Translate

niedziela, 9 sierpnia 2015

Naleśniki po węgiersku


NALEŚNIKI PO WĘGIERSKU


Naprawdę nie pamiętam dlaczego tak się nazywają. Przepis znalazłam w książce kucharskiej jeszcze w czasach kiedy jednym z moich zadań było czytanie książek w pracy(oczywiście w uproszczeniu, chodzi o znajomość księgozbioru a nie o wszystkie treści w nim zawarte)



  masa serowa: twaróg, śmietanka, 2 żółtka, 2 łyżki cukru pudru, łyżeczka cukru waniliowego(tu cukier waniliowy jest jak cukier puder) 
wszystkie składniki wymieszać, nie powinno być zbyt słodkie
Nie podaję proporcji, ponieważ sama robię wszystko "na oko".Usmażone naleśniki smaruję masą serową i układam w naczyniu żaroodpornym.
Jeśli chodzi o ciasto naleśnikowe dodaję pianę z białek i 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia żeby były bardziej puszyste.

Na warstwę naleśników układam masło i zasypuję cukrem(używam brązowego, ale w Polsce zwykły był również smaczny), zalewam to śmietanką i układam drugą warstwę naleśników.Znowu cukier i masło i do piekarnika. Temperatura 200 stopni , zapiekam aż do zrumienienia cukru. Powstaje słodki , karmelowy sos.




Po zapieczeniu wygląda tak, najlepiej smakuje z mlekiem. Można odgrzewać na drugi dzień, u nas rzadko zostaje, robimy podejścia cały dzień ;)




KRIA dla lubiących ptaszki

Te piękne małe ptaszki wybrały sobie teren naszej gminy na gniazdowanie.Szczególnie dużo jest ich pomiędzy Hellissandur a Rifem. Wybudowali nawet tam ścieżkę, którą chodzić się da tylko kiedy ptaszki już odlecą i do nowego sezonu zanim przylecą. Oczywiście Islandczycy, którzy jak wiemy z filmu "Asterix w służbie Jej Królewskie Mości" nie znają strachu, mogą tamtędy chodzić zawsze.Jak widać na zdjęciach poniżej małe wsparcie w postaci dużego kołka nie zaszkodzi. Nawet najodważniejszy człowiek czasami wsparcia potrzebuje na ścieżce dla KRI (i ogólnie w życiu tez nie zaszkodzi).

Podobno Kria atakuje jak piorun , najwyższy punkt.

To jest widok straszny! Apeluję do ludzi , przecież stoją znaki ostrzegające przed ptakami. Wystarczy zwolnić, one naprawdę w końcu uciekają. 
Ten  żywy  na zdjęciu poniżej to młody, już troszkę polatuje i pewnie niedługo się stąd zabiorą,
 ale tylko te,które przetrwają !



Widzicie te białe plamki? Tak, to jest to ! Natura!Jak nie podziobią to na pewno os...ją ;) zapraszamy do spacerów po ścieżce dla Kri !


One za bardzo się nie boją, w końcu to one są u siebie! Były tu pierwsze zanim człowiek pobudował domki.



Wybudowali stanowisko do obserwacji ptactwa, postawili tez ławeczkę i stolik, przy  którym odważni i nieświadomi niebezpieczeństwa turyści zasiadają, żeby odpocząć i coś zjeść.Powodzenia ;)








Pole namiotowe wyposażone w toalety jest troszkę dalej, ale trzeba płacić. Tutaj można biwakować za darmo, ale gdzie siusiać?Widzicie ten czarny punkcik mniej więcej po środku miasteczka namiotowego? taaa...najbliższe krzaki daleko...


