Translate

niedziela, 8 maja 2022

Norwegia droga jest i kropka

 z samego rana natrafiliśmy na niezwykle fascynującą historie na onet.pl. Człowiek  opowiada- podpowiada jak żyć w Norwegii. TANIO żyć w Norwegii.  Opowiada długo i szczegółowo ,o tym jak łazi po śmietnikach tam się żywi , mebluje i ubiera. Jego tekst jest taki optymistyczny i taki życzliwy , pomocny, chce znaleźć naśladowców w rodzinie i ogólnie w społeczeństwie. Podpiera to ekologia , czułą troska o nasza planetę , taki bohater normalnie na miarę czasów (cytat: bez trudu można zapewnić sobie wszystkie dobra XXI wieku).

Normalnie mną zatrzeslo! Nie dlatego , ze ktoś chce jeść ze śmietników i docierać po kimś gacie. Ma takie prawo i jego sprawa ale po jakiego taki  tekst na onet?  Co wnosi? Zamiast pracować na swoje potrzeby grzebmy w śmietnikach? A jak wszyscy pójdą na śmietniki to kto wywali resztki żebyście sobie je dojadali? A najważniejsze co najbardziej już wkurzyło to dlaczego ten geniusz przetrwania nie ratuje planety w Polsce? Pojechał do Norwegii i teraz opowiada ,ze tam da się żyć taniej niż w Polsce. Nie umarł wiec żyje ale co to za życie? Po takie życie  emigrujemy z Ojczyzny? Emigrujemy żeby dojadać resztki ze śmietników? Nie da się w Norwegii żyć taniej niż w Polsce! Da się tam przetrwać jak pokazał ten przykład. Ostatnie zdanie brzmi : "W związku z tym stabilność finansowa oznacza większy komfort i swobodę w długoterminowej perspektywie". Musiałam to przeczytać kilka razy ! KOMFORT????!!!! proszę pana KOMFORT ?! Żresz resztki  ze śmietnika odgrzewane w znalezionej na śmietniku mikrofali ! Mieszkasz na 36 metrach we dwoje i używasz słowa komfort? Poniżej definicja ze słownika bo chyba trzeba przypomnieć  znaczenie tego słowa. 



Słownik języka polskiego PWN*

komfort
1. «ogół warunków zewnętrznych zapewniających człowiekowi wygodę, odznaczających się dostatkiem i elegancją»
2. «stan zaspokojenia potrzeb fizycznych i psychicznych oraz braku kłopotów»
  



Jak malutkie musi mieć ten człowiek potrzeby żeby zaspokoić je znoszonymi ze śmietnika gratami? I co to ma wspólnego z wygoda , dostatkiem i elegancja? Brzmi to jakbym była ta okropna konsumpcjonistką, pewnie nią jestem. Szukając domu w Islandii  miałam na liście wymagań np trzy sypialnie , bo mamy dwóch synów. Bo chciałam komfortu, bo emigrowałam żeby żyć komfortowo . Gdybym chciała żyć z dziećmi w ciasnocie i biedzie to nigdy nie ruszyłabym się z Polski!  Niech pan sobie je co chce , żyje gdzie i jak chce ale nie piszcie proszę ,ze da się żyć w Norwegii taniej niż w Polsce ! To nie jest życie to przeżycie . Tu w Islandii tez są ludzie, którzy przez kilkanaście lat mieszkają w skandalicznych warunkach, po garażach , piwnicach ,jakichś komórkach. W Reykjaviku robili niedawno badanie, z którego wynika ze 1868 osób w tym 19 dzieci mieszka w budynkach komercyjnych w tym 30% mówiących po polsku. 7% to bezrobotni , reszta pracujący. W jednym z lokali były 3 toalety w tym jedna zepsuta  na 30 osób . Oplata 60 tys.  isk czyli 1900 zł za maleńkie pokoje współdzielone z kimś . Chciałabym zobaczyć tych ludzi na wakacjach w Polsce. Zapewne obnoszą się ze swoimi zagranicznymi zarobkami i luksusem - komfortem w jakim żyją za granica. Czy to dalej jest życie? Da się tanio wynająć lokal w Islandii? Onet ma temat, skoro tym państwu takie warunki odpowiadają to dopiszcie  do tego te ekologiczna troskę o planetę i opowiedzcie jak to się pięknie da żyć w Islandii  nie tylko w Norwegii. Może ta liczba wyda się Wam mała ale procentowo w Islandii to naprawdę dużo. Nasz kraj(Islandia) liczy 366 425 mieszkańców(2020r)  

My tu za granica mamy różne problemy. Ja najczęściej spotykam się z nietolerancja. Prawda jest ,ze pracuje zgodnie z wyksztalceniem , pracuje tam gdzie chce , ale jesteśmy prześladowani ze względu na pochodzenie. Zawsze będziemy obywatelami drugiej kategorii, zawsze Islandczyk będzie tym lepszym. Nie oceniam tego, stwierdzam fakt. Jestem zdania , ze i tak mamy tu lepiej niż cudzoziemcy w Polsce. Nasze "prześladowanie" objawia się na przykład zakazem rozmawiania po polsku w miejscu pracy , nikt tu nas na ulicy nie pobije za to samo. Rozmawiamy swobodnie a od kiedy przestalam na siebie brać winy za wszystkich rodaków to i bez wstydu. Tak , kiedyś wstydzialam się  za naszych rodaków. Za właśnie takie ich  zachowania jak opisał nasz wspaniały walczący o planetę ekolog z Norwegii. 
     Po przyjeździe do Islandii tez używaliśmy rzeczy z drugiej ręki, odkupowaliśmy  meble, dostaliśmy lodówkę  , dom i samochód tez kupiliśmy używane . Na nowe auto przyszedł czas później ale dom ten sam używany "donaszamy" . Na nasze potrzeb potrafimy zapracować. Każdy kto pracuje może sobie pozwolić na kupno widelca  np . w ikei a nie szukać go na śmietniku!  Jak już ma czym i co jeść , ma gdzie mieszkać i w co się ubrać to i na zagraniczne wakacje może sobie pozwolić. Przez takich "ekologów" nigdy nie skończymy z wizerunkiem Polaka biedaka co to zje na śmietniku i prześpi się w garażu. Oni  ,Islandczycy są bardzo zdziwieni jak zobaczą  Polskę. To wy tam macie ulice? no mamy ... i nie śpimy w piwnicach... za to tu dlaczego nie! Taka oszczędność na czynszu! A potem filozofia ekologii i bohater Onetu gotowy. 
    Dorzućcie koniecznie te historie o tanich wakacjach w Islandii, a na forum  na facebooku :" przenocujcie mnie to przywiozę wam z ojczyzny flaszkę%, papieroski albo kiełbe" .Jeśli ktoś chce może robic biznes.  
  Jeśli ktoś chce może żyć na ulicy , może jeść resztki ze śmietnika tylko po co wyjechał za granice? Malo to śmietników w Polsce? Do roboty się wziąć , zapracować na potrzeby . I uważaj człowieku bo na śmietniku możesz połknąć nie tylko bakcyla ekologii ale i syfa jakiegoś i zaczniesz zbierać doświadczenia o Norweskiej służbie zdrowia a to temat równie fascynujący jak inne dziedziny życia w tym kraju. I obiecuje ci , ze tanio nie będzie i tu tanio się nie da...
 












sobota, 5 marca 2022

wypadek drogowy w Islandii

 Wybraliśmy się do Reykjaviku  18 lutego. Śniegu u nas na wsi było po pachy miejscami po szyje ale przecież stolice ktoś odśnieża? Zamówiliśmy nocleg żeby dziecko mogło spędzić czas z  przyjaciółmi a my zrobić spokojnie zakupy jak to w stolicy ile się do auta zmieści.  

Od pierwszych opadów śniegu było obserwowanie prognoz pogody i biadolenie , ze się nie da przejechać. Nawet kilka razy proponowałam przełożenie wyjazdu ale przyjaciel syna dzień wcześniej miał urodziny wiec okazja do spotkania doskonała, mąż wizyta w ambasadzie w sprawie paszportu (data ważności tego teraz będzie najbardziej pilnowanym tematem w tym domu tu opowiadam jak pojechaliśmy na wakacje z nieważnym paszportem , ale to wina tego ze reguł covidu pilnowaliśmy zamiast daty w paszporcie , no bo przecież winny musi być a to na pewno nie my), a ja wizyta u okulisty tu o niej opowiadam.  Mieszkanie związkowe zamówione od dawna. W tej sytuacji wyjazd "nieprzekładalny"  jakoś pojedziemy. W przeddzień wyjazdu okazało się, ze przyjaciel syna ma pozytywny domowy test a jego młodszy brat potwierdzony covid wiec ze spotkania nici. Dostarczyliśmy tylko chłopakowi tort niespodziankę i podstawiliśmy pod drzwi, takie czasy. Okulista i ambasada przebiegły sprawnie i zakupy tez w miarę. Naładowaliśmy  auto prawie pod sufit i czatowaliśmy na "okno pogodowe" żeby wracać do domu w przyjaznych warunkach. Parkowanie pod sklepami to prawdziwa tragedia, zasypane parkingi śniegiem , kierowcy fatalni. Nie mam pojęcia jak udało się cały piątek i pól soboty nie przywalić w nikogo ani nikt w nas. Pogoda zapowiadała się ładna wiec mieliśmy jeszcze niedziele na jakieś zakupki dlatego w sobotę już o 17.00 postanowiliśmy jechać do mieszkania , odpocząć obejrzeć jakiś film i rano dokończyć zakupki  i spokojnie wracać do domku. jedziemy sobie już w boczna uliczkę na osiedle, śniegu cala kupa ale ruch mały . Z przeciwka jedzie sobie tesla , na spowalniaczu i przejściu dla pieszych zjechała troszkę na nasz pas bo wąska tam ale to nic bo tylko dwa auta na ulicy. Zatrzymaliśmy się żeby sobie spokojnie przejechali , no to przejechali my ruszamy, kola lekko boksują i nagle PACH ! albo BACH ! Może to było LUP! w każdym razie myślę sobie rurę wydechowa urwaliśmy! patrzę na męża on na mnie i do tylu i rzuca wyraz powszechnie uważany za obelżywy, Nie od razy zrozumiałam co tu zaszło ale jak wysiedliśmy z auta i zobaczyłam za nami potworne auto z rurami na przodzie i wystraszone czupiradło z telefonikiem w ręku wszystko stało się jasne. Pani z obłędem w oczach pyta :po co się zatrzymaliście? Żeby przepuścić tesle! A ona , ze "Nie!, było dość miejsca trzeba było jechać!" O królowo tak rozmawiać nie będziemy! Walnęłaś w tył i pyskujesz? Dzwon po lögreglan oni ci wszystko wytłumaczą. Przyjechali po godzinie ale tylko tyle mogę mieć zastrzeżeń do nich. Zapytali kto dzwonił, rzucili okiem i już zajęli się sprawca. Nawet narysowali  jej na kartce bo cos tam jeszcze próbowała dyskutować. Zgłoszenie wysłaliśmy przez Internet , nasza firma ubezpieczeniowa odpisała natychmiast , firma sprawcy za chwilkę tez odpowiedziała i dala listę warsztatów do wyboru. Wybraniec zaprosił na przegląd strat ale jak usłyszał ze my ze wsi (250 km od stolicy) to zgodził się na przeslanie zdjęć. Teraz czekamy aż pan zamówi części i będziemy naprawiać tył. Tak skończył się zimowy wyjazd do stolicy Islandii. Cale szczęście ,ze da się tym autem jeździć, nawet nie wyobrażam siebie co byłoby gdybyśmy musieli szukać auta zastępczego , przeładowywać te wszystkie klamoty, już nawet nie mowie, ze przecież mogła nas skrzywdzić, dziecko siedziało z tylu... 

Zjechała z ronda na osiedlowa uliczkę, widziała nas bo w tym kraju nie ma drzew ani krzaków, jechała pomału bo osiedle , spowalniacz , przejście dla pieszych ,bo śnieg na ulicy, zwężone przejazdy a i tak walnęła w samochód, który  właśnie pomalutku ruszał... jak to zrobiła? Gapiła się w telefonik?              Nawet najostrożniej jeżdżąc nie unikniesz wypadku...

5 marca cdn...

20 czerwca odebraliśmy auto z naprawy , oczywiście jeszcze nie koniec przygody bo lampa nie przyszła. Mechanik da znać jak przyjdzie i będziemy mogli podjechać przy okazji i nam wymienia. Cały koszt naprawy pokryła firma ubezpieczeniowa. Nie pokryła kosztów paliwa na dojazd do warsztatu, nie pokryła utraty zarobków z powodu dni wolnych na dostarczenie i odebranie auta ze stolicy. Podwójna strata była na własne życzenie bo oczywiście jeździliśmy razem.  

Jeszcze dodam , ze koszt naprawy był prawie taki jak cena rynkowa naszego auta. Dlatego mechanik prosił o zdjęcie liczników, oceniali na podstawie przebiegu stan auta i rozważali czy  je w ogóle naprawiać. Auto ma 7 lat i trochę ponad 100 tys. przejechane, a koszt naprawy widocznej na zdjęciu był prawie taki jak koszt auta...Islandia. W czasie naprawy, która trwała tydzień jeździliśmy nissanem oczywiście na koszt vis.

