Translate

poniedziałek, 8 czerwca 2015

POCZTA znowu!

Bylam przekownana,ze juz po 8 latach i tylu paczkach przerobialam wszystkie warianty z poczta.      A  tu takie zaskoczenie! 26 maja nadana zostala moja paczuszka w Polsce, 2 czerwca o 12.14 przyjeto w Reykjaviku. Czekam na wpisanie do islandzkiego systemu , poniewaz gdybym wyslala emaila wczesniej natychmiast odpowiedzieliby ,ze nie ma takiej paczki i procedura (przepychanka)trwalaby dluzej. Czekalam do dzis 8 czerwca, dzwoni starszy syn(lepiej zrozumie w czym problem) i tu wlasnie uslyszelismy tlumaczenie godne szczytow ! NIE MOGLI ODCZYTAC KTO JEST NADAWCA ANI DO KOGO TA PACZKA! Ot caly problem nie umieja czytac!
 I teraz mysle czy znowy wylali jakies kosmetyki tak,ze nie da sie odczytac nic z paczki, czy moze zatrudniaja tam na okres wakacji dziecki przedszkolne , takie ktore jeszcze nie zdazyly poznac liter? W tej sytuacji zapisali moje dane i powiedzieli,ze przysla mi paczke jesli wszystko z nia w porzadku! A niby co ma byc nie w porzadku? Rachunek na pewno naklejony jak zwykle. Mogliby sie wykazac odrobina dobrej woli i oclic juz bez robienia dalej z siebie ...pozdrawiam Panie z Poczty :)

sobota, 6 czerwca 2015

kupno domu na Islandii

Opowiem historię naszego kupowania. Mieszkaliśmy w wynajętym od firmy domku. Ma to niewątpliwie plusy i minusy. Plusy były do momentu zmiany szefa. Nowy nie tylko niekompetentny(to problem właścicieli firmy) ale do tego szuja nie z tej ziemi. Postanowiliśmy zmienić pracę. I wtedy wyszedł największy minus wynajmowania od firmy.Nie muszę mówić jaki. Zbyszek zdezerterował pierwszy, ja zostałam tylko ze względu na mieszkanie. Myśleliśmy naiwnie,że szybko znajdziemy jakiś wygodny domek. Poszliśmy do Pietura ,który zajmuje się nieruchomościami( i firmą ubezpieczeniową). Obejrzeliśmy kilka domów i jeden postanowiliśmy kupić na  Hjallabrekka .Był styczeń, niestety nie rozumieliśmy wszystkiego co mówił do nas Pietur, tylko tyle,że trzeba czekać. Po kilku miesiącach nic się nie zmieniło, za każdym razem kazał czekać  i tylko dopytywał kiedy MUSIMY się wyprowadzić.
Szuja od razu po odejściu Zbyszka z pracy podniósł czynsz z 45 na 90 tysięcy, więc troszkę nam się jednak spieszyło. W wakacje pojawiła się oferta pracy przy świeżej rybce w rodzinnej fabryczce. Postanowiłam z tego skorzystać ale co z domem?Obejrzeliśmy kolejne domy albo to były rudery albo mocno przekraczały nasz budżet. Ten na Hjallabrekka ciągle ta sama sytuacja ale przynajmniej  wyjaśniło się dlaczego musimy czekać. Właściciel był mocno zadłużony i bank kazał spłacić część długów. Umówiliśmy się,że spłaci to do sierpnia i wtedy kupimy jego dom. W firmie czułam się coraz gorzej, chociaż otoczona przyjaciółmi, nie mogłam znieść nowego szefa. Wtedy zaczęliśmy już troszkę panikować. Był lipiec, dni Olafsviku. Pamiętam, bo zamiast iść z przyjaciółmi korzystać z atrakcji, pojechaliśmy do Borgarnesu  ,zobaczyć ile kosztują materiały budowlane itd. Już tłumaczę dlaczego.
 Domek, który wynajmowaliśmy był wystawiony na sprzedaż, nie chcieliśmy go,ponieważ  wymaga za dużo remontu ale był tani.Obliczyliśmy ile musielibyśmy wydać natychmiast i  złożyliśmy ofertę. Wychodząc  od Pietura spotkaliśmy szefa szuję i zrozumieliśmy, że łatwo nie będzie. Mieliśmy rację. Zdrajca podbił znacznie cenę, kontaktu z właścicielem nie było , ponieważ to starszy człowiek mieszkający w Reykjaviku.Jeszcze troszkę walczyliśmy wytykając wszystkie usterki i osiągnęliśmy tylko tyle,że szef szuja musiał troszkę podremontować i zwrócił nam za poniesione wydatki(mieliśmy rachunki na wszystko co sami naprawialiśmy)Pietur wyjechał na tydzień a po powrocie mieliśmy podpisać dokumenty. Jednak po powrocie oświadczył,że sprzedający się rozmyślił! Chcę wierzyć,że szuja nie maczał w tym palców.
Jak zwykle, przy każdej wizycie z milutkim uśmieszkiem Pietia pytał"to kiedy MUSICIE się wyprowadzić"?