podróż stopem przez Islandie

21 czerwca w grupie Polacy na Islandii pojawiło się zapytanie ,prośba o noclegi.Pytała dziewczyna wybierająca się z dwiema koleżankami w podróż stopem dookoła Islandii. Zareagowałam od razu żeby mi nikt dziewczyn nie zabrał w dogodnym terminie. Byliśmy akurat w trakcie pakowania się na urlop. Zaimponowały mi odwagą , chęcią poznawania świata. Niesamowite dziewczyny !Tak sobie je wyobraziłam i nie zawiodłam się .
 Jestem ogromnie ciekawa  jak odbierają nasza wyspę turyści, chciałabym poznać opinię kogoś kto przyjeżdża tu nie do roboty a podziwiać KAMORY i nie mogłam się doczekać spotkania.
Umówiłyśmy się, jednak dziewczyny przesunęły termin przyjazdu. Troszkę to nam już krzyżowało plany, ponieważ tuż przed urlopem umówiliśmy się z przyjaciółmi. I już bałam się ,ze nasze spotkanie nie dojdzie do skutku. A jednak ! Udało się! Mam nadzieję,ze opowiedzą(możne na naszej grupie na facebooku?)
 z jakiego powodu przybyły do nas nieco później, bo to kapitalna historia( ja nie czuję się upoważniona do opowiadania jej).
 Nie pozwoliliśmy im zasnąć od razu,zabraliśmy dziewczyny do Olafsviku żeby zobaczyły jak wygląda miasteczko wystrojone z okazji DNI OLAFSVIKU. My tu prześcigamy się w tworzeniu dekoracji, ale o tym napisze innym razem. Wstąpiliśmy do nowo otwartego baru w HOTELU OLAFSVIK, ponieważ pracuje tam mój syn i studentki z Polski. Potem jeszcze zawlekliśmy dziewczyny do muzeum-skansenu w Hellissandur, potem na białą plażę, tutejsza atrakcje turystyczna . Na koniec pokazaliśmy dziurę w ziemi z ciekawą historią* i wreszcie późno w nocy poszliśmy spać. Rano dziewczyny wyjechały a ja poczułam niedosyt. Jaka szkoda,ze nie mogły zostać dłużej,  tyle dziur z ciekawą historią w okolicy chciałam im pokazać!
Mam nadzieje,ze jeszcze się kiedyś spotkamy.
Zachęcam wszystkich do nocowania turystów, mają coś ciekawego do powiedzenia obie strony  na tym skorzystają.

*CIEKAWA HISTORIA DZIURY W ZIEMI
Niedaleko naszego miasteczka jest dziura w ziemi. Podczas ostatniego spaceru zauważyliśmy,ze nakryli ją czaszką wieloryba , ogrodzili barierką i postawili tabliczkę z historią tego miejsca. Ponieważ mój islandzki jest komunikatywny( koniec pauzy, do roboty, patrosz rybę ) poprosiłam syna żeby przetłumaczył historię dziury w ziemi. Historia wygląda tak. Kiedyś w tym miejscu było źródło,ale już go niema. Przyjechał tu potomek tego co widział to źródło,żeby to źródło znaleźć ale nie znalazł. Potem przyjechał tu drugi, co wiedział gdzie to źródło jest i znal kogoś kto wiedział gdzie to źródło jest i tez tego źródła nie znalazł. Dziura jest na pamiątkę poszukiwań źródła, o którym ktoś słyszał, ze ktoś je widział.
 Oczywiście przesadziłam z tym tłumaczeniem(a i islandzki znam ciut lepiej) . Chodzi mi o to ,ze czasem czekam na puentę historii a tej puenty  po prostu nie ma. Czekam na awanturę, romans albo chociaż dramat w miejscu gdzie stawiają te swoje tabliczki z sagami a tam nic się nie działo. Wszystko dla turystów,którzy zaczynają im coraz bardziej przeszkadzać, a to ktoś wyrwał cenny mech(faktycznie przy tym klimacie dziura po namiotach zarośnie pewnie za kilka lat), a to sika gdzie popadnie bo wprowadzili 200 koron za ubikację na Gulfos. Właśnie na Gulfoss jest kolejna fascynująca saga. Postawiona niedawno( 5 lata temu tam byliśmy a tablicy nie było). Historia kobiety, która tam przychodziła. I właściwie na tym się ta historia kończy.Taka puenta. Czekałam,żeby się zakochała i tu przychodziła na schadzki z ukochanym , albo żeby rzuciła się w wodospad jak Wanda co nie chciała Niemca żeby bronić jakiejś słusznej sprawy a ona nic, tylko lubiła tu przychodzić, bo w chałupie dwucyfrowa liczba rodzeństwa.No ma Gulfos patronkę.








czwartek, 6 sierpnia 2015

parawaning

W mediach zaszumiało nowym tematem. Grodzenie terenu na plaży parawanem PARAWANING. Pamiętam moje pierwsze wyjazdy nad Bałtyk. Zabierała mnie Chrzestna ze swoimi dziećmi. To wtedy zauważyłam i zapamiętałam parawany. Kolorowe tkaniny nabite na  kołki, wytyczające "mój kawałek przestrzeni". Byłam małą dziewczynką, ale zapamiętałam je. Dlaczego? Ludzie chcą odgrodzić się nimi od innych, pokazać ,ze są lepsi ponieważ udało im się zająć miejsce najbliżej wody. Zupełnie nie rozumiem po co?. Do Bałtyku i tak nie da się wejść. To przejaw naszej narodowej ambicji źle ukierunkowanej. Ja za swoim parawanem chciałam ukryć moją skromną rudowłosą osobę. Nie muszę mówić jak działa słońce na skórę rudaska. Pierwszego dnia czerwień , drugiego bąble a trzeciego schodząca skóra. Tak było w czasach kiedy kremy z filtrem nie były tak popularne. Teraz używam Oriflame i mogę zapomnieć o tamtych skutkach opalania.
Kiedyś usłyszałam od zupełnie przypadkowej, obcej osoby, był to pierwszy dzień na plaży , chociaż z moją cerą nie ma to  większego znaczenia. Usłyszałam: A TA CO TU TAK STRASZY TĄ BIELIZNĄ i nie chodziło o kostium kąpielowy a rzecz jasna o moją jasną karnację. To na długie lata przekonało mnie ,ze powinnam używać PARAWANU. Jak ja zazdrościłam szczęśliwym posiadaczom tego cennego paska materiału, zazdrościłam ich miejsca, w którym mogą ukryć swój wstyd: białą skórę.Ta osoba nie zdawała sobie sprawy jak jej głupi komentarz wpłyną na dziewczynkę, którą wtedy byłam.
 Teraz jakieś 30 parę lat później, zmieniłam się i swoje podejście do życia. Podczas ostatnich wakacji na ciepłej plaży w Arenales, gdzie nie było ani jednego parawanu,  miałam ochotę opalać się toples . Może to dlatego,ze już wszystko co najgorsze na swój temat usłyszałam od RODACZEK ,możne dlatego,ze ludzie obok mnie na plaży nie odgradzali się parawanami .Zamiast ciągle bać się co wypada korzystali z plażowania.
Ludzie zacznijcie żyć, przestańcie ciągle obserwować i oceniać innych. Czy nie nudzi was ciągle obserwowanie , komentowanie ,ocenianie rzeczywistości?. Chyba nie lubimy takich postaw skoro chcemy schować się za parawanem przed wścibskimi oczami ,,wszechwiedzących,, Dlaczego jednak to ciągle trwa i nie da się przerwać?

poniedziałek, 3 sierpnia 2015

wiezy - dom na kredyt w Islandii

Mam dostęp do konta przez internet. No jasne,że nie jest to islandzki wynalazek i takie coś w Polsce mam od jakichś 20 lat. Nie o to mi chodzi. Bank islandzki różni się w swojej propozycji. Jedna z tych różnic polega na tym,ze rachunki wystawiane na moje nazwisko pojawiają się od razu na stronie i już poczta ich nie przynosi. Nawet o mandacie za przekroczenie prędkości z auto- radaru dowiedzieliśmy się w ten sposób. Drugą różnicą między Landsbanki a PKOBP jest tłumaczenie strony. Zaznaczam w jakim języku chcę mieć i automat już wszystko podaje po polsku.
 Jest taki  jeden rachunek, przychodzi co miesiąc od czterech lat. O nim właśnie chcę napisać.
 Z islandzkiego przetłumaczony jako ,,wiezy,, Co to takiego? A no kredyt na dom! Automatyczny tłumacz doskonale uchwycił sedno sprawy. Te "wiezy" trzymają nas tu na Islandii , chociaż "dzięki nim " nie czujemy się więźniami, wprost przeciwnie. Nasze życie bardzo się zmieniło po zakupie domu. Mamy swoje miejsce na ziemi, gdzie czujemy się jednocześnie szczęśliwi i nie szczęśliwi. Czego brakuje do pełni szczęścia?
Żeby ten dom był w Polsce! Dlaczego!!!??Dlaczego pytam jako Pani z biblioteki nie dostałam 25 tysięcy kredytu na wykupienie mieszkania w Polsce?A tu jako robol z fabryki, najgorsze stanowisko w hierarchii, dostałam na zakup dużego domu! Słyszałam,ze pracownik z dużym kredytem jest wymarzony dla pracodawcy, bo zależny mu na wypłacie. To prawda, ale przynajmniej wiem na co pracuję!
Wypłata z biblioteki ledwie wystarczała na bieżące rachunki, często musieliśmy wybierać które płacić najpierw,a które mogą poczekać. Tu po schowaniu dyplomów do szuflady nie mam takiego problemu.
 Landsbanki dał mi kredyt i Landsbanki bierze co miesiąc ratkę z odsetkami a co ma PKOBP? Zresztą nie tylko w tym banku pytałam, czepiam się tak PKOBP ponieważ tam miałam już od lat konto i tam pracownik obsługiwał mnie z lekceważącym uśmieszkiem, który pamiętam do dziś.

Dziękuję Landsbanki za twe  WIEZY


niedziela, 2 sierpnia 2015

savoir vivre na wakacjach

Przeczytałam na Onet podróże artykuł "Jak nie robić wiochy na wczasach zbiór 15 porad".Zachęcają do dyskusji na ten temat. Moje wakacje już się skończyły wiec mogę wyrazić swoje zdanie.