19.02
  


20.06



Okulista na Islandii

 Zdecydowalam sie na badanie okulistyczne tym razem w Islandii. Wiadomo, ze bedzie kosztowalo a teraz opowiem ile. Wizyta 9814isk czyli po dzisiejszym korzystnym dla nas kursie 328 zlotych i okularki 137000isk( bo byla promocja) czyli 4579 zlotych . Wlasciwie to tu moglabym skonczyc ta historie bo najwazniejsze podalam  ale moze nie najciekawsze. Okularki nosze od maturalnej klasy , w Polsce nigdy nie bylo mnie stac na porzadne badanie i oprawki z gornej polki. Zawsze szukalam najtanszej opcji. Od kiedy mieszkam w Islandii dwa razy skusilam sie na "oszczednosc" w Lublinie i w Gdansku. Z tych lubelskich okularkow wypadaly szkla jak sie schylalam a w Gdansku kupilam dwie pary, progresywne i przeiwsloneczne. Zdecydowalam sie na dwie sztuki bo na cala szybe byla promocja : "dodajemy drugie szkal gratis" . Zdziwilam sie bardzo jak w kopercie byly faktycznie drugie szkla do kazdej pary. Tylko po co ? Sama szkiel i tak nie wymienie a slozyc mi te   same tez  nie beda nie wiadomo ile lat. Myslalam raczej, ze za ta druga zakupiona pare nie bede placic.  Zeby jednak to bylo w tych "Gdanskich " najgorsze! Najgorsze bylo to, ze te przeciwslonecznie okazaly sie nieprogresywne czyli byly tylko minus, nie mialy tej czesci plus na dole, a te drugie nie mialy fotochromu, czyli nie reagowaly na sloneczko. Oczywiscie moglam na sloncu zakladac te przeciwsloneczne ale kazdy kto nosi progresywne wie , ze oczy nie od razu przestawiaja sie na patrzenie przez plus na dole minus na gorze. Jak to sie moglo stac? Zamawialam w ojczystym jezyku! Nie szukalam oszczednosci bo w przeliczeniu na korony to naprawde kosztowaly nieduzo, dlaczego wiec mila pani w Gdansku tak zawalila to zamowienie? Gdyby bylo blizej oczywiscie pojechalabym tam z reklamacja ale na taka odleglosc nie bede sie fatygowac.  W tych okolicznosciach nic dziwnego ,ze postanowilam znowu zrobic okularki w Islandii. Wizyte zamowialam w stolicy, wiekszosc specjalistow przyjmuje w Reykjaviku. Umawiasz sie na konkretna godzine i czekasz najwyzej kilka minut. Wymagana byla maseczka chociaz juz przepisy zostawiaja ludziom decyzje co do jej noszenia. Podczas wizyty pan okulista poprosil prawie natychmiast o jej zdjecia, niby zebow nie badal ale w oczy tez trudno  zagladac jak przyslania je dziwna szmatka. Badanie kilka minut i nowa recepta. Okazalo sie , ze lewe oko mi sie "naprawilo" o prawie dioptrie a plusy pogorszyly z 2 na 2,25 . Planowalam  poogladac okularki w wielu punktach ale trafilam w szpony pierwszego z brzegu optyka . Pan przyjechal tu z Austrii wiec latwiej bylo sie nam po islandzku dogadac. Nie wiem na czym to polega , moze na gramatyce ale z cudzoziemcem latwiej rozmawiac po islandzku niz z islandczykiem . Moze dlatego skusialam sie na zakup u tego pana , a moze dlatego ,ze jak w Gdansku dostalam drugie szkla gratis? Tym razem jednak te szka sa w oprawkach. Mam dwie pary okularkow. obie progresywne, jedne z fotochromem a drugie z nakladka przeciwsloneczna na taki magnesik, super leciutkie nawet z ta nakladka. Obie pary maja dwa lata gwarancjii , pan wyginal je w rozne strony zeby udowodnic jakie sa niezniszczalne, ale najwazniejsze , ze pasuja i widze przez nie naprawde swiatnie. Szkla sa jakies super premium dzieki temu nie mam takiego przeskoku z plus do minus , nie szukam glowa tego punktu przejscia ( ludzie z wada jak moja wiedza o czym mowie) . Na koniec wroce do kosztow, jesli wydalam na okularki ponad 50000isk to moge dostac dofinansowanie ze zwiazkow zawodowych. (te z Polski byly za tanie i chociaz rachunki sa uwzgledniane to liczy sie kwota minimalna wydana) Dofinansowanie wynosi 30000isk -1000zlotych i przysluguje raz na dwa lata. Zwykle nosze okularki dluzej niz dwa lata , z tymi z Gdanska wytrzymalam prawie trzy. Wniosek wypelnilam dzisiaj ,przez internet, wiec jeszcze nie moge powiedziec jak szybko zwiazki zareaguja (uzupelnie to).  Jeszcze jedno juz naprawde na koniec , nie wydalam calej wypalty ani nie pol, wiec spokojnie raz na te kilka lat moge kupic okularki takie jak naprawde chce , jakich potrzebuje. Gdybym chciala moglam caly dzien chodzic i przymierzac, jest naprawde duzy wybor. 18 lutego zamowine 28 byly do odbioru, poprosilam o wysylke dlatego dopiero 4 marca listonosz przyniosl do domku. 

ps. Dziewiatego marca, trzy dni po wyslaniu wniosku,  dostalam dofinansowanie ze zwiazkow 20500 isk.  Czyli caly koszt okularow to 117000isk.


(zamazalam kennitala(taki islandzki pesel) , moje urodziny sa tajne a od daty urodzin ten numer sie zaczyna )

niedziela, 2 stycznia 2022

cena tortu

 

 więcej prac na torty moja pasja
środek "kubeczka" biszkopt piernikowy, krem karmelowo czekoladowy z karmelem, dżem z czarnej porzeczki na to krem kawowy, krem śliwkowy  ze śliwkową żelką ,  galaretka kakaowa z kawą, nasączony likierem pomarańczowym , obłożony kremem z białej czekolady, dekoracje z masy cukrowej, moje ulubione świąteczne smaki 14 cm wysokości , 20 cm średnicy , przewidziany na ponad 20 porcji 



Od jakiegoś czasu piekę torty. Polubiłam to tak bardzo, że naprawdę mogę uznać to za moją nową pasję. Zapisałam się do kilku "tortowych " grup na facebooku i "ciągle się uczę " cytując mistrza słowa. 

