Translate

poniedziałek, 3 lutego 2025

Islandzka policja w akcji

 Godzina 23:00 koniec pracy , ale od początku. Praca od 10:00 a o 9:30 jeszcze droga nieodkopana , wieczorem spadla lawina!(czytaj o lawinie )Żyjemy w tej gminie od 2006 roku i taka lawina zdarzyła się pierwszy raz. Dotarłam do pracy z opóźnieniem bo dopiero ok 11.30 zaczęli wahadłowo przepuszczać auta. No nic , grunt ,ze dotarłam. Dzień minął spokojnie i wreszcie o 23:00 jadę zadowolona do domku . Po ok 100 metrach na pierwszym zakręcie z bocznej drogi wyjeżdżał radiowoz. Nie częsty tu widok bo policja nie jest zbyt aktywna i widoczna. Musieli poczekać aż przejadę i pojechali za mną. Błyskają światłami i tak jada jakiś czas , a ja myślę po co im te światła niebieskie ?Może drogę sprawdzają po tej lawinie, ale nie włączyli dźwięk i domyśliłam się w końcu inteligentnie ,ze chcą mnie zatrzymać. Otworzyłam okienko, podszedł mój były kolega z pracy , jakieś piec lat temu pracowaliśmy razem w przedszkolu. Nachwalić się go nie mogłam i odżałować ,ze poszedł do policji bo uważałam był świetny w pracy z dziećmi. On "Dobry wieczór" ja z uśmiechem Cześć , zapytał cos czego od razu nie zrozumiałam , bo to moje pierwsze zatrzymanie i nie mam mocnego słownictwa w kontakcie z policja, ale domyśliłam się ,ze pyta o prawo jazdy. Zgodnie z prawda powiedziałam nie mam przy sobie. Spisał kennitala(pesel taki tutejszy)i poszedł . Już nie przyszedł do mnie, wysłał koleżankę , (widocznie taki maja podział ról, jak nasi polscy, jeden umie czytać a ten drugi pisać ) no i ta koleżanka od razu z buzia , ze musze mieć dokumenty przy sobie bo jak mam polskie to oni nie maja go w systemie, pytam wiec jaki jest powód tej kontroli a ona jeszcze głośniej: słuchaj mnie! rozmawiasz z islandzkim policjantem to masz słuchać ! myślałam, ze  skończyła i , ze islandzki  policjant tez musi podać powód kontroli, choćby , ze rutynowa i jeszcze , ze mogę się odezwać, (za dużo ja myślę ).  Mowie, ze po 12 godzinach pracy to milo się gada z policja, a ona ,ze ja to nie obchodzi i mam mieć dokumenty. Dalej pyta czy jest ktoś w domu i może je pokazać, zadzwoniłam do męża on po krótkiej dyskusji, ze nie musze mieć jak mam w telefonie itd znalazł, przysłał  zdjęcie , pani obejrzała i poszła , po chwili wraca z kartka i mówi ,ze zapłacę 10 tys za nieposiadanie dokumentów(ok 300pln) Zapytała tez gdzie pracuje i jakoś jej mina zmiękła, może jednak ja to obeszło skąd człowiek wraca po nocy .  Tak islandzka policja zwalczyła groźnego przestępcę, największe kryminalne wydarzenie, pokuszę się o stwierdzenie , ze pierwsze i najgroźniejsze w tym roku zostało  wykryte i ukarane. Pisze to ,żeby wszyscy wyciągnęli wnioski z mojej lekcji i wozili dokument przy sobie jeśli posiadają polski  dokument, islandzki maja w systemie i nie musi być w portfelu.  Przepraszam wszystkich , których naraziłam swoim nieodpowiedzialnym , niezgodnym z prawem zachowaniem . To pierwszy i mam nadzieje ostatni mandat w życiu . Pozdrawiam czujna islandzka policje wdzięczna za ich czujność i skuteczność w wykrywaniu przestępstw. Chociaż z ta czujnością to przesadziłam, nigdy chyba ,ze przypadkiem nie mam -nie MIALAM dokumentów przy sobie. Życzę dalszej owocnej i skutecznej pracy , zakończonej wzbogaceniem budżetu i bardziej prawym obywatelem w najbezpieczniejszej gminie na świecie . Jestem naprawdę wdzięczna, ze dzięki tak wytężonej ich pracy , żyje się w naszej gminie bezpiecznie i coraz przyjemniej. Zapraszam do naszej milej gminy gdzie nie ma rasizmu a bezpieczeństwo jest na najwyższym poziomie.  W końcu przestępca roku sprowadzony na dobra drogę. Niestety notoryczny przestępca, który prawo jazdy woził w torebce z paszportem i brał tylko na wakacje za granice " u siebie " jeździł jak "u siebie "a tak poczuć się nie powinien . 

Czy dobrze spalam? Kogo to obchodzi? Ważne żebym dobrze pracowała i słuchała.

Zapomniałam dodać, ze jak mi się cos nie podoba to nich w... do swojego kraju ... 


Dowiedziałam się od  miejscowych (opowiadam moja nocna przygodę ku przestrodze) ,ze mój były kolega z pracy ma ksywę Robokop , to zasadne jak tak pomyśleć, adekwatne i zasłużone. Brawo Robokop !   



                                                      tak stałam przed wjazdem do Olafsviku 

na zdjęciu tego dobrze nie widać , ale miedzy górą a ulica jest sporo miejsca , dlaczego lawina spadla na drogę a nie tam w ten rów? Ja nie rozumiem nie tylko islandzkiej kultury ale i natura jest niezrozumiała...po prawej góra Enni (418m wg wikipedii) po lewej ocean ,( albo odwrotnie, kobieta za kierownica, bez prawa jazdy w kieszeni ) 

na tym zdjęciu widać ile miejsca miała lawina przy górze , dlaczego zasypała drogę? na złość! Oczywiście, ze mi na złość żebym nie mogła dojechać na czas do pracy. 



Doświadczenie uczy życia, ale mnie najwyrazniej nic nie nauczyło...(mężczyzna na plecach),

Pierwszego lutego(2017r) dostaliśmy smsy z pracy o treści :jutro kurs o godzinie 8.00. Od świat Bożego Narodzenia byliśmy w domu z powodu strajku rybaków. Wiadomość o kursie zaskoczyła nas troszkę. Był to sześciodniowy kurs o dość szerokim zakresie. 
Jednego dnia obejrzeliśmy film po islandzku pt Mężczyzna na plecach. Historia człowieka, który dosłownie wskakiwał na czyjeś plecy i prosił o zaniesienie do domu. Prosił to nie jest dobre słowo. Człowiek ten wymuszał usługę wykorzystując empatie i poczucie winy dobrego człowieka. Obrazek wypisz wymaluj z naszej fabryki.
 Mamy takiego pasożyta, ślizga się na plecach" nosicieli" już jak twierdzi  od18 lat. Nic nie wie na temat tego co się u nas robi z ryba za to doskonale wie co ''?kto? kiedy? z kim? 
Zaczęłam tu prace 5 lat temu. Pasożyt ślizgał się na pleckach mamy i siostry. Zaczęła się walka pomiędzy nami, ponieważ nie chciałam jej wpuścić i na moje plecki. Pierwsza zwątpiła siostra pasożyta, zmieniła prace, druga mamusia ale radykalnie , umarła. Można było odetchnąć odrobinkę. 
I to uśpiło moja czujność. Pasożyt taki biedny , opuszczony w żałobie pomalutku wśliznął się na moje plecy. Jak do tego doszło?
      Po pracy ktoś musi posprzątać sale. Na początku były trzy osoby w tygodniowych dyżurach.
 Kiedy ja zaczęłam sprzątać jedna z dziewczyn odeszła z pracy i nikt nie chciał podjąć się tego zadania jako trzeci. Dlaczego? To okropnie niewdzięczna praca. Ciężko fizycznie a w dodatku dzięki pasożytowi i jej rodzince skutecznie obrzydzona. Nie było dnia bez utyskiwań na sprzątanie, a to wycieraczki ktoś słabo wytrzepał(z resztek ryby)a to zapomniał odnieść nóź na miejsce a to nie dość starannie opłukał swoje stanowisko i t d zrzędzeniu nigdy nie było końca. 
   A może wszyscy inni mieli dość rozsądku żeby nie wchodzić w kontakt z pasożytem? A ja jedyna naiwna się zgodziłam. Dlaczego ja podjęłam się tego zadania? O mnie już wszystko co najgorsze powiedziano ,wiec co miałam do stracenia? Po drugie potrzebowaliśmy pieniędzy, po trzecie wierzyłam ,ze sobie poradzę. Niestety nie doceniłam pasożyta. Pomalutku wślizgnęła się na moje plecy i jechała sobie ponad dwa lata. Zamieniała dni( a to fryzjer a to jakiś wyjazd) zawsze tak żeby nie sprzątać na weekend. Po jej tygodniu sprzątania w poniedziałki był smród nie do zniesienia z resztek gnijącej ryby. Kiedy kierowniczka zaczęła na to zwracać uwagę pasożyt rozwiązał problem  wciskając mi te piątki. Godziłam się na to dla świętego spokoju , nie chciałam narażać się pasożytowi. Oczywiście miałam świadomość , ze robi to po to żebym doczyściła jej niedbalstwo na weekend. Ale święty spokój nie leżał w naturze tej pani. .Przed wakacjami wymyśliła intrygę żeby skłócić mnie z jedna z koleżanek. Mianowicie zaproponowała tamtej sprzątanie ,,na trzecia,, Do mnie natomiast przybiegła z wiadomością , ze  Danuta chce się nam "wpiedzielic,,. Latem planowaliśmy remont kuchni ,zależało mi na każdej koronie dlatego powiedziałam, ze  nie pozwolimy na to , jesteśmy razem , zgodne , nie damy sobie wcisnąć trzeciej. Wykorzystała to oczywiście przeciwko mnie ale nie od razu. Danuta sama ze mną porozmawiała o tym ,ze chciałaby sprzątać. Odpowiedziałam ,ze szefowa jest zadowolona z tego jak jest teraz i nie chcemy zmian. Kobieta się wiec wycofała! Wcale nie chciała się ,,wpierdzielac,, ale zarobić jak każdy. Z całej intrygi nic nie wyszło. Zawiedziona pani b(nazywana wcześniej pasozytem)  musiała bardziej się wysilić.

 Kiedy nuda doskwierała jej  już zbyt mocno, a spokój w zakładzie strasznie jej doskwierał zaczęła donosić na mnie do kierowniczki. Swoim ulubionym GUDRUN CI KAZALA przekazywała jakieś polecenia. Nie reagowałam na to ale zaczynało mnie wykurzać. Ryłam po niej jak wól żeby doczyścić sale ona potem przez tydzień zapuszczała wszystko od nowa i jeszcze skarżyła kierowniczce.
 To stawało się coraz bardziej nieznośne. Po kolejnej "akcji" podeszłam do Danuty i zapytałam ,,chcesz sprzątać? to będziesz po niej ryć a ja przejmę tydzień po Tobie i nareszcie odpocznę,,  Takiego obrotu sprawy pasożyt nie przewidział. To jakby zrzucić ja nagle z pleców i to w kałużę z błota. Wiadomo, ze Danuta nie pozwoli jej tak zapuszczać sali i nie będzie za nią szorować wszystkiego jak ja. 
Wezwała mnie przed oblicze kierowniczki a jej mina bezcenna. Cóż nasza kierowniczka, jej osobista niania mogła zrobić? Tylko uspokajać pasożyta żeby jakoś przełknął ta żabę.  Sama chciała Danutę na trzecia do sprzątania. Tylko czy chciała? Chciała tylko zamieszanie robić a teraz dostała szalu. To jakby kij w mrowisko wsadzić. Zaczęło się napuszczanie na Danute ,na mnie, knucie na wielka skale. Akurat Szef pojechał do Hiszpanii na urlop wiec bezkarnie i bezpańsko łaziła po fabryce i już tylko knuła, od człowieka do człowieka i tylko szepty na uszko i tylko ukradkowe coraz bardzie wrogie spojrzenia....Nie ukrywam poprosiłam Kierowniczkę sali żeby ja uspokoiła bo atmosfera już się zagęszczała okropnie ale kierowniczka sali stwierdzała ze nie rozumie co pasożyt mówi(knula przeciez po polsku) i nic z tym nie zrobiła . Zaczynały do mnie docierać informacje co gada na mój temat. Pewnego dnia  kłamstwa sięgnęły zenitu a na sali doszło do spięcia miedzy kobietami, szliśmy na przerwę wykrzykując jakieś żale co kto tam kiedy o kim powiedział(a Danuta mówiła ,ze ty...). Palaczki poszły do swojego "gabinetu" 'palarni a w szatni pasożyt dalej gadać na Danutę, nie wytrzymałam, powiedziałam jej żeby przestała plotkować a ona na to ,,zamknij mordę,, wtedy to już  ja dostałam szalu i zaczęłam się naprawdę drzeć: nie będę milczeć jak za dawnych czasów, przestań wszystkich obgadywać, knuć, bo jesteś śmieszna , nikt nie chce tego słuchać śmieją się z ciebie i natychmiast mi donoszą co o mnie gadasz,, a pasożyt na to ,ze nie mogę na nią krzyczeć bo ona jest chora i mi zabraniana  krzyczeć. Wtedy mój mąż  staną w mojej obronie wiec powiedziała dziewczynom co niby ON o NICH powiedział!! Ale zrobiła się jatka! Mojemu mężowi włożyła w usta słowa , jakich nigdy nie byłby w stanie wymyślić! Co za perfidny człowiek! Wszystko żeby skłócić ludzi ,żeby było jak dawniej jak za czasów kiedy jechała na pleckach swojej rodzinki i była nietykalna.
 Po przerwie wypłakała  się w rękaw kierowniczki i poszła do domu. Na cala wieś ogłosiła ,ze mnie zwalnia jak tylko szef wróci z Hiszpanii a do mnie zaczęła słać  e smsy. Dowiedziałam się jak mam żyć , jaka jestem , co mi wolno a czego nie wolno i co ona ze mną zrobi. Abstrahując od pisowni i składni takiego bredzenia dawno nie słyszałam .Wieczorem zadzwoniła do mnie znajoma z innej fabryki ( już wciągnięta w konflikt cala społeczność) powiedziałam tamtej żeby się pani b ogarnęła i uspokoiła , rozumiem, że szkoda jej kasy ze sprzątania ale sama knuła żeby wciągnąć trzecia wiec o co teraz chodzi? Musi jakoś przełknąć zmniejszone dochody i to ze teraz będzie musiała przyłożyć się do sprzątania bo Danuta nie zgodzi się tak jak ja za nią szorować. W poniedziałek nie przyszła do pracy ,za to słyszałam jak kierowniczka  krzyczała na kogoś w słuchawkę telefonu żeby się uspokoił(ciekawe na kogo?) a potem  kierowniczka przyszła i oznajmiła , ze  beti nie będzie już sprzątać i ma być spokój na zakładzie. No to był szok! Nikt nie spodziewał się, ze zrezygnuje całkiem z tego sprzątania chyba ze  kierowniczka nareszcie pokazała jaja i postanowiła skończyć jej szaleństwo.  Potem wrócił Szef z urlopu, szczęśliwy , opalony, wypoczęty, wyluzowany a tu fabryka w rozsypce! Beti pobiegła natychmiast spełniać swoje groźby -zwalnia mnie.  
Kierowniczka podeszła do mnie dyskretnie i poinformowała ,ze  po pracy mam iść do szefa. Mój syn akurat wyjechał wiec nie miałam tłumacza, mowie kierowniczce żeby to odłożyć bo nie mam tłumacza a ona ,ze może Młodszy będzie tłumaczył?? Moje niewinne dziecko chcą w to wciągać? Starszy udźwignie ale Młodszy to już przesada, mowie ,ze nie a ona to idź powiedz to Szefowi. Poszłam, od razu i mowie w to opalone oblicze, ze nie mam tłumacza może przyjdę w poniedziałek, spodziewałam się ze będę zwolniona wiec koniecznie chciałam być dobrze przez szefa zrozumiana. A On na to ,ze nie koniecznie, bo tak chciał pogadać ,ze dam sobie rade. Niepotrzebnie zawahałam się nad jego rozsądkiem. W końcu zna nas nie od dziś.  Musi ze mną porozmawiać ale to mądry człowiek i nie da sobie głupoty wciskać. Rozmawialiśmy ponad godzinę. Powiem wam najbardziej lubię donosicieli, którzy donoszą sami na siebie. jak się jest leniuchem na plecach innych to nie leci się do szefa skomleć ze ktoś zwalił z plecków, bo to bat na własną dupe.
W rezultacie własnego donosu na własne nieróbstwo i plotkarstwo trzeba było iść na zwolnienie lekarskie. i siedzi na nim od października podobno do maja. Nie wiem co będzie jak wróci z tego zwolnienia pewnie znowu zacznie swoim zwyczajem knuć ale na razie cieszę się spokojem w pacy , jest tak dobrze jak jeszcze nigdy nie było.