Pierwszym obciachem na liście jest" KLASKANIE PO WYLĄDOWANIU"
Myślałam,ze to tylko Polacy klaszczą.I uwierzyłam,że to obciach. Wmawiają nam to jak noszenie skarpetek do sandałów(wioska zaraz na drugim miejscu)A to nie prawda! Nawet jeśli tak było kiedyś to zwyczaj się najwyraźniej spodobał .W ostatniej podroży oprócz nas były tylko dwie polskie rodziny w samolocie a burza klasków świadczyła o tym,ze znacznie więcej osób wyraziło w ten sposób swoje zadowolenie.Jednak kiedy wróciliśmy z wakacji klaskania nie było...możne to nie Polacy a po prostu zadowoleni ludzie klaszczą?Klaszczmy wiec jeśli mamy ochotę , to nie wstyd!
Po drugie" NIE ZAKŁADAMY SKARPET DO SANDAŁÓW".
Pytam dlaczego nie?Bo ktoś wymyślił,ze to symbol wiejskiego Polaka na wakacjach?
Mój młodszy poobcierał nogi ale za nic nie chciał słyszeć o skarpetkach(wcześniej słyszał jaki to straszny obciach) Żeby go przekonać szukaliśmy wokół siebie przykładów skarpet w sandałach i wiecie co się okazało?Bardzo wielu mężczyzn nie słyszało o tym obciachu. Przysłuchiwaliśmy się w jakim języku mówią,żeby młodszemu udowodnić,ze nie tylko Polacy tak się noszą. Naprawdę nie bądźmy tacy zakompleksieni! Nie dajmy sobie wmówić,ze jesteśmy gorsi z powodu ubrania.
Po trzecie "ZAKŁADAMY DŁUGIE SPODNIE NA OBIADY/KOLACJE".
A co (znowu zapytam) jeśli zgłodniejemy po zwiedzaniu miasta oddalonego od naszej kwatery? Mamy wracać po portki?Wozić portki w plecaku?Zrezygnować z posiłku albo wybrać mac donalda?a temperatura powietrza nawet w nocy  około 30 stopni...Uwierzcie mi,że kelner bardziej jest zainteresowany napiwkiem niż naszym strojem...Na wakacjach uważam za dopuszczalne zjedzenie posiłku w krótkich spodenkach i kelnerzy też to dopuszczają inaczej nie zapraszaliby ludzi w letnich strojach. Ja wiem,że" klient w krawacie jest mniej awanturujący się" i nigdy nie poszłabym na świąteczną kolację w porteczkach do kolan ale przecież mówimy  tu o WAKACJACH !
 W punkcie 6  podobny problem  "JAK WSTAJESZ Z LEŻAKA I WYBIERASZ SIĘ NA PIWKO DO BARU,ZAŁÓŻ COŚ NA SIEBIE".
Nie dotyczy to chyba baru na plaży? Po ostatnich wakacjach gdzie widziałam  na plaży bardzo wiele kobiet opalających się toples uważam ,ze ten punkt  nie dotyczy barów na plaży.
Czwarty obciach : "SASZETKI I INNE KONDONIERKI MOCOWANE DO PASKA SA BEZWZGLĘDNIE ZABRONIONE". Powiedzcie to mojemu dziecku, które zgubiło 30 evro! Gdyby miał je w saszetce nie w kieszeni ...nie muszę mówić...
Kolejny punkt " UNIKAJMY KOSZULEK Z DATAMI, NP MOSKWA 1980, ITALIA 1990"
Chodzi zapewne o to żeby nie wystąpić w koszulce MOSKWA 1980  na wakacjach w ITALII W 1990 roku. Rzeczywiście  dziesięcioletnia koszulka, której wiek poświadcza taki napis to zabytek a nie wakacyjna moda.Jednak jeśli koszulka jest czysta i jeszcze ma wartość sentymentalną dla właściciela to właściwie dlaczego NIE?W domku, który wynajmowaliśmy była pralka , moją pierwszą myślą było,ze wołałabym zmywarkę. Jednak jak się okazało jedliśmy często poza domem ,wiec zmywania nie było dożo.Za to ubrania zmienialiśmy nawet kilka razy dziennie. Nie wyobrażam sobie zbierania tego i prania dopiero w domu. Tak samo jak założenia nie upranej koszulki. Bardziej wiec przejmowałabym się czystością ubrania niż napisem HISZPANIA 2015.
Punkt 7 mówi o tym,ze jeśli ktoś się uśmiechnie i powie HELLO to nie oznacza,ze jest gejem i chce  Cie poderwać i ,ze wystarczy odwzajemnić uprzejmość. Czy jest ktoś komu trzeba to tłumaczyć? I następny punkt "PRZESTRZEGAMY WSZELKICH OBOWIĄZUJĄCYCH ZASAD"  dalej autor rozwija myśl,żeby "nie przekonywać Arabki,żeby się wyluzowała i rozebrała na plaży jak człowiek". Zastanawiam się jak niby popełnić taką gafę?Na migi?A możne tylko ja nie mówię po arabsku?
Kolejne punkty to już wioska nie na wczasach ale w życiu: wyzywające stroje i makijaże, prowokacyjne głośne zachowanie, nakładane jedzenia na zapas. Wczasy all inclusive już tyle razy były wyśmiewane przez kabarety,ze chyba dotarło do ich zwolenników jak należny korzystać  z jedzenia i drinków nawet jeśli wcześniej tego nie wiedzieli.

