Translate

poniedziałek, 8 czerwca 2015

Hveragerði http://www.hveragerdi.is/English/

Należymy do związków zawodowych, które mają do wynajęcia  domki letniskowe między innymi  w

Hveragerði

 .
Samo miasteczko jest maleńkie ale bardzo ciekawe ,a w okolicy jest mnóstwo fantastycznych miejsc.
Już dwa razy spędzaliśmy wakacje w tym pięknym miasteczku.Zdjęcia są z obydwu pobytów i nie wszystko pokazałam. Polecam tydzień w Hveragerdi, można wypocząć, można codziennie odkrywać nowe dymiące miejsca. A jeszcze są tam szklarnie z kwiatami i warzywami, wystarczy wbić rurkę w ziemię i już leci ciepła woda do ogrzewania szklarni !
droga do wyciągu narciarskiego, pojechaliśmy sprawdzić jak to wygląda i czy nasza maszyna da radę tam wjechać zimą

zostaw tylko otwarta szafę..to tak z innej beczki, ale było pomiędzy zdjęciami z Hveragerdi
zobaczcie miny turystów na widok letniej sukienki :), lato było piękne tego roku ...
/biała plaża Hellissandur, reszta to juz naprawdę Hveragerdi i okolice ;)

gotowanie jajka w rzecze w Hveragerdi
w kuchni jest nawet zmywarka


                                                                        na górę można  dostać się konno, albo pieszo jak my

po drodze spotykaliśmy kipiące dziury i ostrzeżenia,że błotko wrze!



my jeszcze w drodze na górę a "konni "wracają

dotarliśmy do celu wycieczki, kąpiel w górskiej rzece, która bierze początek w takiej dymiącej dziurze ale o wiele większej,niż te mijane po drodze , na dworze zimno a woda cieplutka


żeby nie było,że na Islandii nie ma drzew 

 to jeszcze  z domku związkowego, przyjechaliśmy z bagażem jak na miesiąc



dwie sypialnie, salonik z kuchnią  bardzo dobrze wyposażoną (toster, gofrownica, termos, gary, naczynia..)
chłopiec z gitarą
odwiedzały nas dzikie kaczki


oranżeria z bananami , cukinią , kawą, fikusami i innymi ciepłolubnymi roślinami
jajko na twardo

restauracja,zboczyliśmy z trasy żeby tam zajrzeć a tu niespodzianka : nieczynne!

                                                               elektrownia wysoko w górach

adrenalina park ale trzeba się umówić telefonicznie!












 
 tak wyglądają domki

 kumulacja dymiących dziur, cud,ze tam nikt nie zabąłdzi
z tego miejsca rurami doprowadzają ciepłą wodę między innymi do stolicy
ostatnie spojrzenie, kontrola czystości i wracamy do domu! Sami sprzątamy domki albo musimy dopłacić. Koszt  wynajmu na tydzień to19.000 ISK
 Kerid
 za chłopakami widać Hveragerdi
 ostrzeżenie,wchodzisz na własne ryzyko :)
 dymi i bulgocze w każdej dziurze


 dekoracje na wystawie w cukierni , było więcej i jeszcze pikantniejsze :)


 Krater po wulkanie , Kerid  https://www.icelandtravel.is/about-iceland/destination-guide/south/detail/item350420/Kerid/
 Laugavatn, basen nad jeziorem z naturalną ciepłą wodą www.fontana.is/


 nad tym jeziorem jest ostrzeżenie ,żeby nie wchodzić do wody bo można poparzyć nogi !

