarabianie kasy mogłam poczekać przy śmietniku i dostać wszystko za darmo, bakcyl taniego życia w Norwegii to się nazywa i troska o planetę . Popatrz na paragony człowieku, a potem wymyśl jak tanio dziergać w Norwegii.  Tak na koniec nie mogłam się powstrzymać ...

Książka ma ponad 200 stron i mnóstwo pomysłów na sweterki





niedziela, 8 maja 2022

Norwegia droga jest i kropka

 z samego rana natrafiliśmy na niezwykle fascynującą historie na onet.pl. Człowiek  opowiada- podpowiada jak żyć w Norwegii. TANIO żyć w Norwegii.  Opowiada długo i szczegółowo ,o tym jak łazi po śmietnikach tam się żywi , mebluje i ubiera. Jego tekst jest taki optymistyczny i taki życzliwy , pomocny, chce znaleźć naśladowców w rodzinie i ogólnie w społeczeństwie. Podpiera to ekologia , czułą troska o nasza planetę , taki bohater normalnie na miarę czasów (cytat: bez trudu można zapewnić sobie wszystkie dobra XXI wieku).

Normalnie mną zatrzeslo! Nie dlatego , ze ktoś chce jeść ze śmietników i docierać po kimś gacie. Ma takie prawo i jego sprawa ale po jakiego taki  tekst na onet?  Co wnosi? Zamiast pracować na swoje potrzeby grzebmy w śmietnikach? A jak wszyscy pójdą na śmietniki to kto wywali resztki żebyście sobie je dojadali? A najważniejsze co najbardziej już wkurzyło to dlaczego ten geniusz przetrwania nie ratuje planety w Polsce? Pojechał do Norwegii i teraz opowiada ,ze tam da się żyć taniej niż w Polsce. Nie umarł wiec żyje ale co to za życie? Po takie życie  emigrujemy z Ojczyzny? Emigrujemy żeby dojadać resztki ze śmietników? Nie da się w Norwegii żyć taniej niż w Polsce! Da się tam przetrwać jak pokazał ten przykład. Ostatnie zdanie brzmi : "W związku z tym stabilność finansowa oznacza większy komfort i swobodę w długoterminowej perspektywie". Musiałam to przeczytać kilka razy ! KOMFORT????!!!! proszę pana KOMFORT ?! Żresz resztki  ze śmietnika odgrzewane w znalezionej na śmietniku mikrofali ! Mieszkasz na 36 metrach we dwoje i używasz słowa komfort? Poniżej definicja ze słownika bo chyba trzeba przypomnieć  znaczenie tego słowa. 



Słownik języka polskiego PWN*

komfort
1. «ogół warunków zewnętrznych zapewniających człowiekowi wygodę, odznaczających się dostatkiem i elegancją»
2. «stan zaspokojenia potrzeb fizycznych i psychicznych oraz braku kłopotów»
  



Jak malutkie musi mieć ten człowiek potrzeby żeby zaspokoić je znoszonymi ze śmietnika gratami? I co to ma wspólnego z wygoda , dostatkiem i elegancja? Brzmi to jakbym była ta okropna konsumpcjonistką, pewnie nią jestem. Szukając domu w Islandii  miałam na liście wymagań np trzy sypialnie , bo mamy dwóch synów. Bo chciałam komfortu, bo emigrowałam żeby żyć komfortowo . Gdybym chciała żyć z dziećmi w ciasnocie i biedzie to nigdy nie ruszyłabym się z Polski!  Niech pan sobie je co chce , żyje gdzie i jak chce ale nie piszcie proszę ,ze da się żyć w Norwegii taniej niż w Polsce ! To nie jest życie to przeżycie . Tu w Islandii tez są ludzie, którzy przez kilkanaście lat mieszkają w skandalicznych warunkach, po garażach , piwnicach ,jakichś komórkach. W Reykjaviku robili niedawno badanie, z którego wynika ze 1868 osób w tym 19 dzieci mieszka w budynkach komercyjnych w tym 30% mówiących po polsku. 7% to bezrobotni , reszta pracujący. W jednym z lokali były 3 toalety w tym jedna zepsuta  na 30 osób . Oplata 60 tys.  isk czyli 1900 zł za maleńkie pokoje współdzielone z kimś . Chciałabym zobaczyć tych ludzi na wakacjach w Polsce. Zapewne obnoszą się ze swoimi zagranicznymi zarobkami i luksusem - komfortem w jakim żyją za granica. Czy to dalej jest życie? Da się tanio wynająć lokal w Islandii? Onet ma temat, skoro tym państwu takie warunki odpowiadają to dopiszcie  do tego te ekologiczna troskę o planetę i opowiedzcie jak to się pięknie da żyć w Islandii  nie tylko w Norwegii. Może ta liczba wyda się Wam mała ale procentowo w Islandii to naprawdę dużo. Nasz kraj(Islandia) liczy 366 425 mieszkańców(2020r)  

My tu za granica mamy różne problemy. Ja najczęściej spotykam się z nietolerancja. Prawda jest ,ze pracuje zgodnie z wyksztalceniem , pracuje tam gdzie chce , ale jesteśmy prześladowani ze względu na pochodzenie. Zawsze będziemy obywatelami drugiej kategorii, zawsze Islandczyk będzie tym lepszym. Nie oceniam tego, stwierdzam fakt. Jestem zdania , ze i tak mamy tu lepiej niż cudzoziemcy w Polsce. Nasze "prześladowanie" objawia się na przykład zakazem rozmawiania po polsku w miejscu pracy , nikt tu nas na ulicy nie pobije za to samo. Rozmawiamy swobodnie a od kiedy przestalam na siebie brać winy za wszystkich rodaków to i bez wstydu. Tak , kiedyś wstydzialam się  za naszych rodaków. Za właśnie takie ich  zachowania jak opisał nasz wspaniały walczący o planetę ekolog z Norwegii. 
     Po przyjeździe do Islandii tez używaliśmy rzeczy z drugiej ręki, odkupowaliśmy  meble, dostaliśmy lodówkę  , dom i samochód tez kupiliśmy używane . Na nowe auto przyszedł czas później ale dom ten sam używany "donaszamy" . Na nasze potrzeb potrafimy zapracować. Każdy kto pracuje może sobie pozwolić na kupno widelca  np . w ikei a nie szukać go na śmietniku!  Jak już ma czym i co jeść , ma gdzie mieszkać i w co się ubrać to i na zagraniczne wakacje może sobie pozwolić. Przez takich "ekologów" nigdy nie skończymy z wizerunkiem Polaka biedaka co to zje na śmietniku i prześpi się w garażu. Oni  ,Islandczycy są bardzo zdziwieni jak zobaczą  Polskę. To wy tam macie ulice? no mamy ... i nie śpimy w piwnicach... za to tu dlaczego nie! Taka oszczędność na czynszu! A potem filozofia ekologii i bohater Onetu gotowy. 
    Dorzućcie koniecznie te historie o tanich wakacjach w Islandii, a na forum  na facebooku :" przenocujcie mnie to przywiozę wam z ojczyzny flaszkę%, papieroski albo kiełbe" .Jeśli ktoś chce może robic biznes.  
  Jeśli ktoś chce może żyć na ulicy , może jeść resztki ze śmietnika tylko po co wyjechał za granice? Malo to śmietników w Polsce? Do roboty się wziąć , zapracować na potrzeby . I uważaj człowieku bo na śmietniku możesz połknąć nie tylko bakcyla ekologii ale i syfa jakiegoś i zaczniesz zbierać doświadczenia o Norweskiej służbie zdrowia a to temat równie fascynujący jak inne dziedziny życia w tym kraju. I obiecuje ci , ze tanio nie będzie i tu tanio się nie da...
 












sobota, 5 marca 2022

wypadek drogowy w Islandii

 Wybraliśmy się do Reykjaviku  18 lutego. Śniegu u nas na wsi było po pachy miejscami po szyje ale przecież stolice ktoś odśnieża? Zamówiliśmy nocleg żeby dziecko mogło spędzić czas z  przyjaciółmi a my zrobić spokojnie zakupy jak to w stolicy ile się do auta zmieści.  