 Piekę nie tylko dla rodziny ale i dla każdego kto potrzebuje. Na grupach tortowych dzielimy się doświadczeniami także z kontaktów z zamawiającymi. Nauczyłam się tam wiele. Na przykład ,że należy wytłumaczyć skąd się bierze cena tortu.

 Zacznijmy od biszkoptu. Proste ciasto czas przygotowania 30 minut , czas pieczenia 45 minut. Koszt zależy od wielkości ciasta.

Teraz najprostszy krem czekoladowy : czas godzinę , chłodzenie najlepiej cała noc w lodówce. Koszt jak wyżej zależy od wielkości tortu.

Krem budyniowy to też godzina przygotowania nie licząc czasu chłodzenia.

Żelka, czyli owoce w galaretce przygotowuje się dość szybko ,czas 15 minut.

Ozdabianie tortu na przykład figurkami z masy cukrowej to najdroższy punkt programu. W zależności od stopnia trudności przygotowanie zajmuje kilka godzin. 

Co jeszcze wpływa na cenę tortu? 

-podstawka ,ceny od 1000 koron wzwyż(o tym się nie myśli a przecież nikt nie daje własnej podstawki)

-barwniki, brokaty, kleje

- blaszki , ranty, narzędzia do formowania figurek( pewnie ,że kupione raz służą długi czas , ale przecież musiałam za nie zapłacić)

-zmywarka 

-piekarnik

-sprzątanie( przy lepieniu figurki maty, masy i akcesoria kilka dni zajmują blat w kuchni, kolejne elementy dosychają , literki , kwiatuszki , motylki itd muszą być przygotowane wcześniej )

-zakupy , Tak ! te produkty same  nie przychodzą, dźwigam masła, śmietany , jajka i całą resztę ze sklepu do domu.

-plan tortu , to już nie koszt materialny ale zajmuje czas. czasami dostaję zdjęcie i odwzorowuję tylko dekorację ale czasami muszę ją przemyśleć , zaplanować , poszukać inspiracji. 

-stres ,na końcu ale nie najmniej ważny element układanki. Czy tort się uda? Czy będzie smakował? Czy dojedzie w jednym kawałku? Czy się spodoba szczególnie dziecku?

Widać tylko koszt produktów, a co ona tam dała w taki malutki torcik? Ale tort powstaje etapami przez trzy dni , nie licząc czasu lepienia dekoracji z masy cukrowej. Oczywiście ,że nie stoję non stop trzy dni w kuchni, dochodzi czas studzenia, chłodzenia. 

Ktoś chce żeby był ze świeżymi owocami, nie ma problemu ale to dodatkowe koszty i wyjazd do sklepu, czas , czas! 

Ktoś zamawia na 20 osób a potem słysząc cenę prosi o mniejszy (bo wie pani covid i aż tylu gości nie przyjdzie , wielu odmówiło ) i pytanie to ile TERAZ będzie kosztował? Raczej TYLE samo, 2-3 cm średnicy nie robią wielkiej różnicy w kosztach produktów a tylko te się zmienią, tyle samo czasu i pracy będzie wymagał tort na 15 co na 20 osób. Biszkopt mały czy duży  będzie 45 minut w piekarniku a krem z 2 czy 3 kostek masła tyle samo czasu będzie miksowany. Misiek z masy cukrowej usiądzie na 20 i na 22cm średnicy z takim samym uśmiechem. Jakiej obniżki klient oczekuje? 

Najprostszy jednorożec w Polsce na allegro kosztuje 50 zł,  czyli 1600 koron ,figurka "ludzka" to już 150 zł czyli prawie 5 tysiecy koron . Czy tu macie polskie stawki?  Ile warta jest moja praca? Zapłacicie "chociaż tyle co w Polsce"? . Literki , chociaż tylko wycięte z foremki ale już malowane , naklejane ręcznie też darmowe nie są. 



   Proszę tylko szanujmy się , szanujmy swoją i cudzą pracę. Obiecuję sprostać najtrudniejszym wyzwaniom , uśmiech dziecka na widok mojej pracy sprawia ,że oddałabym tort za darmo, ale nie mówcie tego głośno ! 

przykładowe , jedne z ostatnich moich prac :





po więcej zapraszam na stronę na facebooku torty moja pasja


sobota, 13 listopada 2021

języki obce islandzki czy polski, który silniejszy?