 Geysir , http://www.livefromiceland.is/webcams/geysir/
 widok z góry na Geysir








 a to już Gullfoss , http://www.gullfoss.is/






 widok z Katedry w Reykjaviku, można tam wjechać windą za niewielką opłatą i podziwiać miasto
 Seltun, jeszcze więcej dymiących dziur! http://www.geothermal.is/17-seltun-high-temperature-area-solfataras  http://www.geothermal.is/17-seltun-high-temperature-area-solfataras
 


 bohaterka dziecięcych książeczek, mieszka w Keflaviku jest sympatyczna ale ogromne rozmiary sprawiają wszystkim kłopoty, straszą nią islandzkie dzieciaki, sama widziałam ;) https://www.youtube.com/watch?v=fasubrtxH9U
https://www.youtube.com/watch?v=fasubrtxH9U
 


 znalazłam zdjęcie domku z zewnątrz
a to majty przed szkołą średnią naszego syna, powiesili taka dekorację z okazji dni Grundafiordur! Mają dystans u nas by to nie przeszło! 

http://www.hveragerdi.is/English/

wynajmę DOM PIERWSZY, https://www.youtube.com/watch?v=enP0h7BYmUA

 Jeśli ktoś myśli,ze wystarczy wyjechać za granicę a rozwiążą się wszystkie problemy to się mocno zdziwi! Nic nie ma za darmo , nikt a raczej prawie nikt nic nie zrobi bezinteresownie.  Nie ważne w jakiej formie, za wszystko trzeba zapłacić.
Wyjeżdżając bez znajomości języka upewnijcie się,ze będziecie mieli zadowalające warunki mieszkaniowe inaczej możecie trafić tak jak my!
Przyjechaliśmy do kraju ,który miał być tak opiekuńczy jak żaden inny na świecie. Ta  szeroko pojęta opieka zaczęła się od podstawy bytu czyli mieszkania.Szef fabryki, w której Zbyszek pracował już od września a ja miałam zacząć jak tylko dostaniemy miejsce w przedszkolu, zaproponował nam dwa do wyboru! Ale wypas!Obejrzeliśmy pierwsze, bliźniak na szczycie miasteczka ale jeszcze w budowie(będzie na grudzień) i drugie przerobione chyba z garażu z oknami na wysokości gleby i sąsiadem na piętrze ale jeszcze w remoncie(będzie na wrzesień).
Z uwagi na termin zdecydowaliśmy się na to drugie. Jednak wrzesień nadciągał a końca remontu nie widać...Pomocną dłoń podał kolega z pracy Litwin, znalazł DOM te litery są większe od tego domu, ale miał garaż -też większy od tego domu( o 6 metrów większy). Kuchnia dopiero co wstawiona, nawet jeszcze nie zdążyli zamontować zlewu(potem się okazało,ze pewnie specjalnie, żebyśmy nie widzieli,ze woda nie odpływa), do sufitu 2 metry,w wejściu paskudny beton ale dali płytki do samodzielnego montażu. Za to obiecali  udostępnić pralkę automatyczną. Wstawiliśmy  ją do garażu (w domku nie było na nią miejsca). Jeszcze nie mieliśmy auta a poza tym drzwi do garażu były zepsute i trzeba było dwóch silnych do otwarcia.
Za to wszystko 50 tysięcy miesięcznie  plus prąd ,płatne pierwszego.I od razu płacimy za pierwszy i ostatni miesiąc wynajmu. To znaczy,jak zapewniał Litwin,ze jeśli zrezygnujemy z wynajmu to po prostu nie zapłacimy czynszu , co właściciel uzna za ostatni miesiąc najmu. Rozbój w biały dzień! Jednak my świeżacy , naiwniacy pomyśleliśmy,że zostaniemy tu tylko do czasu aż przyjaciele zobaczą te warunki ,złapią się za głowy i natychmiast znajda nam coś normalnego. Zresztą miało być na wrzesień gotowe mieszkanie na Hjardartuni to ostatecznie można za miesiąc przenieść się tam. A termin naglił, dosłownie w ostatniej chwili przenieśliśmy się na Myraholti.