Od pierwszych opadów śniegu było obserwowanie prognoz pogody i biadolenie , ze się nie da przejechać. Nawet kilka razy proponowałam przełożenie wyjazdu ale przyjaciel syna dzień wcześniej miał urodziny wiec okazja do spotkania doskonała, mąż wizyta w ambasadzie w sprawie paszportu (data ważności tego teraz będzie najbardziej pilnowanym tematem w tym domu tu opowiadam jak pojechaliśmy na wakacje z nieważnym paszportem , ale to wina tego ze reguł covidu pilnowaliśmy zamiast daty w paszporcie , no bo przecież winny musi być a to na pewno nie my), a ja wizyta u okulisty tu o niej opowiadam.  Mieszkanie związkowe zamówione od dawna. W tej sytuacji wyjazd "nieprzekładalny"  jakoś pojedziemy. W przeddzień wyjazdu okazało się, ze przyjaciel syna ma pozytywny domowy test a jego młodszy brat potwierdzony covid wiec ze spotkania nici. Dostarczyliśmy tylko chłopakowi tort niespodziankę i podstawiliśmy pod drzwi, takie czasy. Okulista i ambasada przebiegły sprawnie i zakupy tez w miarę. Naładowaliśmy  auto prawie pod sufit i czatowaliśmy na "okno pogodowe" żeby wracać do domu w przyjaznych warunkach. Parkowanie pod sklepami to prawdziwa tragedia, zasypane parkingi śniegiem , kierowcy fatalni. Nie mam pojęcia jak udało się cały piątek i pól soboty nie przywalić w nikogo ani nikt w nas. Pogoda zapowiadała się ładna wiec mieliśmy jeszcze niedziele na jakieś zakupki dlatego w sobotę już o 17.00 postanowiliśmy jechać do mieszkania , odpocząć obejrzeć jakiś film i rano dokończyć zakupki  i spokojnie wracać do domku. jedziemy sobie już w boczna uliczkę na osiedle, śniegu cala kupa ale ruch mały . Z przeciwka jedzie sobie tesla , na spowalniaczu i przejściu dla pieszych zjechała troszkę na nasz pas bo wąska tam ale to nic bo tylko dwa auta na ulicy. Zatrzymaliśmy się żeby sobie spokojnie przejechali , no to przejechali my ruszamy, kola lekko boksują i nagle PACH ! albo BACH ! Może to było LUP! w każdym razie myślę sobie rurę wydechowa urwaliśmy! patrzę na męża on na mnie i do tylu i rzuca wyraz powszechnie uważany za obelżywy, Nie od razy zrozumiałam co tu zaszło ale jak wysiedliśmy z auta i zobaczyłam za nami potworne auto z rurami na przodzie i wystraszone czupiradło z telefonikiem w ręku wszystko stało się jasne. Pani z obłędem w oczach pyta :po co się zatrzymaliście? Żeby przepuścić tesle! A ona , ze "Nie!, było dość miejsca trzeba było jechać!" O królowo tak rozmawiać nie będziemy! Walnęłaś w tył i pyskujesz? Dzwon po lögreglan oni ci wszystko wytłumaczą. Przyjechali po godzinie ale tylko tyle mogę mieć zastrzeżeń do nich. Zapytali kto dzwonił, rzucili okiem i już zajęli się sprawca. Nawet narysowali  jej na kartce bo cos tam jeszcze próbowała dyskutować. Zgłoszenie wysłaliśmy przez Internet , nasza firma ubezpieczeniowa odpisała natychmiast , firma sprawcy za chwilkę tez odpowiedziała i dala listę warsztatów do wyboru. Wybraniec zaprosił na przegląd strat ale jak usłyszał ze my ze wsi (250 km od stolicy) to zgodził się na przeslanie zdjęć. Teraz czekamy aż pan zamówi części i będziemy naprawiać tył. Tak skończył się zimowy wyjazd do stolicy Islandii. Cale szczęście ,ze da się tym autem jeździć, nawet nie wyobrażam siebie co byłoby gdybyśmy musieli szukać auta zastępczego , przeładowywać te wszystkie klamoty, już nawet nie mowie, ze przecież mogła nas skrzywdzić, dziecko siedziało z tylu... 

Zjechała z ronda na osiedlowa uliczkę, widziała nas bo w tym kraju nie ma drzew ani krzaków, jechała pomału bo osiedle , spowalniacz , przejście dla pieszych ,bo śnieg na ulicy, zwężone przejazdy a i tak walnęła w samochód, który  właśnie pomalutku ruszał... jak to zrobiła? Gapiła się w telefonik?              Nawet najostrożniej jeżdżąc nie unikniesz wypadku...

5 marca cdn...

20 czerwca odebraliśmy auto z naprawy , oczywiście jeszcze nie koniec przygody bo lampa nie przyszła. Mechanik da znać jak przyjdzie i będziemy mogli podjechać przy okazji i nam wymienia. Cały koszt naprawy pokryła firma ubezpieczeniowa. Nie pokryła kosztów paliwa na dojazd do warsztatu, nie pokryła utraty zarobków z powodu dni wolnych na dostarczenie i odebranie auta ze stolicy. Podwójna strata była na własne życzenie bo oczywiście jeździliśmy razem.  

Jeszcze dodam , ze koszt naprawy był prawie taki jak cena rynkowa naszego auta. Dlatego mechanik prosił o zdjęcie liczników, oceniali na podstawie przebiegu stan auta i rozważali czy  je w ogóle naprawiać. Auto ma 7 lat i trochę ponad 100 tys. przejechane, a koszt naprawy widocznej na zdjęciu był prawie taki jak koszt auta...Islandia. W czasie naprawy, która trwała tydzień jeździliśmy nissanem oczywiście na koszt vis.