28.08.2017
Kobieta ślizgająca się na plecach jest od czwartku w pracy. Dzisiaj trzeciego dnia zamiast do skrzynki rzucała rybę na taśmę żebyśmy ją zbierały. Znowu chce wskoczyć na nasze plecy , znowu chce żebyśmy dla niej , za nią pracowały. Ale nie tym razem! Teraz się to nie uda. A może jest tak bezmyślna ,że chce wzbudzić znowu naszą litość ? Czy to możliwe? Owszem całkiem możliwe!

7.10.2022  c d ...
nie rozumiałam dlaczego pozwolono pasożytowi wrócić do pracy i postanowiłam sama odejść. Dzięki pasożytowi  z fabryki od pięciu lat pracuje w przedszkolu , wychowuje dzieci czyli robię to co kocham i jeszcze mi za to całkiem nieźle płacą. A pasożyt? Zwolnili ja jak tylko mogli najszybciej. Teraz wiem ze słyszenia , ze ma jakieś renty , zasiłki i opowiada jak jej się cudownie buja na bezrobociu.
 Cieszę się ,ze nie zatruwa już życia ludziom  uczciwie pracującym na swoje utrzymanie.

Nauczyłam się ,ze nie warto dźwigać pasożyta ani minuty na swoich placach. Wcześniej czy później nie wytrzyma i zacznie knuć jak ma to w zwyczaju , nigdy więcej nie będę tyrać za kogoś i kryć leni dla świętego spokoju.
 
Minęło dwa lata od tamtego wpisu....

17.10.2024


W życiu nie uwierzyłabym jak potoczy się moja historia. Mój bunt przeciwko pasożytom na plecach doprowadził mnie na zwolnienie lekarskie. Siedzę w domu i próbuje odzyskać równowagę. Nowa praca to nowe doświadczenie. Przedszkole islandzkie pełne jest pasożytów ślizgających się na plecach innych. Tylko , ze tutaj chodzi o młode istotki , którymi trzeba się opiekować. Często zdrowie i życie ich jest zagrożone i tylko jakimś cudem jeszcze nie doszło do większej tragedii. Tutaj intrygantki okazały się dużo sprytniejsze a moja wiara w prawdę i uczciwość to po prostu śmiech na sali. Dorośli ludzie kłamiący jak z nut, intrygi , plotki , lenistwo ..za dużo  tego  musze odpocząć .....


piątek, 10 lutego 2023

Islandzkie jedzenie

 

W rankingu Taste Atlas kuchni świata za rok 2022 Islandia znalazła się na przedostatnim miejscu, gorzej wypadła tylko Norwegia. Przypomniałam sobie moja ostatnią wielką gafę, która mogła kosztować mnie obywatelstwo. Jednym z warunków otrzymania islandzkiego paszportu był egzamin ze znajomości języka. Składał się z części pisemnej i ustnej . Na tej ustnej jednym z punktów była rozmowa z egzaminatorką , wszystko oczywiście nagrywane , Pani pyta mnie co tam lubię robić tak po robocie, ja opowiadam ,ze podróżować, zwiedzać, i próbować lokalnych kuchni. Wtedy pociągnęła wiatek i pyta co tez pysznego zamawiam w tym cudnym kraju jak tak lubię " lokalsy" a ja bezmyślnie ale za to zgodnie z prawda , ze hamburgera z frytami! Na szczęście nie przekreśliło to całego egzaminu. Taka jest niestety prawda! Najczęściej tu jemy pizzę i hamburgery,(nie mowie o kuchni domowej) Nawet na kolacji w Hiltonie syn wybrał burgera i wszystkim dal skosztować, my jedliśmy zdaje się renifery. Nie powiem smaczny był , ten burger  a kosztował niewiele więcej niż ten w jadłodajni przy stacji paliw gdzie zwykle jadamy w drodze ze stolicy do domu. Dlaczego Islandzka kuchnia jest tak źle oceniana ? Wcale nie dlatego , ze jednym z dan jest zgniły rekin a innym skata , jeszcze bardziej zgniła ryba jedzona od święta czy wędzony barani łeb! Oni po prostu nie umieją gotować i słabo przyjmują naukę. To typowe dla kogoś przekonanego o swojej wyższości. Nie nauczy się bo już wie lepiej. Mają taka pyszna baraninkę, wspaniale ryby , rosną tu zioła a w szklarniach można uprawiać naprawdę co dusza zapragnie. Ale po co ? lepiej trzymać się tradycji i  zajadać pizzę bo to najpopularniejsze żarcie  zdobyło tą wyspę. 

Tydzień temu upiekłam tort na urodziny koleżanki. Zrobiłam jak chciała , jedno przełożenie ale zamiast kremu , o który prosiła mówiąc " tylko daj go mało bo nikt nie lubi " dałam pyszny czekoladowy krem z nutelli , odważyłam się, byłam  wręcz tak szalona ze  obłożyłam ten tort kremem oreo. Okazało się ,ze na przyjęciu wszyscy byli zaskoczeni i zachwyceni smakiem. Cieszę się , ze nie posłuchałam i zrobiłam troszkę po swojemu. 

Od pięciu lat mam okazje korzystać ze zbiorowego żywienia w placówce edukacyjnej, myślę ze nie zdradzę tajemnicy zawodowej mówiąc, ze jedzenie zaskakuje mnie każdego dnia. Ja bym tego moim dzieciom nie dala. Więcej nie będę się mądrzyć bo nie jestem żadną dietetyczką, raczej konsumentką.   A i obowiązuje mnie tajemnica zawodowa, jeszcze ...

W Norwegii byliśmy tylko raz i o zgrozo jedliśmy najczęściej pizzę i kebaby  ale za to robione przez imigrantów. Jak byliśmy tam w tureckiej knajpce podobno byłam jedyną kobieta i wszyscy na mnie patrzyli. Nawet tego nie zauważyłam, czułam się absolutnie bezpiecznie z dwoma synami i mężem i w Norwegii. Do głowy mi nie przyszło , ze powinnam poczekać w aucie na danie na wynos. Wiec w rankingu bezpieczeństwa oba te ciężko strawne kraje są wysoko na mojej liście ale co do jedzenia zgadzam się z rankingiem Taste Atlas. 

służba zdrowia w Islandii

 Często pojawiają się pytania o islandzka służbę zdrowia. Odpowiedzi są rożne jak różne są doświadczenia ludzi. Ja powiem tak, mieszkam tu od 2006 roku z mężem i dwoma synami , teraz jeszcze z synową i wnuczką. Miałam to szczęście ,ze dzieci moje nie chorowały zbyt często a my zbyt poważnie. Jednak poważniejsze sprawy się tez zdarzały . Maź kiedyś po świętach wielkanocnych przesadził z babką wielkanocną i trafił do szpitala. Bez kitu ! nie ja go znokautowałam za jakieś romanse   tylko pokonało go żarcie świąteczne. W szpitalu otrzymał bardzo fachową pomoc, bez zarzutu a raczej z zachwytem o ile można dobrze wspominać tamte przykre chwile. Osobna sala , miły personel. Ach i och. Wspominam o tym dlatego ,ze w ubiegły piątek przywlokłam z pracy ÆLUPEST czyli mówiąc po ludzku grypę żołądkowa . Ja miałam tylko ból brzucha , wnuczka wymiotowała a najmocniej dopadło najsilniejszego. Wszystkie najgorsze objawy telepały nim   do środy, w środę zadzwonił do lekarza bo na wizytę w przychodni tak "od ręki " nie ma co liczyć.

 Na telefon większa szansa, zresztą diagnoza prosta skoro połowa wsi ma ta sama chorobę i oczywiste objawy. Dzwoni wiec do tego lekarza , zamawia wizytę telefoniczna , lekarz oddzwania wysłuchuje co się dzieje i ochoczo niesie pomoc. Przegląda historię choroby i mówi ,ze przepisze lek , który dostał w 2016 roku ,skoro wtedy pomógł to teraz tez powinien.  Z typowym dla siebie poczuciem humoru stary skwitował to tak : dobrze , ze mi zęba nie wyrwał , bo kiedyś mnie bolał i rwanie pomogło ! 

Kochani jeśli chcecie się leczyć w Islandii to na wszelki wypadek usuwajcie z historii choroby rwanie zębów, co jeśli lekarz trafi na taki scenariusz i zechce go zastosować w przypadku bólu głowy ? Urwie łeb jak nic !

środa, 6 lipca 2022

Kristiansand , wycieczka do zoo , wakacje w Norewgii

 Synowa zaproponowała zwiedzanie ogrodu zoologicznego, w którym była jako małe dziecię.  Stavanger od Kristiansand  dzieli 250 kilometrów. Nasza szóstka nie zmieści się do auta syna wiec musieliśmy poszukać auta do wynajęcia. Wypożyczalnia w Norwegii oferowała autko za 100 000 isk na jeden dzień, drogo ale czego nie robi się dla synowej? Okazało się jednak, ze dzieci znają tańszą możliwość. Jest aplikacja cos jak uber , gdzie wynajmujesz auto od prywatnego właściciela. Znaleźliśmy Picasso , auto na trzy dni z pełnym pakietem ubezpieczenia i za 33 tys isk a nie za 100 tys z wypożyczalni na lotnisku . Bilety do zoo kupiliśmy przez Internet 369 norweskich koron czyli 4980isk , 167 pln (Dla porównania Wrocławskie zoo ma tzw. normalny za 60 zł) oczywiście za osobę, dziecko za darmo. 

Dopiero kilka kilometrów od Stavanger zrozumieliśmy zachwyty nad Norwegia. Droga prowadziła na skraju gór , nad woda. Ciągle natrafialiśmy na tunele wykute w skalach. W drodze powrotnej liczyliśmy i na pewno było ich ponad trzydzieści. W  tunelach były zjazdy w dol do domów, rozwidlenia .  A te domy położone nad woda w otoczeniu gór, cos wspaniałego. 

Dwieście pięćdziesiąt kilometrów malowniczej trasy upłynęło migiem i już mogliśmy przekroczyć bramy zoo w Kristiansand. Czyściutko, przestronnie ale podczas takiej pogody ciepłolubne zwierzaki szukały ciepełka a my musieliśmy szukać ich. Koniec maja i już były bardzo cieple dni. my trafiliśmy na pogodę w sam raz dla nas . Nie wiało i nie padało ale tez nie było upału, czyli dokładnie tak jak lubimy. Lubią ja tez zwierzątka tamtejsze, wilki podeszły pod samo ogrodzenie i tak pięknie nam pozowały , ze  trudno  było oczy oderwać.

Ogród ma dużo innych atrakcji oprócz zwierząt , karuzele, zjeżdżalnie , saneczki, jest miasteczko miniaturowe i sklepiki ,amfiteatr i pokazy dla dzieci, jest jakieś jedzonko ale większość nieczynna. Byliśmy rozczarowani, bo liczyliśmy na  obiadek na miejscu. Kupiłam tylko magnesiki i plecaczek na pamiątkę dla mojej Wnusi. Wspominam o tym bo ciągle ten płacz o ceny w  Norwegii a ten plecak kosztował  150 koron czyli ok 70 pln czyli ok 2000 islandzkich koron za pamiątkę z norweskiego zoo to uważam , ze naprawdę niedrogo a jakość produktu wysoka.

W drodze powrotnej znaleźliśmy w najbliższym miasteczku włoską restauracje gdzie obsługa była imigrantami i raczej nie z Włoch a kebab można się spodziewać miał smak bliski oryginału. Czyli znowu nie skosztowaliśmy norweskiego jedzonka, znowu kebab i pizza. 

Teraz mamy porównanie byliśmy już w Benidorm  teraz w Kristiansand nie licząc polskich ogrodów. mam nadzieję nasza najmłodsza podróżniczka zapamięta wrażenia z tej wyprawy i będzie to pierwsze zoo z  długiej listy.


 



rozwidlenie w tunelu 

zdjęcie zrobione w ostatniej chwili i w czasie jazdy ale na zbliżeniu widać , ze ktoś ma zjeżdżalnię prosto do wody!



Warto wspomnieć, ze w pomieszczeniach nie śmierdzi , jest czyściutko i bardzo ładnie.








Te atrakcje są w cenie biletów , wystarczy postać w kolejce.