Wreszcie dopuściliśmy Hellissandur.  Na Naustabud nie zwróciliśmy wcale uwagi, nawet myślelismy, że dopiero co pojawił się w ofercie. Dopiero długo później dowiedzieliśmy się ,że był wystawiony od 5 lat!Naustabud 19  było obejrzane nawet niedokładnie i targowaliśmy cenę też tak od niechcenia( ustaliliśmy 17 milionów z 19 i wzięliśmy numer telefonu od właściciela.), szukaliśmy mniejszego , tańszego domku. Obejrzeliśmy dwa domy na Munadarholl i jeden na Berdaras. Wybór padł na bliźniaka na Munadarholl. Właścicielka wystawiła za 14 milionów, ale i tu trzeba by wkroczyć od razu z remontem, zaproponowaliśmy 13 żeby chociaż na nową kuchnię zostało. Oczka jej się zaświeciły i kazała jutro iść do Pietura on będzie wiedział! Taa wiedział! Od razu powiedział,że nawet 14 to za mało za TAKI cudny dom! ,że co najmniej 15 albo 16 nawet ! Bliźniak, bez garażu...taaa...możne dajmy od razu 100!I tradycyjnie nie zapomniał zapytać:  -to kiedy MUSICIE się wyprowadzić?
Niestety teraz już rzeczywiście było kwestią czasu kiedy nas wywali na ulicę z dziećmi, zaniosłam wypowiedzenie i od 1 września miałam zaczynać pracę w innym miejscu.
Mieliśmy dość tych gierek, Hjallabrekka pod koniec lipca powiedział,że wycofuje ofertę i nie sprzedaje domu(nie sprzedał do dziś , dobudował nawet garaż). Powiedzieliśmy Piotrowi,że chcemy jeszcze raz obejrzeć bliźniaka i nie wtajemniczając go zadzwoniliśmy do Naustabud. Wybór okazał się prosty! Ten dom ma garaż dla Zbyszka i oranżerię dla mnie i kosztuje niewiele więcej niż bliźniak do remontu.Decyzja podjęta ale jak to teraz zrealizować? Zadzwoniliśmy do właściciela domu i pytamy czy nie zmieniła się cena- NIE- więc chcemy kopić Twój dom, ale nie wiem jak?-Odpowiedział , nie pytając nawet o nasze nazwisko żeby iść do Pietura , on już będzie  na nas czekał. Kiedy weszliśmy do biura Pietura zobaczylismy jego normalny uśmieszek ale kiedy zrozumiał w jakiej sprawie tym razem przyszliśmy, upewnił się tylko -Monika, kupiłaś dom?- chociaż byłam z  Rodziną zwrócił się tylko do mnie , wstał od biurka i chodził z 5 minut w tę i z powrotem, a jego mina BEZCENNA! Ruszyła procedura kredytowa. Zakładaliśmy kupno domu do 15 milionów, ten był droższy ale jak wiadomo banki mają te swoje procedury, tabele i czas żeby to wszystko przeliczyć.Wkład własny 20%, to już nie te czasy ,że banki kredytowały bez opamiętania 100% wszystkiego. Kiedy teraz o ty myślę to chyba nie ten bank opóźniał decyzję, ale jeszcze wtedy miałam ciut szacunku dla Pietki i wierzyłam,że pomaga.
Od września zaczęłam pracę w Rifie, 3 kilometry od Olafsviku. No i czekaliśmy na decyzję banku... czekaliśmy...czasami po pracy jechaliśmy do Hellissandur pogapić się na dom...
Nasi przyjaciele byli wtajemniczeni we wszystkie procedury z wyjątkiem adresu. Wymyśliliśmy sobie taką przeprowadzkę z niespodzianką, zapakowane auta i tylko my wiemy dokąd jedziemy !
To PRZYJACIELE! akceptowali  i rozumieli. Wiedzieli ile znieśliśmy przeprowadzek(o tym kolejny post)i jak ciężkie były ostatnie miesiące.
Nie chcieliśmy zdradzić o  który dom chodzi również z innego powodu. Już trochę przeżyliśmy TU, szczerość nie jest wskazana.
Pod koniec września zauważyliśmy,że kobieta wynajmująca "nasz " dom  wyprowadza się! Od razu pojechaliśmy do Pietura, ale on dalej swoje ,że jeszcze bank nie zdecydował. Jak to? Dlaczego więc lokatorka, pracownik banku już się pakuje? Pietka,że nie wie, sprawdzi to. Tymczasem w pracy zapytano mnie czy to ja kupuję ten dom w Hellissandur! Zaprzeczyłam! Nie było decyzji z banku , nie wiedzieliśmy czy się uda a po drugie to Przyjaciele zasługują na to aby pierwsi poznać nasz nowy adres.Taki był plan! Pojechałam do Pietura i zapytałam skąd ta osoba wie o naszych planach! On powinien być dyskretny a nie plotkować.I zdecydowanie poprosiłam o kontakt z bankiem, za długo to trwa! Od tego momentu sprawy nabrały tempa, chyba zrozumiał,że już nic nie ugra.Jeszcze chciał przeciągnąć temat, powiedział,że lokator ma miesiąc na wyprowadzkę. My jednak  nie po to obserwowaliśmy dom ,żeby nie wiedzieć, że stoi już pusty.Dalej było jak sobie wymarzyliśmy, nasi przyjaciele jechali na przerwę obiadową kiedy my ładowaliśmy pudła(spakowane od miesiąca) do samochodu.Natychmiast po pracy podjechali swoimi samochodami i akcja ruszyła! Na koniec dnia juz wisiały firanki a my wznieśliśmy pierwszy toast. Jeden z najszczęśliwszych dni w naszym życiu!
 Pakowanie w starym domku....
 nosiliśmy pudła do zmroku...co 8 października następuje dość szybko...