 Zorganizowano spotkanie w szkole dla rodziców i nauczycieli . Byłam tam z racji zawodu bo dzieci mam  już po szkole podstawowej. Pani przyjechała do nas z prezentacją i dobrymi radami na temat nauki języków. Radziła wybrać silniejszy język i skupić się na nim. Oczywista rzecz ma to być jedyny słuszny na tej wyspie urzędowy język islandzki. Nie dziwiłabym się gdyby to była pani tutejsza, ale nie, to pani polska. Na spotkaniu z panią tutejszą kilka lat temu  poznałam całkiem inne spojrzenie na tą sprawę. Pani polska przedstawiła planszę z "dobrymi przykładami" byli tam ludzie urodzeni na emigracji albo przybyli tu w młodym wieku , którzy skończyli studia i robią kariery. Czyli jak ktoś skończył szkołę średnią a potem żyje szczęśliwie i uczciwie to już nie jest dobry przykład? Studia są wymiernikiem sukcesu? Skąd takie myślenie? Kolejny punkt zapalny to korepetycje. Pani ogłosiła, że chociaż uczyła się w Polsce i po polsku to miała korepetycje z języka polskiego dzięki temu jest teraz taką cudowną logopedą . Sugestia ,że mamy teraz inwestować w korepetycje? Jako nauczyciel nie powinnam tego powiedzieć ale powiem po co szkoła jest w takim razie? Za co nauczyciele biorą pieniądze? Dała przykład znajomej, która na weekendy zatrudnia islandzką " babcię" żeby dzieci miały kontakt z żywym islandzkim bez przerwy. Czyli w tygodniu dzieci są w szkole rodzice w pracy , kilka godzin wieczorem to kolacja , odrabianie lekcji, codzienna krzątanina a w weekend dziecko do islandzkiej niani- babci na "korepetycje " z języka?  A kiedy czas dla rodziny? Na budowanie więzi?  Kiedy zrobić coś z dziećmi? One tak szybko dorastają i pójdą w świat , może będą rozmawiać wspaniale po islandzku ale czy z rodzicami? 

Każdy z obecnych na sali to odrębny przypadek. Przybyli tu w różnych momentach życia  z dziećmi w różnym wieku z bagażem doświadczeń. Mają różne spojrzenie na świat , różne plany na przyszłość. Jedna z mam zapytała:" po co mi się tego uczyć jak za dwa lata "zjeżdżam" do Polski?" Inna bulwersowała się okropnie z powodu braku absolutnego zakazu rozmawiania po polsku w szkole. To prawda, że nasze pociechy skupiają się w grupkach polskojęzycznych. Nie można tego jednak generalizować . Mogę opowiedzieć o moich doświadczeniach w tym temacie. Przyjechaliśmy tu z 3 i 9 letnimi dziećmi . Starszy trafił na wspaniałą nauczycielkę i wspaniałą klasę. Nauka języka mozolna ale skuteczna. Skończył szkolę średnią w Islandii i postanowił studiować w Polsce. Zanim przyszły wyniki rekrutacji z uczelni dostał pozytywny wynik z testu CIĄŻOWEGO .Całe plany życie natychmiast zweryfikowało . Wrócił do Islandii po mamę swojego dziecka i razem pojechali je rodzić do Norwegii!  Moja wnuczka ma teraz półtora roku od rodziców słyszy język islandzki od dziadków ze strony mamy islandzki od dziadków ze strony taty słyszy polski(tata stara się też po polsku) a od dwóch miesięcy po kilka godzin dziennie norweski w przedszkolu. Wracam do syna. Na co dzień  w domu rozmawia po islandzku w pracy rozmawia po angielsku  (jest barmanem), podjął studia  zaoczne w języku angielskim. W szkole uczył się duńskiego z marnym skutkiem i niemieckiego ciut lepiej niż duński. Teraz zaczął uczyć się norweskiego. Islandzki znacznie to ułatwia. O polskich studiach już nikt nie rozmawia( w żadnym języku).  Nie skończył studiów wyższych, może jeszcze je skończy, ale pracuje , wychowuje dziecko jest wspaniałym synem , partnerem,  ojcem. Jestem z niego dumna , chociaż nie jest prawnikiem , politykiem , architektem jak postacie do naśladowania z prezentacji.  Proszę pani ! w życiu potrzebny jest szewc, krawiec, kierowca do wożenia tyłka prawnikom i sprzątaczka, która ogarnie biuro polityka!  

