Translate

czwartek, 27 lipca 2017

Pszczyna

Uważam ,że historii najlepiej uczyć  się zwiedzając ciekawe miejsca, dlatego szukałam w okolicach Szczyrku gdzie spędzaliśmy kilka dni tegorocznych wakacji również atrakcji z historią Polski w tle. Wystarczy przejechać 43 kilometry i już znaleźliśmy się w Pszczynie. Zamek zwiedza się bez przewodnika , potem zbrojownię,  stajnię i powozownię. Wnętrza przepiękne, w stajni była wystawa motorów a w powozowni zrekonstruowane  powozy z fragmentami  oryginalnych dekoracji. Można fotografować bez lampy błyskowej. Kupiłam dwie książki "Życie dworskie w Pszczynie 1765-1846" oraz pamiętniki Daisy von Pless "Lepiej przemilczeć" spodziewam się dużo po obu lekturach.

akurat była konserwacja żyrandoli, mogliśmy się im przyjrzeć z bliska


słaba ta powozownia, po Łańcucie nie ma sensu wchodzić do żadnej innej powozowni, albo mają eksponaty wypożyczone z Łańcuta albo takie rekonstrukcje 

 Panów zaciekawiły motorki, to wystawa czasowa w stajniach zamkowych
wokół zamku rozciąga się przepiękny park, warto tam spędzić więcej czasu , (już dźwigam lektury na zimowe wieczory)

Po odwiedzinach na zamku wystarczy przejść na drugą stronę ulicy i już jesteśmy w zagrodzie żubrów. Wspaniale urządzone miejsce z tarasem do obserwacji  zwierząt, w budynku wystawa z prezentacją historii żubrów pszczyńskich. Dowiedziałam się ,że to właśnie stado pszczyńskie odnowiło cała populację żubrów w Polsce kiedy w czasie wojny wystrzelano wszystkie  żubry w Białowieży i tylko 3 w Pszczynie ocalały. Spacerują tam pawie i jest wiele innych zwierząt żyjących w Polskich lasach. Koniecznie trzeba zobaczyć zwłaszcza z dziećmi.


I na koniec odwiedzin w Pszczynie zajechaliśmy do Warowni na obiadek. Można się tu poczuć jak za dawnych lat. Warownia jest urządzona w dawnym stylu, (nawet toalety). Miła i szybka obsługa , smaczne jedzenie czego chcieć więcej? Na zewnątrz plac zabaw dla najmłodszych. Każdy zamówił inne danie żeby spróbować jak najwięcej: kurczak, zraz, gulasz z jelenia( wiem , zgroza! jelonki są urocze) a na przystawkę zestaw pasztetów z gorącą bułeczką. Do picia pyszna ,świeżutko zrobiona lemoniada. Cały obiad nie kosztował więcej niż hamburger w Hraunie w Olafsviku wiec nie zrujnował naszego portfela. POLECAM :) 












Brak komentarzy:

Prześlij komentarz