Co ma zrobić rodzina z 2 dzieci, której miało się polepszyć a się pogorszyło? Albo wracać
 albo uzbroić się w cierpliwość
 Zbyszek położył w wejściu te płytki, ktoś od właściciela po kilku dniach przyniósł zlew i pokazał,że sami mamy sobie go zamontować, ale nie dali  potrzebnych materiałów(musieliśmy wszystko kupić za własne pieniądze), naczynia myliśmy w łazience(właściwie przez cały czas to się nie zmieniło bo woda nie odpływała w kuchni). Starszy syn spal w łóżku ale młodszy już na materacu na podłodze, który rano stawialiśmy pionowo przy grzejniku żeby wysechł, tyle naciągał wilgoci. Drugie łózko się nie mieściło a o piętrowym nie było mowy(2 metry do sufitu). Do tego wrzesień zaczęły się islandzkie sztormy, domek drżał i nie było mowy o spaniu , kiedy nie wiało nie dawała spać lodówka, ponieważ spaliśmy w ,,kuchniosalonie,, i myszy. Poranny rytuał polegał na wyniesieniu tropów zanim dzieci się pobudzą a potem wytarciu wody, która naciekła w pokoiku chłopców. Przy pierwszych przymrozkach zamarzła pralka i trzeba było wnieść ją do łazienki . Nie dało się ustawić pod ścianą tylko na środku.Łazienka zwężała się i sufit był pochyły. Teraz żeby wejść do wanny, należało najpierw wskoczyć na pralkę!
 Wytrzymałam do marca. Poprosiłam dziewczynę z pracy o przetłumaczenie na islandzki szefowi,że albo daje mieszkanie na Hjardartuni albo niech kupuje nam bilety do Polski! W dodatku pękła jakaś rura w garażu i woda lała się prosto do domku. Szef przyjechał to zobaczyć i przekonał się w jakich warunkach żyjemy. Chyba sam był w szoku, ponieważ od razu sprawdził co z mieszkaniem na Hjardartuni. Wtedy okazało się,ze remont nie skończony a majster guzdrała to współwłaściciel  DOMKU, który wynajmowaliśmy!! Obejrzeliśmy co tam zostało do zrobienia i powiedzieliśmy,ze sami dokończymy a on ma się wynosić! Oczywiście nie zapłaciliśmy czynszu zgodnie z ustaleniami.Milutki pan powiada,ze nie możne zabrać swoich rzeczy do końca miesiąca, my na to- masz czas do soboty, w sobotę wystawimy  wszystko na ulicę(zabrał w środę). Szczęśliwi zabraliśmy się za dokańczanie remontu. Wtedy pomogli nam koledzy z pracy.Niestety wrócili do Polski a szkoda , byli bardzo pomocni i w pracy i jeszcze przy tym remoncie. Myśleliśmy ,ze to koniec koszmaru z ulicy Myrarholti ale nie! Litwin powiedział,ze mamy zapłacić za 3 miesiące, ponieważ nie daliśmy wypowiedzenia na piśmie. Fakt, nie daliśmy! Ale kto wiedział?Zdobyłam numer telefonu do Polki w Reykjaviku i dopiero ona nam pomogła w tej sprawie. Po wysłuchaniu naszej historii powiedziała,ze jeśli właściciel nie ustąpi to przyjedzie komisja i zbada czy miał prawo w takich warunkach wynajmować rodzinie z dziećmi. Pomogło, rozum wrócił! Natychmiast przypomnieli sobie co ustaliliśmy na początku. To był koniec kłopotów z pierwszym domem.
Kiedy wspominam nasze perypetie mieszkaniowe przypomina mi się skecz  kabaretu Koń polski ,,jak się ciesze,ze cie widzę, https://www.youtube.com/watch?v=enP0h7BYmUA ,
 Tyle mogliśmy osiągnąć bez znajomości języka ! Jeśli wybieracie się za granice upewnijcie się,ze nie wylądujecie w ruderze  z absurdalnie wysokim czynszem !

https://www.youtube.com/watch?v=enP0h7BYmUA
https://www.youtube.com/watch?v=enP0h7BYmUA