Młodsze moje dziecko uczy się w szkole średniej islandzkiej. W szkole polskiej nigdy nie był ale jak narzekał na swoją szkołę to starszy brat mówił ;" ciesz się, że nie chodzisz do szkoły w Polsce" chociaż skończył tam naukę po drugiej klasie. Już to wystarczyło, na całe życie trauma. Młodszy trafił do koszmarnej klasy. Długi temat, wystarczy powiedzieć ,że kto mógł zabierał dzieci z tej klasy i przenosił do innych szkół. Zrobiła tak na przykład moja była pani dyrektor. Wyobraźcie sobie, że  dziecko dyrektorki przedszkola musi szukać innej szkoły bo w tej klasie nie można wytrzymać. Nie każdy miał możliwość i musiał tu przetrwać do końca szkoły podstawowej. Nie trafiliśmy na tak wspaniałych nauczycieli jak ze starszym synem. Na początku edukacji pani nauczycielka z Rumunii była bardziej islandzka niż panie islandzkie , tępiła wszystkie przejawy polskiej , domowej edukacji, które za moja sprawą wkradały się do zeszytów syna. (np.: inny zapis dzielenia, kaligrafia odrobinę inna ) Na szczęście zaszła w ciążę i tylko rok męczyliśmy się z nią. Potem było różnie  z powodu trudnej sytuacji w tej klasie a tu opowiadam o zwrocie w nastawieniu do szkoły. Gdybyśmy skupili się tylko na nauce języka to nie  widzielibyśmy prawdziwych problemów naszego dziecka. Pani na spotkaniu  podpowiada sposób rozmowy z dzieckiem , który polega na powtarzaniu treści po islandzku. Teraz wyobraźcie sobie dziecko próbuje powiedzieć co znowu koledzy wyprawiali a mamusia na to :"a potrafisz powiedzieć to po islandzku?, no powiedz to po islandzku, bo jak nie będziesz umiał naskarżyć po islandzku to nikt cię nie wysłucha" i właśnie dziecko miało przykład jak zostało wysłuchane.  Proszę pani, proszę rodziców problem jest niewątpliwie. Jestem nauczycielką w przedszkolu, pracuję z najmłodszymi, żyję na emigracji od szesnastu lat i mogę już powiedzieć, że mam doświadczenia jako nauczycielka i jako matka . Martwimy się o nasze dzieci to jest naturalne ale zaufajmy też nauczycielom, także przedszkolnym bo jesteśmy pierwszym doświadczeniem w edukacji waszych dzieci i zaufajmy naszym dzieciom. Jeśli wyrosną na człowieka gotowego podjąć swoją rolę w życiu czy to polityka czy kierowcy to będzie sukces. Jeśli nie skończą studiów a będą szczęśliwi robiąc to co robią to będzie sukces i duma dla rodziców.

piątek, 12 listopada 2021

czwarta fala covidu w Isalndii

Znowu maski! Jak mnie to wkurza! Poszliśmy do sklepu a tam na drzwiach plakat informujący o maskach. Na szczęście mamy w aucie te z poprzednich fal, dyżurne , jednorazowe, niezastąpione od początku pandemii i zakładamy żeby nie narażać się obsłudze sklepu. I już nie wiem po co przyszłam , zresztą nic nie widzę , całe okulary parują , walczę tylko o jakiś obraz i chcę  szybko stąd wyjść. Łapię cokolwiek i wychodzę  ze sklepu ze słowami "jak mnie to wkurza!"
 90% społeczeństwa zaszczepione a chorych  najwięcej od początku pandemii. Zaszczepiłam się też tylko po to ,żeby móc wsiąść do samolotu a jak mnie wkurzyło kiedy moja jednorazowa dawka okazała się niepełna! Okazało się, że teraz potrzebuję drugiej dawki jakiejkolwiek szczepionki, która jest skuteczna po dwóch dawkach. CO TAKIEGO? Daje odporność po dwóch dawkach , chyba ,że jako druga po jednorazowej, która wcale nie jest jednorazowa , bo wymaga drugiej dawki czegokolwiek ?? !!! Chyba nie rozumiem...więc jak się okazało, że odmowa drugiej dawki nie ma wpływu na certyfikat covidowy, ten kod, który otwiera drogę do samolotu czyli na świat a w dodatku maja szefowa też odmówiła "doszczepiania" z rozkoszą powiedziałam nie !Jednak przy okazji poprosiłam o zbadanie przeciwciał , przecież to bezobjawowa choroba , może ją już przeszłam i jako "ozdrowieńca" mam odporność bez zastrzyku. Poprosiłam o badanie a potem o tym zapomniałam, zainteresowały się za to tym moje koleżanki z pracy więc poszłam do przychodni po wyniki . Tam okazało się, że one nie przyszły ale jak oddam znowu krew to może przyjdą. O nie ! Na to się też nie umawiałam, nie oddam ani jednej kropli niepotrzebnie a znowu aż tak ciekawa nie jestem.  
Żeby było jasne nie neguję wirusa, jest i na pewno ludzie cierpią a to nie jest śmieszne ale czy na pewno szmatka na ustach mnie przed nim obroni? Przykład z dzisiejszego poranka. Tatuś przyprowadza córeczkę, ona całuje go na pożegnanie w same usta, tatuś obniża maskę na brodę żeby to było możliwe i prosto od tego całusa leci  mała do mnie i wtula się w moją twarz, szyję , dotyka moich ubrań , rąk , włosów czego tam dosięgnie. Mam odepchnąć zarazę? Szmatka na ustach coś tu pomoże ? Jakie bakterie nie przeszły z ojca na panią przedszkolankę ?( wiem kij w mrowisko, ale mnie słowo "przedszkolanka "nie obraża są gorsze rzeczy na tym świecie, np bezobjawowy wirus). Na szczęście nowe szefostwo w firmie nie jest tak rygorystycznie nastawione do noszenia masek. Jeszcze nikt nie zwrócił mi uwagi ,że nie zakładam. Czy się boję? Nie boję się, ja się wkurzam! Te ograniczenia nie dają poczucia bezpieczeństwa tylko utrudniają życie. Rejestracja przyjeżdżających , daje powód mistrzom z wizzair żeby ludzi nie zabierać na pokład. Bardziej się boję, że mnie nie wpuszczą do samolotu niż, że  zarażę się covidem. Po weselu Oli , o którym opowiedam tu wiem,że wcale nie tak łatwo się zarazić. Jak odpoczywać na wakacjach nie mając pewności ,że wrócisz na tych samych zasadach, a mistrzowie z wizzaira tylko czekają żeby się do czegoś doczepić. Nie ma dnia żeby ktoś na forum nie informował o popisach geniuszy z wizzaira wspomnienia zawsze najgorsze z podróży ta linią.
W sierpniu byłam na kontrolnej wizycie w naszej przychodni, lekarz obiecał mi , że wirus za miesiąc się skończy. Zaszczepili się niemal wszyscy a wirus hula w najlepsze. Nie pojechaliśmy na wakacje, rezygnujemy ze świątecznego wyjazdu do stolicy na zakupy , żeby mnie szlak na same święta nie trafił od noszenia maseczki ratującej życie. Czego jeszcze można się spodziewać w najbliższym czasie? Włączysz wiadomości a tam przewidziało się polskim ekspertom ,że niedługo 30000 dziennie będzie pozytywnych wyników, otworzysz islandzką stronę a tam ,że czerwona strefa, rekordy zachorowań i już się odechciewa wszystkiego. W dodatku Boże Narodzenie wypada w weekend! Nawet to przeciwko nam , chociaż termin świat mógłby się zmienić , a nie tego się nie da więc pogódź się człowieku z tym czego zmienić nie możesz , przecież to się musi kiedyś skończyć.