19.02
  


20.06



Okulista na Islandii

 Zdecydowalam sie na badanie okulistyczne tym razem w Islandii. Wiadomo, ze bedzie kosztowalo a teraz opowiem ile. Wizyta 9814isk czyli po dzisiejszym korzystnym dla nas kursie 328 zlotych i okularki 137000isk( bo byla promocja) czyli 4579 zlotych . Wlasciwie to tu moglabym skonczyc ta historie bo najwazniejsze podalam  ale moze nie najciekawsze. Okularki nosze od maturalnej klasy , w Polsce nigdy nie bylo mnie stac na porzadne badanie i oprawki z gornej polki. Zawsze szukalam najtanszej opcji. Od kiedy mieszkam w Islandii dwa razy skusilam sie na "oszczednosc" w Lublinie i w Gdansku. Z tych lubelskich okularkow wypadaly szkla jak sie schylalam a w Gdansku kupilam dwie pary, progresywne i przeiwsloneczne. Zdecydowalam sie na dwie sztuki bo na cala szybe byla promocja : "dodajemy drugie szkal gratis" . Zdziwilam sie bardzo jak w kopercie byly faktycznie drugie szkla do kazdej pary. Tylko po co ? Sama szkiel i tak nie wymienie a slozyc mi te   same tez  nie beda nie wiadomo ile lat. Myslalam raczej, ze za ta druga zakupiona pare nie bede placic.  Zeby jednak to bylo w tych "Gdanskich " najgorsze! Najgorsze bylo to, ze te przeciwslonecznie okazaly sie nieprogresywne czyli byly tylko minus, nie mialy tej czesci plus na dole, a te drugie nie mialy fotochromu, czyli nie reagowaly na sloneczko. Oczywiscie moglam na sloncu zakladac te przeciwsloneczne ale kazdy kto nosi progresywne wie , ze oczy nie od razu przestawiaja sie na patrzenie przez plus na dole minus na gorze. Jak to sie moglo stac? Zamawialam w ojczystym jezyku! Nie szukalam oszczednosci bo w przeliczeniu na korony to naprawde kosztowaly nieduzo, dlaczego wiec mila pani w Gdansku tak zawalila to zamowienie? Gdyby bylo blizej oczywiscie pojechalabym tam z reklamacja ale na taka odleglosc nie bede sie fatygowac.  W tych okolicznosciach nic dziwnego ,ze postanowilam znowu zrobic okularki w Islandii. Wizyte zamowialam w stolicy, wiekszosc specjalistow przyjmuje w Reykjaviku. Umawiasz sie na konkretna godzine i czekasz najwyzej kilka minut. Wymagana byla maseczka chociaz juz przepisy zostawiaja ludziom decyzje co do jej noszenia. Podczas wizyty pan okulista poprosil prawie natychmiast o jej zdjecia, niby zebow nie badal ale w oczy tez trudno  zagladac jak przyslania je dziwna szmatka. Badanie kilka minut i nowa recepta. Okazalo sie , ze lewe oko mi sie "naprawilo" o prawie dioptrie a plusy pogorszyly z 2 na 2,25 . Planowalam  poogladac okularki w wielu punktach ale trafilam w szpony pierwszego z brzegu optyka . Pan przyjechal tu z Austrii wiec latwiej bylo sie nam po islandzku dogadac. Nie wiem na czym to polega , moze na gramatyce ale z cudzoziemcem latwiej rozmawiac po islandzku niz z islandczykiem . Moze dlatego skusialam sie na zakup u tego pana , a moze dlatego ,ze jak w Gdansku dostalam drugie szkla gratis? Tym razem jednak te szka sa w oprawkach. Mam dwie pary okularkow. obie progresywne, jedne z fotochromem a drugie z nakladka przeciwsloneczna na taki magnesik, super leciutkie nawet z ta nakladka. Obie pary maja dwa lata gwarancjii , pan wyginal je w rozne strony zeby udowodnic jakie sa niezniszczalne, ale najwazniejsze , ze pasuja i widze przez nie naprawde swiatnie. Szkla sa jakies super premium dzieki temu nie mam takiego przeskoku z plus do minus , nie szukam glowa tego punktu przejscia ( ludzie z wada jak moja wiedza o czym mowie) . Na koniec wroce do kosztow, jesli wydalam na okularki ponad 50000isk to moge dostac dofinansowanie ze zwiazkow zawodowych. (te z Polski byly za tanie i chociaz rachunki sa uwzgledniane to liczy sie kwota minimalna wydana) Dofinansowanie wynosi 30000isk -1000zlotych i przysluguje raz na dwa lata. Zwykle nosze okularki dluzej niz dwa lata , z tymi z Gdanska wytrzymalam prawie trzy. Wniosek wypelnilam dzisiaj ,przez internet, wiec jeszcze nie moge powiedziec jak szybko zwiazki zareaguja (uzupelnie to).  Jeszcze jedno juz naprawde na koniec , nie wydalam calej wypalty ani nie pol, wiec spokojnie raz na te kilka lat moge kupic okularki takie jak naprawde chce , jakich potrzebuje. Gdybym chciala moglam caly dzien chodzic i przymierzac, jest naprawde duzy wybor. 18 lutego zamowine 28 byly do odbioru, poprosilam o wysylke dlatego dopiero 4 marca listonosz przyniosl do domku. 

ps. Dziewiatego marca, trzy dni po wyslaniu wniosku,  dostalam dofinansowanie ze zwiazkow 20500 isk.  Czyli caly koszt okularow to 117000isk.


(zamazalam kennitala(taki islandzki pesel) , moje urodziny sa tajne a od daty urodzin ten numer sie zaczyna )