Moim zdaniem wczasy są po to aby wypocząć , bawić się a nie martwic bardziej o czyjeś zdanie niż o własną wygodę . Więcej luzu  nie spinajmy się tak .Kulturalnego zachowania nie nauczą ujęte w 15 punktów  porady. Lepiej przeczytać porządny artykuł na temat kraju do którego się wybieramy, nauczyć się kilku podstawowych słów niż tracić czas na dyskusje czy wypada chodzić z wąsami po lecie(świecie).Po powrocie lepiej opowiadać o nowych smakach , miejscach niż o wąsatym bez koszulki (albo w koszulce z niestosownym napisem) spotkanym w barze, albo umalowanej w szortach w kościele(żeby nie było, ze czepiam się wyłącznie Panów)
Za dużo oceniamy ludzi za mało korzystamy z życia!

PS
 Do ostatnich wakacji uważałam za wioskę zabieranie jedzenia do samolotu. Nasz lot zwykle trwa 4 godziny jednak podróż trwa znacznie dłużej. Zajmuje prawie cały dzień, bez jedzonka się nie da. W samolocie kupowaliśmy pizze ,sałatkę , napoje i na takiej przekąsce docieraliśmy do celu. Jednak po ostatnim posiłku w samolocie zmieniłam zdanie. Kupiłam zupę i danie sałatkowe - co za ohyda! Chińska zupka przy tym prawdziwy rarytas.Wracałam z kanapkami w podręcznym i bez cienie wstydu wyjęłam je po starcie i zjadłam z apetytem i ... łzami...(łzy były za miejscem , które opuszczaliśmy a nie z powodu złych kanapek ) Niech się zawstydzą linie lotnicze za to paskudne żrecie, które sprzedają w samolocie. Zgadzacie się?


zakupy w Alicante i Elche BUCIKI

Wybierając się do Hiszpanii nie wiedziałam, ze okolica Alicante jest sławna z produkcji bucików.
 Długo wcześniej zabrałam się za szukanie atrakcji na wczasach i właśnie wtedy trafiłam na forum, na którym kobieta mówiła o 18 parach bucików przywiezionych z Hiszpanii. Oniemiałam! Toż to raj na ziemi!
W informacji turystycznej dostałam ulotkę o outletach w Elche i ogarnął mnie strach,ze tam nie trafię. Jednak okazało się, ze bez trudu znaleźliśmy ten raj dla wielbicieli bucików. Pikolinos, Botticelli, Martinelli, Lodi...i przeceny  nawet 80 % a przy zakupie dwóch par jeszcze taniej!  Wyobrażacie sobie takie miejsce ? REBAJAS -WYPRZEDAŻ to moje ulubione hiszpańskie słowo. Nauczyłam się go szybciej niż SALIDA -WYJŚCIE . Ceny były oczywiście rożne za  Pikolinos trzeba zapłacić ok 40 evro ale innych ceny zaczynały się od 6 ! MARIAMARE w outlecie Stores w Alicante kosztowały 14 !
Nie pobiłam rekordu 18 par, ponieważ pilnowało mnie trzech nic nie rozumiejących facetów. Na następne wakacje muszę zabrać chociaż synową, ona na pewno zrozumie to szaleństwo. Nie zdradzę  ile par mi zabrakło  do rekordu .Tam bardzo łatwo stracić głowę. Zakładam nowe butki na pól godzinne zakupy w miejscowym sklepie i idę jak na szczudłach bo nogi przywykły do gumowców...nie można mieć wszystkiego! Buciki i jeszcze gdzie w nich wychodzić...taka nasza emigracyjna - islandzka rzeczywistość...
dałam się wciągnąć...( zegarek,kapelutek i torebunia  oraz biżuteria z Oriflame- lokowanie produktu ;) )

 ulotka dostępna w centrum informacji , na drugiej stronie mapka, w drodze do Elche nie da się przegapić , wystarczy zjechać z ronda :)


samolot nad outletami( ponieważ lotnisko Alicante zaraz za płotem ) przypomniał nam ,że ten sen niedługo dobiegnie końca...