piątek, 8 października 2021

podatki w Islandii

 Rozliczamy się do 12 marca. W tym roku jak od lat już kilku rozliczaliśmy się sami.  W Polsce nawet nie dotykałam tych durnych PITÓW ale tutaj łatwizna nawet jak niewiele z tego rozumiesz. Wystarczy klikać "naprzód" i na koniec " wyślij". Wszystko jest uzupełnione. Nawet dwa konta w banku w Polsce, którymi nie pamiętam żebym się tutejszej skarbówce chwaliła. W tym roku było podobnie, dopilnowałam też synów żeby wysłali zeznanie podatkowe. Tylko nie umiałam wydrukować za 2020 rok, za poprzednie się udało a za ten , nie ale co tam , po co mi wydruk?  I to był błąd! Gdybym dociekała dalej zauważyłabym, że nie wysłałam rozliczenia za 2020 tylko korektę za 2019!  Bo po islandzku rozliczenie za 2020  nazywa się "ROZILCZENIE 2021" ! Dowiedziałam się o tym dopiero w czerwcu kiedy skarbowy potrącił sobie pierwszą ratę z mojej wypłaty. Nawet ja zauważyłam brak 70 000isk  . Naliczają taki ryczałt dla tych co nie rozliczyli podatku bagatelka prawie 300 000 isk, plus za męża prawie 300 000 isk czyli jakieś 18 tysięcy polskich złotych. Polecono mi pana Magnusa specjalistę od zadań specjalnych. Oczywiście podjął się , powiedział, że to nie problem, dałam mu dostęp do naszych podatków i poszłam spokojnie do domku.  Kazał czekać , powiedział ,że około miesiąca to czekamy ...i tak mijały wakacje, lipiec,  ale w sierpniu to już poszłam do niego i pytam co się dzieje? On ,ze spokojnie ,że czekać bo wakacje są i cierpliwości bo wysłał. Kiedy we wrześniu nie było żadnych pozytywnych zmian na stronie  urzędu skarbowego postanowiłam zadzwonić i zapytać na infolinii. Miły głos w słuchawce i wszystko rozumie co mówię , pani zapytała czy mam przed sobą komputer i poprowadziła mnie po całym problemie , czyli " naprzód" i " wyślij" i mówi, że już , że mam wysłane i tylko mam czekać na zwrot niesłusznie zapłaconej nadpłaty. Rozmowa miał miejsce 25 września a 4 października dostaliśmy rodzinne, następnego dnia zwrot całej nadpłaconej kwoty a potem list z decyzją i rozliczeniem.  Gdybym zamiast liczyć na Magnusa sama zadzwoniła w czerwcu nie musielibyśmy całe wakacje czekać i zastanawiać się czy się uda  to wyjaśnić i ile nas to będzie kosztować. Niestety głęboko wpojony strach przed urzędem skarbowym wyniesiony z kraju rodzinnego i wpojony głęboko przez wrednych nauczycieli brak zaufania do własnych umiejętności zrobiły swoje.  Kiedy wreszcie uda mi się zrozumieć i docenić kraj , który wybraliśmy do życia? Tu naprawdę wszystko jest łatwe i skierowane na ludzi. W każdej instytucji masz wrażenie ,że chcą Ci pomóc. tu opowiadam jak składaliśmy wniosek o paszport. W przyszłym roku znowu sami rozliczymy nasze podatki , teraz już bogatsi o kolejne doświadczenie nie popełnimy błędu. Ciekawe czy skarbowy w Polsce tak szybko i tak bez żadnych kosztów reaguje na korektę rozliczenia .