 podobno świece na oknie odstraszają ze moce, ja w to nie wierzę, ale strzeżonego Pan Bóg strzeże ;)
 "szampanskoje" i wcześniej upieczone (i zamrożone) na ta okazję paszteciki
 Dobrze mieć wysokie przyjaciółki , z parapetu w mgnieniu oka zawiesiły firanki ,od razu zrobiło się przytulnie...widzicie TE miny, tak wyglądają szczęśliwi ludzie :) nowy dom i starzy przyjaciele, czego jeszcze można chcieć?








Zbyszek zapewnił atrakcje dzieciom, sztuczne ognie w
oranżerii :)

piątek, 5 czerwca 2015

komputer chroni

wracając od lekarza  z pękniętym palcem opowiadaliśmy naszemu synkowi o wszystkich wypadkach z dzieciństwa jakie przydarzy się nam lub naszym znajomym.
Gdyby ustawić ranking to pewnie wygrałby człowiek, który wystawił głowę na zewnątrz przez rozbite okno. Szyba pękła mniej więcej po środku, utworzyła się dziura wokół, której sterczały ostre resztki szyby.Kiedy wystawił ten łeb na zewnątrz szkło sterczące od dołu wbiło mu się pod brodę.Niewiele brakowało, a zgilotynowałby się na własne życzenie.(mam nadzieję,że nie poda mnie do sądu za opowiedzenie tej przygody:))
 Mój kochany mąż z kolegami miał zabawę polegająca na łapaniu ostatniego wagonu pociągu i po przejechaniu kawałka zeskakiwali zanim pociąg nabrał prędkości, Zwykle się udawało, ale kiedyś zaczepił i pociąg przeciągnął go kawal po torach ,a właściwie podkładach kolejowych. Cale plecy obdarł ze skóry, a kiedy mama dowiedziała się w jaki sposób powstały rany bezlitośnie umyła i zdezynfekowała czymś piekącym do dziś(na samo wspomnienie).  Ja szukałam podobnych wrażeń  jak mój mąż(byliśmy sobie pisani)tylko nie mieszkaliśmy przy torach. Mieszkaliśmy przy drodze do kawiarni gdzie często przyjeżdżali rolnicy po sprzedaniu jabłek w zakładzie. My czepialiśmy się przyczep tych traktorów i jechaliśmy aż do zakrętu na wysokości drugiego bloku. Kiedyś nie puściłam przyczepy w porę i traktor zaczął się rozpędzać za zakrętem, zeskoczyłam ale wylądowałam na buzi, no na ryj prosto! Należało się za głupotę ;)
  No i tak jeszcze długo opowiadaliśmy w końcu nasz syn zapytał dlaczego aż tyle mieliśmy tych niebezpiecznych przygód, A no dlatego,ze nie mieliśmy konsoli, komputera ba! nawet telefonu nie mieliśmy.W sensie,że nasze dzieciństwo było ciekawe , barwne i jest co wspominać!
 Nasz syn podsumował :KOMPUTER CHRONI, gdybyśmy tkwili przed ekranem jak nasze dzieciaki nic takiego nie maiłoby miejsca.
IMPREZA według naszych dzieci
Nasz starszy syn robi czasem imprezy w domu, polega to na tym,ze przychodzą koledzy każdy ze swoim komputerem , rozkładają się po całym pokoju i grają ze sobą w sieci. Czasami obejrzą jakiś film albo pograją na konsoli ale najczęściej to komputer. My znikamy w sypialni i tylko do łazienki przemykamy cichaczem,żeby nie krepować dzieciaków.Jednak oni się wcale nie krępują. Podczas ostatniej imprezki był ktoś nowy, bo zamiast do łazienki trafił do naszej sypialni.Zachowują się tak cichutko,ze śpimy sobie spokojnie(chyba,ze ktoś pomyli drzwi.W sumie to mieliśmy szczęście, mógł przecież na nas nasikać :) ).



na dolnych zdjęciach widać jeszcze jedną dziwność. Każdy przychodzi na imprezkę z własną wyżerką. Na początku , jak polska, tradycyjna gościnność nakazuje przygotowywałam im jakiś poczęstunek, ale wcale się nie częstowali! Zdjęcia zrobiłam, jak data wskazuje dawno temu, nie myśląc o blogu, więc nie ilustrują dokładnie tego co się tam wyrabia ;)

czwartek, 4 czerwca 2015

POCZTA


Wysyłam dość często paczki z Polski do Islandii i tylko raz w druga stronę.Ze względu na koszty oczywiście
Kiedy tu zamieszkaliśmy , wiadomo, przyjechaliśmy z walizkami i tym co udało się w nie Upchnąć. Ceny na Islandii powalają wiec co mogliśmy, kupowaliśmy w Polsce. Pierwsze najbardziej zapamiętane doświadczenie było z anteną satelitarną.Żeby mieć okienko na świat przywieźliśmy dekoder ale jak wiadomo sam nie działa. Prosiliśmy człowieka żeby zamówił dla nas antenę tam gdzie sam kupił, ale zwlekał z tym w nieskończoność.A Wielkanoc zbliżała się wielkimi krokami.Dlatego wyszukałam w Krakowie firmę,która takie antenki sprzedaje i zamówiłam. Stałam się od razu pośmiewiskiem "środowiska". Po pierwsze mówili mi przecież ,ze nie można słać paczek o takich gabarytach, po drugie na pewno nie będzie działać taki talerz z Polski, a po trzecie wystarczyło ich poprosić a załatwiliby nam przyłączenie do sąsiada ich kolegi z pracy(o co zresztą prosiłam wielokrotnie i bezskutecznie). Czekali na nasza antenę bardziej niecierpliwie niż my. Wreszcie przyszła, podłączyliśmy i zaczęła odbierać, koszt o polowe mniejszy niż tu (po 8 latach działa).
Przepraszam,ze zawiodłam.
Druga sensacyjna paczka zawierała choinkę!
Zbliżało się Boże Narodzenie, na pierwsze święta mieliśmy takie mieszkanko,ze zmieściła się tylko owinięta girlanda z Rumfatalagerinnu (Jysk ) butla po coli , którą postawiłam na stoliku. Teraz mieliśmy wielki salon i postanowiliśmy zaszaleć.Na allegro wylicytowałam choinkę(5zl poniżej ceny) (Mam z tym związaną fajną historie ale opowiem o tym w innym poście.)
Szczęśliwa podzieliłam się ze znajomymi dobra nowina. No bo jeszcze nie wiedziałam,ze tu trzeba trzymać język za zębami! Naiwniaczka , świeżak , zupełnie nie znający realiów życia na emigracji.
I znowu naraziłam się na śmieszność! Po pierwsze taka paczka w ogóle nie dojdzie a po drugie jeśli nawet dojdzie to naliczą nam takie cło,ze w ogóle to się nie opłaca.Po trzecie będzie szla ruski miesiąc i na pewno nie dotrze na TO Boże Narodzenie. I znowu czekali bardziej niecierpliwie niż my. A tu masz przyszło szybko, bez cła i okazało się tak piękne,ze nawet dla nas zatwardziałych zwolenników tradycyjnego,żywego drzewka wydawało się najpiękniejsze na świecie .
Przepraszam ,ze zawiodłam!
 Próbowali nam uświadomić,ze udało się bo na pewno nie wiedzieli co jest w paczce, tez mi argument! Nie wiedzieli! Jasne,ze wiedzieli!Maja tam jakieś sprzęty do prześwietlania przesyłek a poza tym choinka była w dwóch częściach , przerwała opakowanie i wystawała nie budząc żadnych wątpliwości co do zawartości przesyłki, ale już nie próbowałam wyjaśniać, zresztą od tamtej pory dużo się zmieniło i już nie jestem taka gadatliwa, Lepiej zachować informacje dla siebie niż znowu się narazić.
Przepraszam, ale długo uczyłam się życia TU.

choinka z butelki :)
ustawiliśmy choinkę w pokoju synka, ponieważ mieliśmy kotka -psotka, jednak poradził sobie z drzwiami i udekorował choinkę po swojemu! te oczyska wystające z drzewka to Madlen :D

środa, 3 czerwca 2015

PACZKI







na zdjeciach widzimy w jakim stanie dostarczono mi paczke z kosmetykami.Jednak bardziej niz wylany szampon zdenerwowalo mnie to,ze naliczyli CLO! Ludzie czy Wy nie macie sumienia na tej poczcie?Zrezygnowali tylko ze zwyklych przepychanek z rachunkiem ale z oplaty to juz nie! O jakich przepychankach mowie? Otoz na kazdej mojej paczce w widocznym miejscu jest przyklejony w pieknej , przezroczystej koszulce rachunek. Nie jest to moj wymysl ale zalecenie tutejszego urzedu clowego.Zalecaja przyklejenie rachunku do paczki co ma skrocic droge od nadawcy. Problem tylko w tym,ze nie kazdy z pracownikow tego urzedu WIDZI. To jawny brak dobrej woli, czasami trafia sie kompetentny czlowiek i wtedy WIDZI moj rachunek , cli paczuszke i ja natychmast wysyla ale najczesciej przysylaja mi pisma z zapytaniem co jest w paczce itd. Czesto ida dalej w swej niekompetencji i ten rachunek z paczki wsadzaja do koperty z listem i przysylaja mi do domu! Po co pytam? Ja to przyklejem dla nich. Probowalam z tym walczyc i dzwonilam zeby powiedziec co o tym mysle, a pani malpa z poczty na to po prostu wyslij mi to faxem! Nic prostrzego! A jak! Tylko,ze poczta jest jedna na nasza gmine 10 kilometrow od domu i 6 km od pracy, pewnie moglabym z tym rachunkiem skoczyc na poczte po pracy. A czemu nie? A no ,,temu,,ze poczta pracuje do 16.00 dokladnie jak ja. Rozwiazalam ten problem wylsylajac im email ze zdjeciem rachunku. Teraz wysylam rachunek opcja ,,przeslij dalej,, z mojej poczty.

A na dolnych zdjeciach jest historia paczki  rekordzistki,wyslanej 12 lutego a dostarczonej18 wrzesnia. Nie powiem, w sierpniu poczta wyplacila pieniazki z reklamacji, ale ja zdazylam juz zapomniec co w tej paczce bylo :)Na pewno 10 katalogow obowiazujacych 3 tygodnie, czyli mocno przeterminowanych, reszta byla zdatna do uzytku. Na szczescie kosmetyki ORIFLAME maja dlugi termin przydatnosci. Wydalo sie,jestem konsultantka Oriflame :) Od 17 lat :)

wtorek, 2 czerwca 2015

ZACHWYT NIE ZWALNIA Z MYŚLENIA


ten post mial byc o fryzjerkach, jednak w drodze powrotniej z salonu zdarzylo sie cos co spowodowalo,ze zmienilam zdanie. Wracalam w swietnym nastroju, juz wyslalam do domu zdjecie z nowa fryzura i...no wlasnie co kobiecie moze zepsuc humor kiedy wraca zachwycona od fryzjera? Z daleka widzialam auto, ktore najechalo na kupke kamieni. Ucieszylam sie,ze nie jade pierwsza(mialam czas bezpiecznie wyminac kamienie) i zezloscilam na kogos kto nasmiecil na ulicy.Jechalam dalej za tym malutkim autkiem i szybko zrozumialam ,ze to nikt nie nasmiecil na drodze tylko kierowca jedzie ,,lapiac,, pobocze i walac kamieniami na ulice! Zachowywalam bezpieczna odleglosc ale auto jechalo zbyt wolno, moj samochodzik ciagle pokazywal,ze powinnam zmienac biegi, 80 dla mnie za wolno przy 90 zblizalam sie za bardzo. Postanowilam wyprzedzic dziwnego kierowce. W Islandii sa odcinki drogi, ze widac po horyzont, zadnych drzew przy drodze, ba! nie ma nawet krzaczka gdyby natura przycisnela. Zdarzalo sie widziec ludzi z gatkami w garsci za samochodem. Znalazlam sie wlasnie na takim idelanym odcinku do wyprzedzania. Jade! Wiecie co ten geniusz zrobil? Nie wiem dlaczeo, moze zobaczyl mnie w lusterku a moze mial kolejny atak! W momencie wyprzedzania ,,zlapal,,pobocze i wywalil spod kol mase kamorow prosto na moje auto! OO SZOK!!! Ja wiem,ze sa w zyciu wieksze tragedie! Ja wiem,ze w ubieglym tygodniu wywalil sie samochod z 6 turystow(jedna osoba zmarla na drugi dzien) niedaleko naszego domu ja wiem, bo sama przezylam wieksze tragedie! Ale zrozumcie moje zdenerwowanie! W drodze do fryzjerki robilam zdjecie licznika bo wlasnie przekroczylam 2000 kilometrow! Pora powiedziec,ze przednia szyba pekla...a taki byl ladny amerykanski...
Jestesmy przyzwyczajeni do dziwnego zachowania ludzi na drogach. Wracalismy dzisiaj z pracy i na bocznej ulicy Keflavikugata zatrzymal sie nagle , bez jakichkolwiek oznak,ze zamierza to zrobic bialy kurdupel z para turystow. Skad wiem,ze to turysci? Bo nawet nie zauwazyli,ze za nimi ktos jedzie a jak ich wymijalismy oboje gapili sie na wode. Ja wiem,ze w tym miejscu jest pieknie i warto sie zatrzymac , ale moze wczesniej warto zerknac w lusterko, wlaczyc kierunkowskaz? Ale po co? Turysta swieta krowa zaplacil za widoki to bedzie je podziwial gdzie mu sie spodoba i robil co mu sie spodoba, zaplacil to bedzie sie zachwycal i nie musi myslec, martwic sie, ze utrudnia ruch. Moze ja przesadzam i wychodzi ze mnie typowy ,,cham za kierownica,, uwierzcie mi jednak turysci to jedna z plag islandzkich drog(o innych plagach napisze niedlugo)

poniedziałek, 1 czerwca 2015

opieka medyczna na Islandii

historii  z medycyna w tle cd
Zwolnilam sie z pracy o 11.00 i pojechalismy przeswietlic paluszki. Mimo,ze nie bylismy umowieni na konkretna godzine Lekarz natychmiast nas przyja. Byl to mlodziutki czlowiek, co upewnilo nas w pzrekonaniu,ze przysylaja ich do nas za kare albo mlodych na doszkolenie sie na wiesniakach.Obejrzal szybciutko i przeswietlil. Maja tu taki fajny aparat (moze i w Polsce tez juz takie sa, w sumie dawno nie korzystalam), ze obraz pojawia sie natychmiast w komputerku, nie brania tez nigdy pacjetowi podgladania obrazu. Na pierwszy rzut oka nic nie bylo widac, ale Pan doktor byl bardzo dokladny i wypatrzyl pekniecie. Maz wspomnial przy okazji lekarki przeswietlajace kciuk starszego syna.Paluszek zostal fachowo usztywniony na 2 tygodnie i tak zaczely sie dziecku wakacje.
Przy okazji dodam,ze kazda wizyta jest platna z wyjatkiem wypadkow przy pracy, wtedy koszt ponosi pracodawca. Na miejscu mamy podstawowa opieke ale kiedy trzeba specjalisty nie obejdzie sie bez wycieczki do stolicy (jakies 250km) Nalezy sie wczesniej umowic, czasami trzeba bardzo dlugo czekac.Oczywiscie taki wyjazd to koszt paliwa ,ale mozna uzyskac zwrot kosztow. Nasz syn wymaga konsultacji lekarza ze stolicy. W ubieglym roku po trzeciej wizycie dostalismy odmowe zwrotu kosztow, poniewaz mozna z tego korzystac 2 x w roku. Wprowadzono tez utrudnie , nalezy przedstawic rachunki. Na kolejna wizyte pojechalismy w lutym. Zlozylismy wniosek o zwrot kosztow dolaczylismy rachunki  od lekarza i ze stacji paliw. Ku naszemu zdumieniu przyszla odmowa.Czytam  uzasadnienie i oczom nie wierze!Nowy Rok zaczyna sie 26 maja!A moze ja zle zrozumialam? I drugi problem, ktorego nie zrozumialam. Na szczescie starszy syn zrozumial,  problem jest taki: lekarz nie napisal co dziecku jest!Tamto zrozumialm dobrze: nowy rok zaczyna sie 26 maja!
Nie brakuje nam pieniedzy, nie skladamy wniosku o doplate z biedy, a i te wizyty sa sporadyczne, ale co by bylo gdyby choroba byla przewlekla?

Z ostatniej chwili Zbyszek chcial sie zarejestrowac do dermatologa, pierwszy wolny termin: WRZESIEN!! bez komentarza...
ps
26czerwca zadzwonilismy do przychodni zeby zamowic wizyte i zamowilismy NA 2 LIPCA 10.30 !!!!!!!!!!!