Miniaturowe miasteczko

ciuchcia dookoła mini zoo, oczywiście w cenie biletu




niedziela, 3 lipca 2022

preikestolen zdobyty

 Do Norwegii pojechaliśmy 29 maja 2022. To tylko dwie godzinki lotu z Islandii a Play właśnie otworzył bezpośrednia linie do  Stavanger. Oczywiście robiliśmy rozpoznanie co warto w okolicy zobaczyć i padło na  Preikestolen. Wiktorie zostawiliśmy w przedszkolu , wspominam o tym ponieważ ten fakt decydował o przebiegu całej wyprawy .I to prawie dosłownie PRZEBIEGU. Ze Stavanger trzeba jechać ok 45 minut samochodem, potem marsz pod górkę dwie godzinki według opisu wyprawy na jaki natrafiłam w "internetach". Pan tam twierdził, ze na pewno jemu ta droga aż tyle czasu nie zajmie bo taka łatwa i przyjemna i zróżnicowana. Nie wszystko w tym opisie się zgodziło. Przyjemna i zróżnicowana owszem tak ale łatwa to już zdecydowanie nie. Zaparkowaliśmy auto i z kopyta na trasę. Mój ślubny ruszył na swoich długich nożyskach jak na wyścig wiec już po kilku metrach musiałam prosić o litość bo nie dam rady . To bite dwie godziny marszu, rzeczywiście i po ścieżce i po moście i po płaskim i ostro w górkę , po drodze wspaniale widoki , pogoda się zmieniała , raz zdejmowaliśmy kurtki żeby w pewnym momencie wejść w chmurę deszczu. Mijaliśmy jeziorka, w których można się kąpać , stromizny ,z których można spaść, bagienka, w których można się zamoczyć. Na trasie spotykaliśmy ludzi w rożnym wieku od maleńkiego dziecka w plecaku po staruszków starszych ciut ode mnie. Mijaliśmy tez pieski , jednego dwa razy bo jak wspominałam trochę nam się spieszyło wiec tak w dol to prawie biegliśmy. 

Jak opisać wrażenia ze szczytu... strach , radość, zachwyt, duma ,ze udało nam się tam dotrzeć ...        Na podstawie zdjęć , które wcześniej widziałam wyobrażałam sobie to troszkę inaczej, było jakby ciut mniejsze i ciut mniej gładkie, jakieś pęknięcia , wypukłości.  Widzieliśmy helikopter krążący nad górami , może dla ochrony? Złapie jak ktoś będzie leciał w dol? Bo będzie leciał długo , 600 metrów ! Cale życie zdąży przylecieć przed oczami i to w dwie strony ! Wszystko robi niesamowite wrażenie. W dole pływał statek , może wycieczkowy? Można wybrać się na zwiedzanie fiordów stateczkiem ze Stavanger. Z góry wyglądał jak malutka łódeczka.                                                                         Spotkaliśmy dwa razy Polaków i pozdrowiliśmy się kilka razy z mijanymi turystami. W Polskich górach to normalne , ze pozdrawia się mijane osoby tu jakoś nie, ale uśmiech zawsze mile i często widziany. Nie było specjalnego tłoku na trasie, może dlatego ,ze to był maj? Ale i tak sporo ludzi.

Na dole chcieliśmy cos zjeść ale kawiarenka była zamknięta, tylko sklepik z pamiątkami , jakieś napoje i kawka. Obejrzałam pamiątki i okazało się , ze ceny naprawdę nie ubijały , przypominam ,ze przyjechałam z Islandii. U nas wszystko dużo droższe. Nawet magnesiki na lodówkę, wybór wielki i ceny od 20 norweskich koron czyli jakieś 9 polskich i 270 islandzkich koron. U nas magnesiki kosztują od 700 isk (fragment kolekcji na zdjęciu niżej). 

   Pewnie, ze warto wybrać się na Preikestolen, Chociaż jeszcze dwa dni po wyprawie chodziliśmy na sztywnych nogach to i tak warto. Zakwasy były na własne życzenie , polecam przygotować się troszkę do takiej wyprawy a nie prosto z kanapy w wysokie góry ! To troszkę nierozsądne ale da się , sprawdzałam ,boli ale się da . 

 Dojechaliśmy ze Stavanger własnym autem ,(to znaczy syna ) ale już na druga wyprawę po Norwegii musieliśmy skorzystać z wypożyczalni . Zapraszam do opowieści z odwiedzin w zoo w Kristiansand.

moje ulubione 


      kawka przed sklepikiem z pamiątkami
fragment kolekcji magnesików, te z Lublina nie są tu przypadkiem, kocham miejsce gdzie urodziły się nasze dzieci 


moje starsze dzieci, na samym szczycie, (mieszkają jeszcze w Stavanger )
sam początek trasy








 






moja bułeczka cynamonowa, bo prowiant z domu nie ma sobie równych, a jak smakuje po takim spacerku! 


nie miałam torby z biedry ale w Islandii mamy bonus , taki sklep jak biedra ale ze świnka a obciachowe odjęcie musi być


wysoko, mowie Wam



Zdjęcia nie są chronologicznie ale starałam się pokazać różnorodność trasy i pogody , trzeba być gotowym na wiele ale jednak polecam zarezerwować sobie więcej czasu i nie pędzić tak jak my. Cieszę się ze nie zabraliśmy Wiktorii w góry , bałam się o te dorosłe dzieci a strach o to maleństwo na pewno  nie pozwoliłby mi tam wejść. Male dziecko ma czas na zwiedzanie takich miejsc. Oczywiście to moja opinia uwzgledniająca temperament mojej wnuczki. lepiej niech biega po przedszkolnym placu zabaw niż po wysokich górach na skraju 600 metrowych przepaści.

poniedziałek, 6 czerwca 2022

zakupy wełny w Norwegii

 Po artykule na  onecie na temat życia w Norwegii ( tu opowiadam o wrażeniach z lektury) jeszcze bardziej chciałam sprawdzić jak to jest naprawdę. Okazja nadarzyła się pod koniec maja .29 maja linia Play przeniosła nas na lotnisko w Stavanger. Na liście miejsc, które chciałam tam odwiedzić był sklep z wełna . Interesowały mnie wzory, wełnę mam u siebie. Zaraz przy porcie z ulicy widać taki sklep, pobiegłam tam jak na skrzydłach i zaraz za progiem trafiłam na  wielki regal z wzorami. Pani uprzejmie zapytała w czym pomoc i nawet zrozumiała , ze chodzi mi o klasyczne norweskie wzory , podała kilka gazetek i wskazała krzesełko żeby na nim zastanowić się nad zakupem. Nie zastanawiałam się długo, wzięłam wszystkie cztery gazetki i do kasy. A przy kasie pani mówi dozo a my rozumiemy tylko ,ze nie mogę kupić tych gazetek.  Nie rozumiemy z jakiego powody, (jednak trzeba przyłożyć się do nauki języka angielskiego ) wezwaliśmy na pomoc młodsze pokolenie. Moje dziecko wyjaśniło , ze możesz mamo kupić ale tylko jak kupisz wełnę u tej pani! Ale ja nie chce wełny! Mam inne plany co do bagażu , nie mam zamiaru zapychać walizek wełną, ale skoro nie można inaczej to proszę dziecko nich zapyta ile tej wełny musze kupić. Piec motków do każdej gazetki! Co takiego? Głęboki oddech, marzenie się oddala wiec je lap , zdecydowałam się na trzy gazetki , czyli 15 motków i poprosiłam żeby wskazała , którą to wełnę MUSZE wybrać żeby moc kupić gazetki z wzorami. Pokazała regal, na szybko bez przemyślenia wybrałam 10 granatowych, 2 białej i 3 czerwonej , bo takie kolory miała spodniczka na okładce pierwszej z brzegu gazetki. Ale babsztyl drąży , ze to za gruba wełna na ta spodniczkę, proszę o przetłumaczenie , ze to nie wełną na spódniczkę tylko 15 przypadkowych motków żeby kupić wzory , bo ja z Islandii jestem i nie chce mieć walizek wypchanych wełną i nie mam tez czasu na zastanawiania się nad zakupem teraz, cos tam z tej wełny wydziergam a teraz daj wreszcie te gazety kupić! Jak usłyszała , ze z Islandii to pokazuje ,ze ma tez islandzka wełnę niech sobie tej nakupię, ale mowie niech już da spokój bo ja tylko te gazety z wzorami chce ! Wreszcie dotarłam znowu do kasy , zdecydowałam się na trzy gazetki bo naprawdę 15 motków to maksymalna ilość do bagażu . Do pani chyba wreszcie dotarła cala dramaturgia tej sytuacji bo łaskawie dołożyła czwarta wybrana gazetkę już bez limitu wełny i piata gazetkę już gratis. I tak zamiast wydać 240 norweskich koron na gazetki wydalam 995 koron na gazetki i wełnę. 675 koron wydanych bez sensu. Mam tylko nadzieje , ze z tej wełny wyjdzie piękny sweterek a pani naciągaczce moje  pieniądze uratują biznes.


 Kilka dni później trafiliśmy w centrum handlowym Kvadrat na inny sklep z wełną , troszkę się bałam co mnie tu spotka ale ostrożnie weszłam i znalazłam już nie gazetki ale książki , na których właśnie szczególnie mi zależało, wybrałam nieśmiało jedna i pełna obaw na co mnie teraz naciągną podeszłam do kasy . Uśmiechnięta Pani przyjęła należność i bez tłumacza i bez problemów kupiłam tylko wzory. 

Czyli niepotrzebnie dałam się naciągnąć na ten pierwszy zakup, Nie polecam sklepu Magiske Masker na ulicy Ostervagkaien 5 w Stavanger, jeśli po norweskie wzory to do centrum Kvadrat. 

Można tez zajrzeć na pobliskie śmietniki jak radzi onet i tam poszperać , może jakaś pani akurat wywaliła gazetki z wzorami , będzie tanio ,co tam tanio ? darmowo! uratuje tropikalne lasy przed wycięciem na papier . Zamiast wiec  tracić czas w robocie na zarabianie kasy mogłam poczekać przy śmietniku i dostać wszystko za darmo, bakcyl taniego życia w Norwegii to się nazywa i troska o planetę . Popatrz na paragony człowieku, a potem wymyśl jak tanio dziergać w Norwegii.  Tak na koniec nie mogłam się powstrzymać ...

Książka ma ponad 200 stron i mnóstwo pomysłów na sweterki