Translate

sobota, 22 sierpnia 2015

Czy Polacy nie lubią emigrantów - Polaków? czy ogólnie nie lubią Polaków ?

Przeczytałam wpis na blogu pt :" Polacy nie lubią Polaków,którzy wyjechali...a najgorsze są nasze dobre koleżanki..."
Chciałam skomentować , ale tego  co  mam do powiedzenia nie da się tak ująć w krótkim komentarzu, stad ten wpis.

 Mam za sobą 9 lat doświadczeń emigrantki i nigdy nie dostałam szpili od dobrych koleżanek na temat tego jak to mi dobrze za granicą i nic nie wiem o realiach w Polsce, od zwykłych koleżanek również nie ...ani od tych złych...od nikogo!Śliskie tematy polityczne pojawiały się i pojawiają,  ale  nie obrażam się o stwierdzenie,ze nie powinnam popierać tych czy tamtych skoro tu nie mieszkam. Szanuję ten punkt widzenia, chociaż się z nim nie zgadzam i ciągle chcę mieć prawo głosu w Ojczyźnie. Może w końcu wybierzemy kogoś kto znajdzie zloty środek i pozwoli  wrócić tym , którzy chcą wracać

Wszyscy  dawni znajomi,sąsiedzi odnoszą się do nas z sympatią. Nie, wyjątek... wspólnota mieszkaniowa w Kluczkowicach(nie pozdrawiam pan Ewy i Marysi) kiedy szykowaliśmy mieszkanie na sprzedaż utrudniały jak tylko mogły nam życie, ale to wynika z ich wrednej natury a nie naszej emigracyjnej rzeczywistości. Kiedy tam  mieszkaliśmy też utrudniały życie. Jeśli kiedykolwiek będę robiła spis przyczyn naszej emigracji panie będą miały wysoką lokatę na tej liście.(Opowiem na pewno jak na moją prośbę o włączenie centralnego ,pani ewa kazała mi się modlić, bo tylko bóg możne mi pomoc i wiele podobnych sytuacji, temat na długi wpis)

Nie uwierzyłam,ze tak nas w Polsce nienawidzą. A jednak. Jeden z moich facebukowych znajomych napisał,ze męczą go Polskie upały i tęskni do Islandzkiego chłodku. I to wystarczyło żeby wywiązała się pod tym dyskusja, która pokazała mi,ze to się dzieje naprawdę. Rzeczywiście jest jakiś żal w ludziach.I tęsknią do wyobrażenia o lepszym życiu na emigracji, zbudowanego często na podstawie nieprawdy przekazanej przez emigrantów na wakacjach. Sama pewnie przyczyniam się do tego i nikogo za to nie winię. Kiedy jadę na wakacje sporo czasu zajmują mi zakupy. Nie dlatego,ze mam kasy jak lodu, ale dlatego,ze nie mam gdzie tu  kasy wydawać. Jedyny sklep z ciuchami ma taki "badziew",ze na bazarach w Polsce można się ubrać
 o niebo lepiej , a ceny jak w najlepszych butikach. Czasem jeździmy do stolicy i tam sklepy są pełne towaru, ale wiedząc ,ze za parę miesięcy będziemy na wakacjach ,lepiej zbierać pieniążki i zrobić fajne zakupy w Polsce. Jeśli ktoś nie wie,ze to jedyne ciuchowe zakupy w roku, możne pomyśleć,ze dorobiłam się za granicą nie wiadomo czego.
cytuję:
"W zamian mamy – rozdarcie… To jest ta druga strona medalu, o której się nie mówi. My też o niej nie wspominamy. Wolimy o tym nie myśleć, wolimy tego nie czuć…"

pisze mama z prądem i pod prąd. Może dlatego,ze nie mówi się o tym, co się czuje jest taki stosunek znajomych do niektórych emigrantów? Dlaczego właściwie nie mam powiedzieć o tym,ze tęsknię, ze niemal każdego dnia przekonuję siebie,ze postąpiłam słusznie wywożąc rodzinę za granicę,jak często robię bilans zysków i strat tamtej decyzji.
Ja wiem,ze świata nie zmienię,ale mogę mieć wpływ na opinię moich znajomych o mojej emigracji.To taka kropelka w morzu potrzeb. Również dlatego zaczęłam pisać bloga, żeby pokazać jak czuję się na emigracji w Islandii.

A możne mi nie zazdroszczą bo po prostu emigracja emigracji nierówna?Gdzieś tam gdzie nas nie ma jest lepiej... Tu na Islandii nie ma czego zazdrościć. W Polsce miałam mieszkanko, wynajęte ale zawsze pełne przyjaciół, tu mam duży dom ale zwykle pusty...w Polsce miałam prace w tak zwanym" wyuczonym zawodzie" a tu, schowałam wszystkie dyplomy do szuflady i  kroje ryby...niby czego mi zazdrościć i wbijać szpile ?Leżącego się nie kopie. A jednak! Jest ktoś kto mnie nienawidzi i dał to dobrze poczuć.

 Mogę rozwinąć wątek i   powiedzieć,ze Polacy nie lubią Polaków ale tu ,za granicą. Tego co przeszłam z rodaczkami opisać się nie da w jednym tomie...dopiero tu za granicą poznałam co to zazdrość, zawiść , niezrozumienie... nie można uogólniać,a to ,ze spotkało mnie coś złego  nie znaczy,ze wszyscy są źli.

Często słyszę,ze Polacy nie przyznają się do Polaków spotkanych przypadkiem. Tak właśnie jest. Wcześniej zagadywałam każdego :" o słyszę,ze mówisz po Polsku, skąd jesteś, miło Cię spotkać", itp teraz robię swoje i nie zaczepiam,nauczyłam się tego w mojej pracy. Nie mów! możne nie zrozumieją o czym mówisz i obrócą to przeciwko tobie...

Jeszcze jeden przykład. Mój syn mówi świetnie po islandzku i po angielsku .Chciał w Reykajviku zamówić kanapkę. Obsługiwała go dziewczyna z typowym polskim imieniem na plakietce. Syn zaczął po islandzku, to prosta sprawa, nazwy składników kanapki, jednak dziewczę dopytywało ciągle jakby nie dosłysząc, wiec przeszedł na angielski i podobna sytuacja. Mąż podpowiedział żeby przeszli na polski to będzie im łatwiej dziewczyna zarumieniła się ale dokończyła po islandzku...Oczywiście to nie jest regułą, dwa stoiska dalej zastanawialiśmy się co wybrać kiedy podszedł kelner i po polsku polecił nam pyszne danie.



Nie uogólniajmy proszę sytuacji,
 bo jak słusznie  zauważa mam z prądem , każdy człowiek czy rodzina to zawsze inna historia. 

 Tacy widocznie jesteśmy my Polacy,ze zawsze potrafimy znaleźć  powód aby komuś szpilę , aby kogoś posłać na łopatki , aby komuś cios poniżej pasa...walczmy z tym! Zróbmy coś tu i teraz zamiast  licytować się komu lepiej, zamiast rozpamiętywać powstania i szukać dziury w całym!

https://mamazprademipodprad.wordpress.com/2015/05/30/polacy-nie-lubia-polakow-ktorzy-wyjechali-a-najgorsze-sa-nasze-dobre-kolezanki/




1 komentarz: