Translate

niedziela, 13 sierpnia 2017

lotnisko Katowice, obiad

Powroty z wakacji są trudne i ciężkie. Wiadomo człowiek żyje beztrosko a tu terminy gonią i pora wracać. Nasza podróż zaczęła się o 6.30 autem na dworzec, autokar o 6.50 zawiózł nas do Dęblina(komunikacja zastępcza z powodu remontu) gdzie wsiedliśmy do pociągu do Katowic.
 W Katowicach wystarczy przejść parę kroków i wsiąść do autobusu na lotnisko. Po godzinie jazdy, około pierwszej byliśmy już na lotnisku. Odlot do Reykjaviku dopiero 18.50 więc dość czasu na spokojny , śląski , smaczny posiłek.  Obeszliśmy lotnisko i wybraliśmy miejsce ładne i z milutką Panią za ladą . Nasz ostatni wakacyjny obiadek. Nie było rolady ani innych fajnych dań. W końcu to nie restauracja ale lotniskowy bar, więc żurek, makaron z sosem grzybowym, pierogi z mięsem i frytki. I po kolei: żurek to kisiel z mąki z ziemniakami i kilkoma skwarkami z kiełbasy, obrzydliwy w smaku, makaron świeżo ugotowany ale ten sos chyba z torebki , pierogi mięsa nie widziały a to co było w środku trudno określić, jedynie do frytek nie można mieć zastrzeżeń.

Jestem okropnie rozczarowana, nasza podróż byłaby o wiele przyjemniejsza gdyby udało się zjeść przyzwoity posiłek w jej połowie. W samolocie podają jedzenie jeszcze bardziej podłe więc na następną podróż(już nie wizzerem tu wyjaśniam dlaczego i nie do Katowic) . Po tak okropnym posiłku postanowiliśmy iść na piwo, tego nie uda się zepsuć, a jednak! 13.90  za 300ml to potrafi odstraszyć! Głodni ale trzeźwi wracaliśmy do domu ze wspaniałych polskich wakacji.
                                                         najgorszy żurek w moim życiu
                                                             pierogi z "nibymięsem"

tu nie jadam nigdy więcej! zabiorę do walizki bułkę z biedry i zjem z apetytem :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz